Dniówka: Największe nazwiska wolnej agentury

0
fot. NBA League Pass

W zeszłym tygodniu obejrzeliśmy ostatni mecz playoffów, natomiast parada ulicami miasta to ostatni punkt oficjalnego świętowania mistrzostwa, tak więc sezon 2021/22 mamy już zamknięty i teraz na dobre wkraczamy w czas gorącego offseason. Już w czwartek w nocy draft, a tydzień później start wolnej agentury.

Draft zapowiada się niezwykle interesująco, bo po raz pierwszy od bardzo dawna będzie to polski draft, ale już free agency w tym roku nie wzbudza aż tak wielkich emocji, ponieważ na rynku będzie brakowało gwiazd. Wśród wolnych agentów może być co najwyżej tylko czterech zawodników, którzy w ciągu ostatnich dwóch lat byli All-Starami: Kyrie Irving, James Harden, Bradley Beal i Zach LaVine. Ponadto, pierwsza trójka z tego grona ma opcję na kolejny sezon, więc nie jest pewne czy w ogóle na rynku się znajdą. A nawet jeśli, ich wolna agentura może być tylko formalnością i szybko zakończyć się podpisaniem nowego kontraktu ze swoją drużyną. Bo też w przypadku każdego z tej czwórki w tym momencie najbardziej prawdopodobne jest pozostanie w dotychczasowej drużynie.

Te cztery największe nazwiska tegorocznej wolnej agentury nie zwiastują szalonych wakacji, dobrze jednak wiemy, że NBA potrafi zaskakiwać, a już zwłaszcza w offseason, więc na razie nie można niczego brać za pewnik. Wszystko jeszcze może się wydarzyć, o czym też przypominają najnowsze doniesienia w sprawie Kyrie’go Irvinga.

Zaraz po sezonie Irving deklarował, że zostaje z Kevinem Durantem, żeby dalej budować z nim zespół. Jeśli natomiast Kevinowi również zależy na kontynuowaniu tej współpracy, wydaje się, że Brooklyn Nets zrobią po prostu to, czego zechce ich lider. Dlatego wszystko wskazuje na to, że Irving ostatecznie zostanie. Pytanie tylko na jakich warunkach – czy na obecnym kontrakcie, podejmując opcję na kolejny sezon ($36.5mln) czy Brooklyn Nets zaproponują mu nową, dłuższą umowę.

Kyrie na pewno chciałby nowego kontraktu, Nets jednak od kilku tygodni wysyłają już sygnały, że nie jest to takie oczywiste. GM Sean Marks pytany jakiś czas temu o Irvinga nie chciał nic deklarować, ale zwracał uwagę, że jego długa nieobecność w zeszłym sezonie mocno utrudniła sytuację drużyny. Podkreślał również, że potrzebują zawodników, którzy będą dostępni, którzy chcą być częścią czegoś większego i stawiają zespół ponad własnymi celami.

“We’re looking for guys that want to be a part of something bigger than themselves, play team basketball and be available. That goes not only for Kyrie but everybody here.”

Od razu dodajmy, że Irving przez trzy lata na Brooklynie opuścił ponad połowę meczów swojej drużyny, bo albo był kontuzjowany, albo niezaszczepiony, albo miał jakieś jeszcze inne ważne osobiste powody, przez które musiał zrobić sobie wolne. Kiedy grał, miał wiele wspaniałych występów, przypominając o swoich niesamowitych możliwościach strzeleckich, ale w playoffach po rzuceniu 39 punktów w meczu otwarcia, w kolejnych trzech spotkaniach spisywał się fatalnie.

Nic dziwnego, że Nets mają poważne wątpliwości przed zaoferowaniem mu nowego kontraktu. Nie dadzą mu tak po prostu maxa, bo jest gwiazdą i kumplem KD. Raczej woleliby zachować elastyczność i sprawdzić jak będzie z jego dostępnością w kolejnym sezonie, zanim zdecydują czy chcą w niego dalej inwestować. A mogą teraz twardo negocjować, ponieważ Irvingowi brakuje alternatyw. Nawet jeśli zrezygnuje z opcji i wejdzie na rynek, nie będzie miał za bardzo gdzie się przeprowadzić. Nie ma drużyn z wolnymi pieniędzmi, w których mógłby powalczyć o coś więcej niż playoffy, a też pewnie żadna z tych drużyn nie chciałaby zaburzać swojego procesu przebudowy, wydając ogromne pieniądze na tak kapryśnego gwiazdora.

