Wake-Up: Wielki mecz Curry’ego, kolejny remis w Finałach

13
fot. NBA League Pass

Stephen Curry wreszcie zrobił to, na co czekaliśmy właściwie od początku tych playoffów. Rozegrał wielki mecz.

Dużo było obaw o stan jego lewej stopy, ale szybko o tym zapomnieliśmy, bo od samego startu wziął Golden State Warriors na swoje barki i doprowadził do remisu w Finałach.

Steph od początku tej serii gra świetnie, a wcześniej w playoffach miał już kilka gorących występów, ale nie było żadnego, który do dziś byśmy wspominali. Ani razu nie rzucił więcej niż 34 punkty. Dopiero teraz. W tym niezwykle ważnym momencie dla losów rywalizacji o tytuł. Teraz zdobył ich 43, co jest jego drugim najlepszym osiągnięciem w karierze w finałowym meczu. Ciągnął swoją drużynę przez całe spotkanie, a na finiszu poprowadził decydujący run, zapewniając zwycięstwo. Zabrał ten mecz.

Nie pozwolił Boston Celtics przybliżyć się do mistrzostwa i wyprosił kibiców z hali.

Golden State @ Boston 107:97 (2-2)

1) W poprzednich meczach czwarte kwarty należały do Celtics. Teraz Warriors zdominowali ostatnie pięć minut 17-3.

Klay Thompson trafiał ważne rzuty, Andrew Wiggins wygrywał walkę na tablicach, goście bardzo dobrze bronili, ale cała gra drużyny kręciła się wokół Curry’ego i to do niego należały te kluczowe punkty.

Na 1:42 przed końcem rzucił clutch trójkę nad Derrickiem Whitem:

Nieco wcześniej wygrał pojedynek przeciwko świetnej defensywie Marcusa Smarta i Roberta Williamsa, znajdując sobie floatera, natomiast na minutę przed końcem ściągnął na siebie obrońców i odegrał do rollującego Draymonda Greena. Potem już tylko dobijał gospodarzy z linii.

W sumie Splash Brothers zdobyli 18 punktów w czwartej kwarcie.

2) Warriors nie grali swojej firmowej koszykówki. Brakowało ruchu piłki i innych opcji poza Curry’m. Męczyli się przeciwko tej bardzo dobrej obronie Celtics, ale mogli liczyć na swojego lidera. Potrzebowali go bardzo, a on stanął na wysokości zadania. Nie dostał wiele wsparcia, więc sam zajął się dostarczaniem punktów. Na koniec miał tylko o jeden mniej niż duet Tatum-Brown.

“He wasn’t letting us lose.” Dray

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułKenny Atkinson nowym trenerem Charlotte Hornets
Następny artykułFlesz: Magiczny numer

13 KOMENTARZE

  1. myślałem, że Tatum po serii z Nets, i potem ‘tym’ meczu z Bucks, wskoczył na ten najwyższy level. niestet im dalej w las, tym słabiej. są te pogłoski o jego urazie, ale to niczego tak naprawdę nie zmienia. jeśli Celtics przegrają, to dlatego, że w Warrios jest gość z najwyższej półki, który potrafi wziąc to na siebie, a w Bostonie nie ma. to była też ta różnica w serii z Memphis, od momentu kiedy Ja odpadł.
    a Curryś dzisiaj świetny. miało się wrażenie, że trafia wszystko.

    0
  2. Lubię te finały bo są nieprzewidywalne. Po każdym meczu ma się inną optykę na te drużyny, więcej – po każdej kwarcie. Na ten moment uważam że większe szanse na mistrzostwo mają Warriors bo posiadają w drużynie pana koszykarza. Po następnym może wrócę do tezy, że przewaga wzrostu jest kluczowa i sam Curry nie wystarczy. Chwilo trwaj

    0
  3. Znów zwrot o 180 stopni, szkoda, bo wydaje się, że teraz to Warriors są bliżej tytułu.

    Stefek występ nie z tej ziemi, trafiał niewiarygodne rzuty momentami, Celtics w obronie robili wszystko co się dało, a i tak wpadało. Jeżeli Warriors wygrają to ten występ przesądził o MVP finałów dla niego.

    Boston słabiutkie te ostatnie minuty w ataku, spalili się mentalnie, jakieś dziwne rzuty z nieprzygotowanych pozycji, meh.

    Byłem ciekawy czy Kerr będzie miał na tyle odwagi, żeby ograniczyć minuty Draymonda i zrobił to. Z nim Warriors grają 4 na 5 w ataku.

    0
  4. Świetne usprawnienie Kerra, podwyższenie składu i Looney ważny w końcówce. Udoka nie potrafił skłonić Celtics do gry do kosza więc musieli przegrać- oddali chyba 7 trójek z rzędu mimo, że nic nie siedziało.

    0
    • O to jest niestety definicja tegorocznych Celtics. Graja do dziury, jest git i nagle co? Chca sobie odsapnac robiac Kobego z miejsca, przez rece? Tym bardziej, ze nie maja ani jednego elitarnego strzelca. Kazdy jeden, kazdego dnia moze pojsc w 9/14 za 3pt, zeby 2 kolejne mecze zrobic 3/14 :|

      To sa NBA Finals, moge tu juz nigdy drugi raz nie dojechac.

      0