Gamewinner Trae Younga, bo czego się spodziewałeś?

7
fot. apnews.com

Ten człowiek z Norman, Oklahoma dopiero co rok temu zrobił w Madison Square Garden Reggie’ego Millera i wysyłał naćpanych wnuków włoskich wyrobników salami do pierdolenia przed kamerą wideo jakiś strasznych głupot. Przecież nie mógł tak się dać położyć u siebie w hali przed “jakimiś” HEAT, których wszyscy niby doceniają, ale mało kto do końca traktuje poważnie jako kontendera do tytułu. To Trae Young przecież powinien być najlepszym graczem w tej serii.

Tyler Herro wjeżdżał już do obręczy i kończył, gdy jeszcze Onyeka Okongwu popychał Bama Adebayo w jego kierunku. To była nietypowa akcja dwa plus jeden. Publiczność siedziała już bardzo cicho, bo drugi sezon Atlanty właśnie się kończył – Miami HEAT byli w trakcie serii 21-0, do końca meczu pozostał tylko kwadrans i HEAT prowadzili 84-68. W tym momencie zacząłem w głowie pisać szkic pierwszego akapitu tego właśnie tekstu, szkic o tym jak to HEAT połknęli Trae’a Younga i o tym jak w gruncie rzeczy potrzebna była nawet tegoroczna wersja nieobecnego w tej serii Clinta Capeli – drugiego z liderującego lidze duetu w liczbie alley-oopów. Ale nie zdążyłem nawet ułożyć pierwszego zdania.

Przy stanie 110-109 dla HEAT i 2-0 w serii, to wszystko znowu, raz jeszcze, mogło skończyć się dla Atlanty w tym miejscu.

Ale po niecelnym rzucie Jimmy’ego Butlera na 11 sek. przed końcem Nate McMillan nie wziął timeoutu  i zaraz Trae Young floaterem na 4.4 sek. do końca w swoim stylu zdobył decydujące punkty. Po timeoucie Okongwu jeszcze zeswitchował na Butlerze i ten nie trafił trudnej trójki.

Po wielkim comebacku w czwartej kwarcie i elektryzujących ostatnich trzech minutach meczu nr 3 Hawks przeżyli, żeby zobaczyć następny dzień.

MIAMI 110, ATLANTA 111 (2-1)

Young rzucił ciężkie 24 punkty z ciężkich 14 rzutów i nie poddał się – 12 razy był na linii, popełnił tylko trzy straty i miał tym razem 8 asyst. W momencie desperacji McMillan wystawił na parkiet dziś swój najlepszy lineup Wright-Young-Bogdanović-Huerter-Okongwu, który Youngowi sprawy wreszcie ułatwił.

Biali snajperzy odsunęli się głęboko aż do Houston na 9-10 metr – by utrudnić HEAT podwa/potrajanie Younga – za to Wright i Okongwu nurkowali nagle w te duże przestrzenie pod atakowaną deskę. Hawks zebrali 3 ze swoich wszystkich 5 piłek w ataku w czwartej kwarcie. Nie wiem czy kiedykolwiek mieliśmy mecz, w którym wszystkie piłki na atakowanej tablicy dla jednej drużyny zebrali rezerwowi.

Hawks skończyli 9-1 trzecią kwartę, a w czwartej, w fantastycznej, piątkowej atmosferze w Atlancie, z gorącymi dziś raperami i legendarnymi centrami w pierwszym rzędzie trybun,  poszli w długą serię 21-7 i dzięki niej my mieliśmy frenetyczny crunchtime, a Hawks uratowali swój sezon.

To nagłe atakowanie deski we wspomnianym wyżej lineupie wzięło się nie tylko z samej desperacji, ale z tego też, że od trzeciej kwarty Kyle Lowry siedział już na ławce, po tym jak kontuzjował ścięgno podkolanowe. Hawks mogli ryzykować, bo bez Lowry’ego nie ma komu w Miami przyspieszyć tempo i zaatakować rozrzedzoną obronę z ludźmi dopiero wracającymi się spod atakowanej tablicy.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułBucks dali łupnia gospodarzom w United Center
Następny artykułChris Paul znowu zabrał mecz w czwartej kwarcie

7 KOMENTARZE