W raporcie Shamsa Charanii czytamy, że są drużyny zainteresowane Irvingiem, przede wszystkim Los Angeles Lakers, LA Clippers i New York Knicks, ale żadna z nich nie ma możliwości pozyskania go bez współpracy z Nets. Co więcej, Lakers czy Clippers raczej nie byliby w stanie zrobić sign-and-trade, ponieważ to wiąże się z automatycznym wejściem pod hard cap, a oni mają za duże wydatki, żeby nakładać na siebie takie ograniczenie. Tak więc w przypadku takiej wymiany Irving musiałby zadowolić się podjęciem opcji w obecnym kontrakcie.

Rozmowy między Nets i Irvingiem utknęły w martwym punkcie, więc Kyrie może szukać innych rozwiązań, ale nawet jeśli będzie chciał odejść, będzie potrzebował przy tym pomocy swojej drużyny. To Nets kontrolują sytuację, dlatego mogą czekać na rozwój wypadków. Sprawdzić czy pojawi się jakaś ciekawa opcja przehandlowania Irvinga, albo wymusić na nim kontynuowanie współpracy na ich warunkach – poprzez podjęcie opcji lub podpisanie kontraktu poniżej maksymalne wartości, z gwarancjami uzależnionymi od liczby rozegranych meczów.

Ostatecznie może to skończyć się oczekiwanym pozostaniem Irvinga na Brooklynie, ale po drodze będzie tu jeszcze sporo dramaturgii i różnych zwrotów akcji. Z drugiej strony, twarde negocjacje mogą sprawić, że te i tak mocno nadwyrężone relacje jeszcze bardziej się popsują i nawet KD nie będzie w stanie tego uratować. Irving się obrazi i wybierze transfer. Offseason!

Dużo spokojniej powinno być w rozmowach między Jamesem Hardenem i Philadelphią 76ers. Nie tylko Harden nie myśli o kolejnej przeprowadzce, ale też wszystko wskazuje na to, że będzie współpracować, żeby jego nowy kontrakt pomógł Darylowi Morey’owi w kolejnych ruchach. Miesiąc temu pisałem, że to klucz do przyszłości Sixers. Choć wielkie marzenia o pozyskaniu Bradleya Beala wydają się mało prawdopodobne, bo on też raczej nie szykuje się do przeprowadzki.

Beal wiele razy mówił o swojej lojalności i przywiązaniu do klubu, w którym gra od początku kariery. Oczywiście takie słowa w ustach gwiazdora NBA nic nie muszą oznaczać, ale w tym przypadku chyba można potraktować je poważnie. Nie ma na razie żadnych doniesień sugerujących, że Beal bierze pod uwagę inne drużyny. Natomiast tylko w Waszyngtonie może wziąć 5-letniego maxa. Wizards nie mają wyjścia i zapłacą, choć nie jest on super-gwiazdą wartą aż takich pieniędzy. Nadal nie sprawdził się jako lider, ma za sobą kiepski sezon, a we wcześniejszych dwóch był jednym z najlepszych strzelców ligi zupełnie zapominając, że powinno się też grać po bronionej stronie boiska. Ale jest najlepszym zawodnikiem Wizards, więc dalej będą próbowali budować zespół wokół niego. To dla niego ściągnęli Kristapsa Porzingisa, równocześnie pozbywając się Spencera Dinwiddie’go, z którym Beal się nie dogadywał.

Jeszcze niedawno najwięcej plotek było wokół przyszłości Zacha LaVine’a, bo on sam mówił, że skorzysta z przywilejów bycia wolnym agentem i będzie spotykał się z drużynami. W ostatnim czasie jednak ten szum nieco ucichł i coraz więcej słychać o tym, że najprawdopodobniej zostanie w Chicago. Możliwe, że już dopiął swego, bo od początku wyglądało na to, że te wszystkie plotki mają tylko pomóc przekonać Bulls, żeby położyli na stole 5-letniego maxa. Jeśli to zrobią, jego wolna agentura pewnie szybko się zakończy. W innym przypadku może zrobić się gorąco.

Poprzedni artykułFlesz: Zapowiedź lipca Lakersów i składu Tyronna Lue
Następny artykułAyton daje znak, że chce odejść?