Flesz: Brunson ale nie Mitchell, czyli offseason Knicks (2.7)

1
fot. facebook

Najpierw się czołgasz, potem idziesz, tylko, że na sąsiedniej stronie John Schuhmann przypomina, że za nami już osiem kolejnych sezonów, gdy Knicks nie grali ataku z górnej połówki ligi i cztery kolejne, kiedy są w dolnej dziesiątce (oni tylko i Orlando). Ryjemy więc nadal w skale, poeci wieszają się na drzewach, a wszystko błyskotliwie i bajkowo opisują żwawi i młodzi z Polskiej Agencji Prasowej. Dodanie do składu przez Knicks mierzącego 185 cm wzrostu Jalena Brunsona traktowane jest jak dodanie na rynku wolnych agentów mierzącego 185 cm wzrostu gracza. Choć byśmy nie wiem jak próbowali, niewysocy gracze na ogół mają pod górkę. Brunson nie jest All-Starem, za to był #1 całej NBA w poprzednim sezonie w strzeleckiej efektywności w chlebie powszednim, czyli pick-n-rollu (1.06 ppp) i #4 (1.09) sezon wcześniej.

Knicks to Knicks.

Nie pomagają sobie w prasie, nie organizują konferencji po zakończeniu sezonu, nie organizują konferencji, żeby zaprezentować gracza, na którego wydali 110 mln dolarów, myślą, że to Korea Północna, a to jeszcze Nowy Jork, a sam pościg za Donovanem Mitchellem też nie mówi samemu Brunsonowi, że jesteś ty i tylko ty i zawsze cię kochałem. Nie mówi mu tego także reakcja kibiców, więc może to pójść też i właśnie w tym kierunku, i Brunson, jak Julius Randle w poprzednim sezonie, zacznie ścierać się z fanami, którzy oczekują czegoś więcej, a Donnie Walsh, 2010 rok i LeBron zamieniony w Amar’e jest już tak strasznie dawno – a to przecież był już 2010 rok, czyli jedenaście lat po byciu pięć lat po.

W dniu draftu Knicks, aby oszczędzić zarobki, jeden loteryjny wybór w drafcie (#11) rozmienili na trzy przyszłe, którymi potem nieudanie negocjowali z Jazz. Mieli na rękach Ousmane’a Dienga, mieli Jalena Durena, a może przede wszystkim Ochai Agbajiego i Jalena Williamsa. Mieli ich wszystkich do wzięcia, trzech ostatnich zwłaszcza. Więc jeden numer w drafcie rozmienili na trzy, a trzech rotacyjnych graczy (Kemba, Burks, Noel) rozmienili na jednego (Brunson) i obsypali to drugorundowymi wyborami i 100-milionowym kontraktem. To wszystko sporo jak za kogoś, komu raczej gra w Meczu Gwiazd nie grozi.

Co więcej – jeszcze tylko jeden akapit – kiedy Bockers mogli pójść na całość i zdobyć Top-20 gracza NBA na początku jego prajmu, to nie zrobili tego pieszcząc się z wyborami w drafcie, gdy jedna gwiazda mogłaby po prostu pomóc sprowadzić kolejną, a wcześniej kilka razy wysadziłaby MSG w powietrze pięcioma rzutami za trzy po koźle z rzędu w czwartej kwarcie. Nie, lepiej RJ Barrett i kamienie.

