Odmłodzony 35-letni Horford

1
fot. NBA League Pass

W Bostonie mamy na razie dużą huśtawkę nastrojów. Świetne indywidualne popisy gwiazdorów i ich rozczarowująco słabe występy. Bolesne porażki i imponujące zwycięstwa. Ale jest tu też jeden zawodnik, który od początku prezentuje bardzo równą formę – Al Horford.

Przez ostatni rok nieco o nim zapomnieliśmy, ponieważ był na zesłaniu w Oklahomie, ale teraz ewidentnie odżył po powrocie do Bostonu. Podczas wczorajszego blowoutu w Miami mieliśmy tego kolejny dowód:

Przypomnijmy, że Al ma 35 lat.

Potwierdzają się słowa Ime Udoki, który już na starcie obozu treningowego mówił, że Horford chyba znalazł gdzieś fontannę młodości, bo jest w wyśmienitej formie. Może to po prostu Boston? Horford świetnie się tutaj czuł podczas poprzednich trzech sezonów w drużynie. Był ich kluczowym zawodnikiem, liderem szatni, pomógł Celtics dwa razy dojść do Finałów Wschodu i raz reprezentował ich w All-Star Game.

Horford i Boston idealnie do siebie pasowali, dlatego jeszcze przed wakacjami 2019 wydawało się niemal oczywiste, że zostanie tutaj. Miał podjąć opcję za $30 milionów, albo zrezygnować z niej tylko po to, żeby podpisać nowy kontrakt z drużyną. Celtics także chcieli go zatrzymać, ale potem ich drogi niespodziewanie się rozeszły kiedy rozpoczęły się rozmowy o nowej umowie. Agent Horforda znalazł ofertę za ponad $100mln, podczas gdy Danny Ainge nie chciał inwestować tak dużych pieniędzy w starzejącego się zawodnika, który dopiero co w minionym sezonie miał trochę kłopotów z kolanami.

W rezultacie Horford przeniósł się do Filadelfii. Dostał ostatnią dużą wypłatę i dołączył do drużyny, w której widział szansę na zdobycie mistrzostwa. Niestety w Sixers nie potrafił się odnaleźć u boku Joela Embiida i Ben Simmonsa. Rozegrał słaby sezon i szybko zrezygnowano z tego eksperymentu, już w kolejne wakacje wysyłając go do Thunder.

Zamiast walczyć o tytuł, trafił do drużyny w przebudowie, ale skorzystał na tym roku spędzonym w OKC, bo podczas gdy cała liga męczyła się z napiętym grafikiem i trudami skondensowanego sezonu, on mógł zregenerować siły i podreperować swoje zdrowie. Nie grał dużych minut, dostawał wolne w back-to-backach, a pod koniec marca został już na dobre odsunięty od gry, podczas gdy jego drużyna tankowała po piłeczki w loterii.

W sumie rozegrał tylko 28 meczów w barwach Thunder, a potem doczekał się kolejnego transferu. Lepszego chyba nie mógł sobie wymarzyć. Po dwóch latach wrócił do Bostonu. Wrócił zmotywowany, żeby przypomnieć o sobie i pokazać, że nadal jest wartościowym zawodnikiem. Odzyskał radość gry, bo jest w miejscu, które zna i w którym dobrze się czuje. I znowu ma o co grać, będąc częścią playoffowej drużyny. To wszystko zapewniło mu mnóstwo nowej energii, którą teraz prezentuje na boisku.

Kiedy Celtics robili ten transfer, chodziło przede wszystkim o pozbycie się kontraktu Kemby Walkera. Ten Horforda był po prostu mniejszym złem, ale nie było wiadomo czego mogą oczekiwać po 35-letnim podkoszowym. Co najwyżej miał zapewnić wsparcie młodszym kolegom, ponownie pełnić rolę mentora dla Roberta Williamsa i stać się ważnym głosem w szatni. Koledzy go uwielbiają, ale teraz daje drużynie dużo więcej niż tylko wsparcie weterana, bo gra niczym młodzieniaszek.

Zbiera, blokuje i walczy pod koszami jak nigdy wcześniej. Oczywiście to na razie dopiero siedem występów, ale po tych siedmiu meczach Al ma już prawie tyle samo bloków (21), co przez cały poprzedni sezon (26). Z średnią 3.0 jest obecnie liderem całej NBA i robi największą różnicę w defensywie Celtics. Z nim bronią najlepiej (DefRtg 96.3).

Na swoim koncie ma też już pięć double-doubles, czyli tylko jedno mniej niż przez cały rok w Philly. Dopiero wczoraj w Miami po raz pierwszy nie zanotował dwucyfrowej liczby zbiórek. I znowu – to na razie bardzo mała próbka, ale warto dodać, że w karierze Horford miał wcześniej tylko jeden sezon z średnią 10 zbiórek. Teraz zbiera 10.1. Nieco gorzej jest jeśli chodzi o skuteczność ofensywną, bo nie jest na razie zagrożeniem na dystansie (10/33), ale jest przydatną opcją obok liderów zdobywając 13.4 punktów i jak zwykle można też liczyć na jego podania (3.3 asyst).

Zobaczymy ile wystarczy mu sił i jak długo utrzyma się ta odkryta na nowo młodzieńcza energia, ale póki co Horford ma rewelacyjny początek sezonu. Nie wygląda na swoje 35 lat.

Poprzedni artykułWake-Up: Celtics zgasili Heat. Thunder znowu pokonali Lakers. Afera Sarvera
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (1032): Konsekwencje raportu Sarvera dla NBA

1 KOMENTARZ