45 punktów Butlera i Miami prowadzi 2-0 z Atlantą

20
fot. League Pass

Po wyrównanej pierwszej połowie Miami Heat prowadzili już 16 punktami przewagi na początku czwartej kwarty, zanim Atlanta Hawks zmniejszyli straty do trzech punktów. Wtedy Jimmy Butler w prywatnym runie 7-0 w crunchtime dał Miami HEAT playoffowe zwycięstwo.

MIAMI 115, ATLANTA 105 (2-0)

Bez LeBrona Jamesa, Luki Doncicia i nawet Kawhia Leonarda – i z Jaysonem Tatumem (imponująco) wspinającym się dopiero do tego poziomu – nieco brakuje w tych playoffach dużych guardów/point-skrzydłowych potrafiących kontrolować mecz na wielu płaszczyznach. Jest Jimmy Butler od niedzieli wyraźnie w wersji playoffowej.

Butler miał już 38 punktów, gdy przy stanie 104-101 na ponad dwie minuty przed końcem tak wynawigował nieudany switch Atlanty, że objechał Trae’a Younga do obręczy. W kolejnej, podobnej akcji – po tym jak Young został nie podwojony, tylko potrojony – trafił nad Deandre Hunterem swoją czwartą trójkę i prywatny run 7-0 zakończył punktami w kontrataku po przechwyceniu podania do Bogdanovicia.

Butler umieścił kilku obwodowych Hawks w kłopotach z faulami, trafił 4 z 7 trójek, 11 z 12 rzutów wolnych, rzucił 45 punktów z – na niego – aż 25 rzutów, zebrał 5 piłek, miał 5 asyst, 2 przechwyty i żadnego faulu i żadnej straty w statystycznie chyba najlepszym dotychczas pojedynczym występie w tych playoffach. HEAT byli +19 w jego 39 minut gry i -9 w pozostałych 9.

Bogdan Bogdanović aż 13 ze swoich 29 punktów rzucił w serii 15-3, która wróciła Hawks do meczu, po tym jak Caleb Martin na początku czwartej kwarty dał HEAT prowadzenie 94-78.

Trae Young 16 ze swoich 25 punktów rzucił do przerwy, trafił tylko 2 z 10 rzutów za trzy i popełnił 10 z 19 strat Hawks w tym meczu.

Hawks przez trzy dni w Miami stracili piłkę aż 37 razy.

Nie możesz rzucać miękkich podań przeciwko Top-5 skoordynowanej, switchującej, duszącej i bardzo aktywnie broniącej w drugiej linii obronie. Bez Clinta Capeli i z wywróconą do góry rotacją, Hawks brakuje zagrożenia lobami, które zwykle mają. Przydałoby się, żeby móc lepiej atakować trzecią linię obrony, czyli obręcz Miami, jej najsłabszy punkt.

Tyler Herro dodał 15 punktów z 11 rzutów, ale wciąż nie gra jeszcze dobrze w tych playoffach. Znakomicie za to spisuje się rezerwowy rozgrywający Miami Gabe Vincent, który tym razem rzucił 11 punktów i miał 3 asysty, po 8/7 w pierwszym meczu.

Nate McMillan dokonał kolejnych zmian w piątce i tym razem to John Collins wyszedł na centrze, zamiast Onyeki Okongwu. To był trzeci inny startujący center Atlanty w trzecim kolejnym meczu. Dodatkowo Kevin Huerter zastąpił w piątce Bogdanovica. Rozczarowuje dotychczas przede wszystkim Okongwu – 3 punkty, 21 minut – ale rotacje Atlanty nie przypominają tych z sezonu regularnego. Erik Spoelstra był w stanie od drugiej minuty trzeciej kwarty grać bez obu swoich centrów – mieli 7 fauli – i wtedy HEAT z PJ’em Tuckerem na centrze, bez gracza wyższego niż drzwi, otworzyli dwucyfrową przewagę

Hawks zagrali dużo lepiej niż w pierwszym meczu i kiedy nie tracili piłki, byli w stanie, do przerwy zwłaszcza, kombinacyjnym ruchem piłki kreować bardzo dobrej jakości trójki. Może u siebie będą trafiali je lepiej, niż tylko 10 z 36, ale znając ten skład Miami, można spodziewać się, że wyjdą w trzecim meczu na Hawks z tą samą agresją, z jaką wyszli na pierwszy mecz tej serii.

Mecz nr 3 w czwartek o godz. 1 już w Atlancie.

Poprzedni artykułBlowout Memphis na Minny w meczu nr 2
Następny artykułPhoenix Suns przegrali mecz i stracili Bookera z kontuzją

20 KOMENTARZE

  1. Jimmy Butler póki co przypomina siebie samego z bańki, zacierając złe wrażenie z zeszłorocznych PO. Herro się rozkręci, nie wiedzieliśmy jeszcze dominującego Bama. Ten zespół pomimo wyśmienitej gry w pierwszych dwóch meczach ma jeszcze sporo więcej do zaoferowania. Heat idą po finał.

    0