CZERWIEC
Knicks wybrali z #42 draftu Trevora Keelsa. Niewiele nowych przyjemności dostarczyły mecze ligi letniej Knicks, nic tylko fani Milesa McBride’a umościli się na swojej pozycji, a Quentin Grimes pokazał, że poszerzona rola playmakera, to wysokie schody (20 asyst, 16 strat). Jedno Knicks trzeba oddać – uroczo wybierają guardów zbudowanych tak, jakby nadal trwał nabór do składu z 94 roku. Keels (193/100) dopiero co dwa tygodnie temu skończył 19 lat i najłagodniej mówiąc – 26/20/60 w SL – długa droga przed nim. No ale to potencjalnie zwarty obrońca, plus fat might be a potential in disguise, więc czego chcieć więcej. Ocena: 3

Knicks oddali OKC prawa do #11 draftu w zamian za 3 pierwszorundowe wybory w drafcie. Niewiele nowych przyjemności było, ponieważ Knicks swój wybór w drafcie kopnęli w przyszłość. Thunder zainwestowali więc z #11 w jednego z najlepszych atletów (Ousmane Dieng), a Bockers przejęli – choć ten akurat zaraz wymienili – wybór Denver w 2023 roku (zastrzeżony w Top-14 w latach 2023-25, a jeśli niewykorzystany, to dwa drugorundowe picki 25′ i 26′), do tego wybór Detroit (zastrzeżony w Top-18 w 2023-24, w Top-13 w 2025, Top-11 w 2026, Top-9 w 2027, a jeśli niewykorzystany, to drugorundowy w 2027) i wybór Bullets (zastrzeżony w Top-14 w 2023, Top-12 w 2024, Top-10 w 2025, Top-8 w 2026, a jeśli niewykorzystany, to dwa drugorundowe wybory 26′ i 27′). Może to dlatego, że szli po Brunsona (oszczędność na kontrakcie debiutanta), a na pewno z powodu nadwyżki guardów, plus tych młodych Grimesa, McBride’a i Quickleya, Knicks wymienili #11 pick na potencjalnie niski wybór Denver (wymieniony na końcu raczej niski wybór Milwaukee), za to dwie szanse na wybór pod koniec loterii w latach 2025-2027. Ocena: 3

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułDniówka: Powroty dawno niewidzianych graczy cz. 2
Następny artykułKajzerek: Dobry czas

1 KOMENTARZ

  1. dobra, to na szybko komentka:
    – wszystko zalezy od tego przez jaką lupę patrzysz, czy taką która ma wygrawerowana na uchwycie “Mistrzostwo” czy “Uniknijmy blamażu w najbliższym sezonie, niech nie wymienią GMa, pół managementu a dolan będzie mógł pojawić się na meczu i nie będzie zamieszek”
    – jeśli lupa mistrzowska, to ten offseason do niczego nie przybliżył, może tylko dał minimalne nadzieje zniszczonym 20 latami gnoju kibicom, że jakaś wizja rozwijania wydraftowanych przez klub zawodników jest. Klątwa Charliego Warda przeminęła, RJ podpisany na nietoksycznym kontrakcie, dajemy szansę Robinsonowi i próbujemy kleić skład z zawodnikami drugiego garnituru i powalczyć o 40 zwycięstw. Ale skoro trenowac ma to Thibs, ktory jest uparty i nie gra młodymi, to w okolicach stycznia przy 10-28 wyjebią go i będzie szukanie zastępcy
    – co prowadzi do drugiej lupy – czyli unikniecia wywalenia Rose / Wesa – sklad jest na tyle budzący nadzieję w kibicach po 20 latach traumy, że po wymianie trenera i przyjemnym 15-15 na koniec sezonu Berman i paru ziomów będą pisac optymistyczne artykuly, ze sklad ma perspektywy, bo dobrze skonczyl sezon. A management przezyje kolejny rok kontraktu, draftując ponownie z 12 pozycji całkiem dobrego grajka.
    I w ten sposób wjedziemy w 2023/24 sezon – ci co mają zarabiac będą zarabiać, kibice okazjonalnie dostaną fajny rzut na koniec meczu jak Barrett z Celtami i karawana pojedzie dalej. Wszystko az ktos znajdzie tasmy na Dolana i wypierdolą go z ligi. Do tego czasu ocena dla Knicks zawsze będzie maks “siadaj 3 i nie odzywaj się do końca lekcji”.

    0