Wake-Up: Cleveland to ma. Gorąco na linii Chicago-Dirty Milwaukee

10
fot. NBA League Pass

W tych dniach Kevin Love przechadza się po parkiecie w Cleveland i rozdaje ciosy temu kto się napatoczy – lewy, prawy, pod brodę, w bebzon, w nosek, cyk. Zmemuj to, Dallas. Ale co można więcej napisać o meczu, w którym koszykarze obu drużyn w głębokim styczniu oddychali rękawami i rzutami wolnymi zbudowali dom z cegieł. Wszystko to działo się w dodatku w północnym Ohio, kiedy reszta stanu mówiła tylko o Joe Burrow i Bengals.

Tylko trzy mecze rozegrano w sobotę największego z futbolowych weekendów, czyli Divisional Round. Nie było niespodzianek, ot kolejny dzień sezonu regularnego w NBA. Nie wszystko jest jak Atletico wczoraj z Valencią.

Do gier:

Sacramento @ Milwaukee 127:133 T.Haliburton 24/12a – K.Middleton 34
OKC Thunder @ Cleveland 87:94 S.Gilgeous-Alexander 29/9z – D.Garland 23/11a
Indiana @ Phoenix 103:113 G.Bitadze 16/11z – B.Biyombo 21/13/5

1) Dean Wade miał z kim rozmawiać w szatni o swoim 1/5 z linii rzutów wolnych, bo Cleveland Cavaliers spudłowali aż 17 z 35 i tylko dlatego do ostatniej minuty grali u siebie zacięty mecz z przemęczonymi Oklahoma City Thunder, którzy w piątek oberwali w Charlotte.

Na 58 sek. przed końcem Shai Gilgeous-Alexander – 29 punktów – miał okazję zmniejszyć straty do czterech punktów, ale złapał tylko kątem oka rezerwowego “Markkanena” Cavaliers, pytająco “czy ktoś otworzył drzwi?”. Bo spudłował dwa swoje i Cavaliers pokonali Thunder 94:87.

Widziałem niestety ten mecz w całości i – no – nie.

Kiedy Darius Garland i Jarrett Allen będą mogli odpocząć? W dodatku to w Cleveland jest Weekend Gwiazd, więc trzeba przygotować dom dla gości.

Lauri Markkanen w trzeciej kwarcie mocno podkręcił kostkę, będący od miesiąca w dołku strzeleckim – świetny wcześniej – Cedi Osman go nie zastąpił i dziura Cleveland na głębokich skrzydłach tylko się rozrosła.

Garland z Allenem grali sobie swoje pick-n-rolle, pierwszy rzucił 23 punkty i miał 11 asyst, a na boczku Evan Mobley szkolił sobie swój koziołek i trafił nawet ważną trójkę w crunchtime w drodze do 15 punktów i zebrał też 17 piłek na najsłabszym frontcourcie ligi, który miał po prostu ciężki wieczór w Cleveland.

Jak wszyscy.

Joe Burrow is The Truth. Nie Baker, sory.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułAlex Caruso złamał nadgarstek i potrzebuje operacji
Następny artykułPistons odrzucili pierwszą ofertę Lakers za Jerami Granta

10 KOMENTARZE

  1. formuła #82 meczów w tej lidze ma wyłącznie biznesowe uzasadnienie. RS sprowadza się do liczenia rannych(kontuzje, urazy mniej/bardziej poważne) i trupów
    (kontuzje kończące sezon). Cała uwaga skupia się na wyborze do ASG- cyrku udającego sport oraz wyczekiwanie na newsy Woja i Shamsa związanego z trade deadline. Gdzieś w tym wszystkim za mało najważniejszego- zaciętych meczów, pojedynków gwiazd, sportowej jakości. Oby do playoffs. #niedzielnymaruda

    0