Flesz: Restauracja Hardena trwa w Philly, ale jest w Houston

5
fot. 13htx.com

Dobiegł końca Black History Month w NBA. Śledziliśmy go jak zwykle u nas głównie przez rozgrzewkowe t-shirty graczy. Ktoś złośliwy powie, że ze wszystkich miesięcy w roku, miesiącem propagowania historii czarnoskórych w USA jest ten najkrótszy. W każdym razie NBA na swojej oficjalnej stronie od pierwszego dnia lutego publikowała po 10 restauracji z każdego miasta, które prowadzone są przez tzw. ludzi koloru. Tak więc każdego dnia przeklikiwałem się przez te miejsca, żeby zobaczyć, co nowego w kuchni kreolskiej, zachodnio-afrykańskiej, co gotują dziś mamy w Luizjanie, ile nie wiem o BBQ i na ile sposobów jeszcze można zrobić kurczaka. I nagle w połowie miesiąca pojawiło się Houston. A na miejscu nr 10: „Thirteen by James Harden”. Więc poszliśmy tam.

Z zewnątrz prezentuje się jeszcze tropikalnie i zachęcająco, ale już od wejścia uderza, że nie jest to przede wszystkim bar cioci, tylko przyciemniony lounge-bar, z czernią, jako dominującym kolorem, który jakby tylko czekał, aż ze stolików znikną krewetki, burgery i steki, a wyłonią się drinki i klub nocny.

Zresztą lokal zamknięty jest w poniedziałek, wtorek i – Warszawo, nie uwierzysz – w środę.

Nie jest też otwarty w niedzielę.

Nie oferuje też dostaw na wynos, więc można pomyśleć, że w czasach, gdy po pandemii – o cenach za gaz w Europie nie mówiąc – lokale próbują utrzymać się na powierzchni ziemi, ten czuje się spektakularnie wybornie. W dodatku na stronie internetowej już w pierwszym zdaniu „Thirteen by James Harden” określona jest jako „upscale” restauracja, czyli dla klienteli zamożnej. Można by więc nawet pomyśleć, że ktoś ma ten lokal, tak jak niektórzy mają knajpy, żeby mieć knajpy, albo małe butiki modowe, żeby mieć małe butiki modowe.

Philadelphia 76ers są 1-3 w ostatnich czterech meczach. Przegrali po raz trzeci w tym sezonie z Bostonem (są 0-3), jeden mecz z dwumeczu z Miami (wygrali bez Embiida w środę), a już z Embiidem ostatniej nocy w Dallas zostali pogonieni w trzeciej kwarcie, a James Harden po grze mano a mano z Luką w pierwszej, rzucił później tylko 11 ze swoich 27 punktów. Doncić rzucił 42, Kyrie 40, Joel 35.

Harden gra w tym sezonie bardzo dobrze w roli 33-letniego Chrisa Paula. Dziś – podobnie jak wtedy, gdy dogadali się i przez chwilę zdrowi byli razem dwa lata temu z Kyrie’em – Heezy gra pozycję rozgrywającego na bardzo wysokim poziomie organizacji. Nie ma już w tym tyle „Heezy”, co jest po prostu James. Wreszcie przyjemnie ogląda się Jamesa Hardena. Miał 13 asyst w tym meczu i lideruje lidze w asystach (10.6). Jest to jednak dla niego już kolejne, po Brooklynie, miejsce, w którym nie jest wymagane od niego to, żeby w każdej akcji myślał o tym, jak ma zdobyć punkty.

W playoffach to się oczywiście zmieni. Więcej stanie się potrzebne od Hardena, gdy składy na przeciw zaczną switchować pick-n-roll Harden/Embiid, a następnie podwajać Joela i na zegarze zostawało będzie 6-7 sekund i ktoś musiał będzie swój switch pokarać, ktoś musiał będzie te punkty zdobyć – ktoś musiał będzie trafić taką trojkę z prawego skrzydła z faulem, jak w pierwszej kwarcie ostatniej nocy, i jak za starych dobrych lat.

Tymczasem Jimbo Slice w sierpniu skończy już 34 lata i ewidentnie stracił pół kroku, do tego zmiany przepisów – podobnie jak to stało się z karierą Trae’a Younga – zabrały mu łatwość punktowania i luz. Zabrały trochę koszykarza. Ale zabrały tego koszykarza, który w pierwszym kroku dwutaktu gdzieś tą rękę komuś pod pachę wkładał, odbijał się od każdego kontaktu i generalnie latami nas irytował. Ten James Harden rozgrywający – nie oszukujący – to piękny gracz.

Nawet jednak wyleczone ścięgno podkolanowe już nie zmieniło tego, że Heezy – jak Westbrook – po prostu się też starzeje i gra o kilka cm niżej w polu trzech sekund – kończy tylko 60% przy obręczy (Westbrook 58%) i zaledwie 32% w strefie 2-3 metrów od niej.

Harden nadal jest w stanie dać ci 37% z 5 trójek po koźle w meczu. 1.11 PPP w izolacjach to 83 na 100 poziom NBA, nieco tylko niższy niż Luki i Lillarda, ale z Embiidem na boisku też już może lepiej wybierać miejsca i czas do ataku, i dziś możesz siąść na Hardenie jeden na jednego ciaśniej niż cztery lata temu, bo żeby minąć w lewo, już nie może pracować tą prawą ręką na twoim prawym ramieniu.

