Dniówka: Nets muszą udowodnić, że poradzą sobie bez kontuzjowanego Duranta

0
fot. YouTube/ESPN

Rok temu Brooklyn Nets byli niemal w tym samym momencie sezonu (27-15), kiedy Kevin Durant uszkodził lewe więzadło MCL. Teraz doznał bardzo podobnej kontuzji w prawym kolanie, ale to ma być jedyne podobieństwo z poprzednim sezonem. Obecnie panuje optymizm, że wróci nieco szybciej niż w zeszłym roku, a przede wszystkim na Brooklynie są przekonani, że dużo lepiej poradzą sobie pod jego nieobecność.

Jak świetnie pamiętamy, poprzednio kontuzja KD była początkiem końca tamtych Nets. Bo mimo że podobnie jak obecnie, także znajdowali się w czołówce tabeli Wschodu, sytuacja w drużynie wyglądała diametralnie inaczej. Byli rozbici ciągłymi kontuzjami, covidowymi protokołami i zupełnie brakowało im chemii. Kyrie Irving dopiero szukał rymu gry po długiej przerwie i mógł występować jedynie na wyjazdach, podczas gdy James Harden już był niezadowolony, myślał o kolejnej przeprowadzce i wymusił wymianę jeszcze zanim jego kolega zdążył się wyleczyć. Bez Kevina Nets zanotowali bilans 5-16, a kiedy wrócił byli już w zmienionym składzie, z Benem Simmonsem siedzącym tylko na ławce i skończyło się na tym, że dopiero w Play-In zapewnili sobie miejsce w playoffach.

Teraz Nets już dawno zapomnieli o zamieszaniach z początku sezonu. Kliknęli jako team, tworzą zgraną grupę, dysponują głębszym składem i znajdują się w świetnym rytmie, bo w ostatnich tygodniach byli zdecydowanie najlepszą drużyną całej NBA. Wygrali aż 18 z 20 meczów.

Nie ma obaw, że drużyna rozsypie się tak, jak rok temu, ale to oczywiście nie zmienia faktu, że przed nimi bardzo trudny okres. W końcu „This is Kevin Durant”.

To przede wszystkim dzięki fantastycznemu KD tak często ostatnio wygrywali. On jest ich liderem, najlepszym strzelcem, a też kluczową postacią obrony i jego obecność robi zdecydowanie największą różnicę. Na przestrzeni tych ostatnich 20 meczów zdobywał super efektywne 30.2 punktów (59/43/95%) i z nim na parkiecie Nets grali swoją najlepszą ofensywę. Tymczasem kiedy schodził na ławkę mieli najgorszą obronę, bo też często zajmował się pilnowaniem gwiazdorów rywali. Chociażby w Miami, zanim utykając opuścił boisko, sporo czasu spędził broniąc Jimmy’ego Butlera i Tylera Herro. Do tego dodajmy, że dużą część zwycięstw (10 z 18) w minionych tygodniach Nets zapewniali sobie dopiero w crunch time. Są najbardziej clutch drużyną sezonu (16-3), ale teraz będą mieli tylko jednego z dwójki zawodników, przez którą przechodziły niemal wszystkie te decydujące akcje.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (1160): Przygoda w Jeżowie
Następny artykułFlesz: Dlaczego tych 30 klubów NBA powinno się zrelaksować