Penetracje w meczu i skuteczność

2018/19: 19.6 (1m) 53%
2019/20: 17.6 56%
2020/21: 17.4 52%
2021/22: 16.0 47%
2022/23: 13.3 47%

Nie wszystko jeszcze dla Philly jest w tym sezonie stracone, a James Harden potwierdza w tym sezonie to, że nawet, jeśli nie sprawia takiego wrażenia, tym jak się wozi, czy zarzutami o nieprofesjonalizm w pracy międzysezonowej nad formą fizyczną – czy swoją restauracją w Houston – to umysł Jamesa Hardena jest jedną z lepszych koszykarskich wizji i umie znajdować rozwiązania na boisku i wygrywać te posiadania. Celtics potrafią w trzech kolejnych akcjach podwajać Embiida na trzy różne sposoby, więc myślenie bardzo będzie Sixers w tej raczej nieuniknionej serii potrzebne. Ale już mam też ochotę wrócić do tego menu w Thirteen, a Harden nie wiadomo właśnie, czy nie ma chęci wrócić do swojego Houston, które akurat potrzebuje dokładnie takiego gracza, którym 33-letni Harden jest w Filadelfii. Bo to jest też nie mała historia, że Rockets mają morze capspace’u i młody, dobrze zbierający zespół – plus najpewniej Top-3 pick w drafcie – tylko rozgrywającego im brak.

Tobias Harris poświęcił się swojej roli, przyspieszył rzutowy release i trafia 38% trójek, grając cały czas po 34 minuty. Harris ma 30 lat, cały czas jest w Sixers, cały czas jego wysoki kontrakt jest w Sixers, choć mógłby robić, to co Kyle Kuzma robi w Waszyngtonie. W Dallas wyszła nieoczekiwana piątka. Doc Rivers bardzo chciał zmatchować Tyrese’a Maxey z Kyrie’em, więc wystawił go w pierwszym składzie, a De’Anthony Melton wrócił na ławkę. Wrócił więc Rivers w tym meczu do koncepcji, jaką zaczynał ten sezon. Potem z niej zrezygnował.

Sixers mają sześciu starterów i choć w tych minutach nigdy nie odejdą od gry przez Hardena i Embiida, to tych sześciu ludzi – Joel, James, PJ, Tobias, Melton i Maxey – daje dosyć sporo różnych możliwości gry. Sixers mogą być fizyczni, grając trio Harris-PJ-Embiid, ale mogą też pójść w szybkość, wstawiając Maxeya za Tuckera lub Harrisa, i grając na Hardena, Maxeya i – stawiającego w tym sezonie brucebrownie zasłony – Meltona razem na boisku.

Ale Sixers są tylko +2.3 w 281 wspólnych minut niskiej trójki. Atak to zaledwie 113 punktów na 100 posiadań. Jest to najgorszy wynik z 19 najczęściej grających trio, bo Sixers z Embiidem bez Hardena są +7.2, za to z Hardenem bez Embiida tylko +1.6 i w ostatnich playoffach byli aż -5.6 na 100 posiadań w 146 minut Jamesa bez Joela.

Wiemy, jak Sixers grają. Oglądamy ich już drugi sezon w bardzo podobnej wersji. Dziesięć czy dwanaście sekund zazwyczaj mija, gdy Joel dostaje piłkę na wprost kosza w okolicy linii rzutów wolnych, więc jeśli zostanie podwojony – i zdecyduje się oddać piłkę – zostaje tylko siedem, osiem na ad-hoc rozwiązanie, nie na jakąś drugą porządną akcję.

Między wypowiedziami Embiida po porażce z Bostonem i spóźnionym buzzerze na dogrywkę – „This is a story of my life” – a kolejnymi już plotkami o powrocie Hardena do Houston – czy nawet ostatniej nocy w trzeciej kwarcie – czuć że ten porządnie grający skład Filadelfii w styczniu i w lutym osiągnął swój najwyższy poziom i ten poziom to za mało. Że to jest zwykle ten poziom, które składy Clippers Doca Riversa osiągały o tej porze roku i potem patrzyły, jak na Zachodzie inni stają się lepsi od nich.

Że temu poziomowi też brakuje Jamesa Hardena sprzed czterech lat i patrząc na historie jego gry w playoffach, i to jak z nich wychodził, czuć, że to się właśnie znowu tak skończy, i już dwa dni po porażce w szóstym meczu będzie na zapleczu w Thirteen o czwartej rano, po wizycie w jednym z tych klubów nocnych, które w podziękowaniu za obsypywanie dziewczyn na rurze dolarami, wieszają jego koszulki w ramki na ścianę. Może jeszcze zasugeruje obsłudze, żeby nauczyła się składać kartony, ale pewnie nie. Nie ma potrzeby. Najpewniej wyjdzie z maksymalnym, pięcioletnim kontraktem od Sixers, albo czteroletnim od Houston, bez żadnych happy hours.

Ponuro się znów zrobiło nad Filadelfią, a nie ma jeszcze nawet wiosny.

Poprzedni artykułDniówka: Spotkanie KD z Irvingiem, powrót Stepha, pojedynki na szczycie konferencji i odwróconej tabeli
Następny artykułTo nie jest liga dla starych graczy

5 KOMENTARZE

  1. Oj zmusiłeś do myślenia…Faktycznie Harden z PO 2017-2019 i bojach w Warriors by genialnie siadł w Philly teraz ale chyba jednak ciut za późno dołączył i mam przeczucie że wróci do „Clutch City”

    Lubię to: 1