Dniówka: Timberwolves mają jeszcze czas, ale nie mają na co czekać

6

NBA rozpoczyna 2020 rok od pożegnania Davida Sterna.

Zmarł były komisarz ligi David Stern

Legendarnego Komisarza. To dzięki Sternowi koszykówka NBA rozlała się po całym świecie i stała się tak popularna, że w latach 90-tych w wielu polskich podstawówkach miała nawet niewiele mniej kibiców niż piłka nożna. To dzięki niemu NBA jest obecnie tak świetnie prosperującym biznesem, z czego my tutaj też korzystamy robiąc nasz mały biznes internetowy. Informacja o jego planowanym odejściu ze stołka komisarza była jednym z pierwszych dużych tematów na samym początku istnienia Szóstego Gracza, tuż obok transferu Jamesa Hardena. Wtedy trudno było sobie wyobrazić NBA bez Komisarza Sterna, ale nawet o to zadbał, wychowując swojego następcę.

Trudno nie zgodzić się z LeBronem – obok twórcy tej gry, Stern to najważniejszy nie-koszykarz w historii koszykówki.

Dziękujemy Komisarzu, spoczywaj w pokoju.


fot. Carlos Gonzalez / Newspix.pl

2020 nie zapowiada się jako kolejny rok przeprowadzek największych gwiazd NBA. Poza Kevinem Love’m nie ma w tym momencie żadnego mocno sfrustrowanego gwiazdora, który wkrótce może poprosić o transfer, rynek wolnych agentów będzie najnudniejszy od lat, a zanim głównym tematem stanie przedłużenie Giannisa Antetokounmpo, musimy poczekać na to jak zakończy się ten sezon dla Milwaukee Bucks. Brakuje w tym momencie tematów, którymi tak bardzo żyliśmy przez dużą część poprzedniego roku, dlatego amerykańskie media szukają gdzie się da, na siłę próbując znaleźć jaką nową dramę i tym sposobem pojawiły się spekulacje dotyczące Karla-Anthony’ego Townsa.

Początkowo były doniesienia, że jest on na celowniku New York Knicks, ale to można było potraktować tylko jako kolejny pretekst do żartów z organizacji Jamesa Dolana. Później jednak doszedł też raport z San Francisco, o tym, że Golden State Warriors uważnie monitorują sytuację Townsa, który jest podobno nieszczęśliwy w Minnesocie. Szum stał się nieco większy, bo prawie każda drużyna chciałby mieć tak niesamowicie utalentowanego gracza jak KAT, dlatego zaczęły pojawiać się pytania czy Timberwolves powinni się już obawiać? W końcu to jedna z najgorszych organizacji w NBA, która marnowała już najlepsze lata gry swoich gwiazd, a Towns może nie mieć tyle cierpliwości co Kevin Garnett czy Kevin Love.

Zanim jednak zaczniemy konstruować możliwe scenariusze wymian z udziałem Townsa, zacznijmy od tego, że nie minęła nawet jeszcze połowa pierwszego sezonu jego nowego, 5-letniego kontraktu. Timberwolves mają go podpisanego do 2024 (!) roku (i co ważne – bez żadnej wcześniejszej opcji gracza). Oczywiście od razu można przypomnieć, że dłuższa umowa wcale nie miała znaczenia w przypadku transferu Paula George’a, ale mimo wszystko to Wolves nadal kontrolują sytuację. Nadal mają jeszcze sporo czasu.

Nie można też zapominać, że to dopiero pierwszy rok pracy Gerssona Rosasa. Na razie nie zrobił jeszcze rewolucji w składzie, ale zmienia kulturę organizacji, skupia się na budowaniu silnych relacji wewnątrz drużyny, rozwijaniu zawodników (w tym Andrew Wigginsa) i tworzeniu zespołu, który najlepiej wykorzysta możliwości ich lidera. Zaufał Ryanowi Saundersowi, który jest blisko z Townsem, a w wakacje starał się też ściągnąć do Minnesoty przyjaciela swojego gwiazdora. D’Angelo Russell wybrał jednak maksymalne pieniądze i ciepłą pogodę w Bay Area, więc Rosas ostatecznie nie wykonał żadnego znaczącego ruchu. Dodał tylko kilku role playerów, z których dobry Jake Layman jest od ponad miesiąca kontuzjowany, a Noah Vonleh nie potwierdził swojej wartości.

Wolves przystępowali do tego sezonu z mało przekonywującym składem i było wiadomo, że będzie brakowało wsparcia Townsowi, więc ich obecny bilans nie powinien dziwić. Wygląda jednak gorzej, ponieważ zanotowali zaskakująco udany początek, co dało złudną nadzieję, po czym w grudniu zostali sprowadzeni na ziemię serią 11 porażek. Bo Andre Wiggins może jest lepszy, poprawił efektywność (więcej trójek i rzutów w paint) i wreszcie robi nieco więcej na parkiecie (najwyższe wskaźniki asyst i zbiórek w karierze), ale nie utrzymał poziomu z gorącego startu (30% za trzy w ostatnich 15 meczach) i nadal daleko mu do bycia zawodnikiem na miarę swojego max-kontraktu.

KAT ma prawo być niezadowolony, bo Wolves przegrywają, a on jest poza grą lecząc swoją najpoważniejszą jak dotąd kontuzję w karierze. Stracił już 8 meczów, a przypomnijmy, że przez pierwsze cztery lata w lidze opuścił tylko pięć. Ale mimo wszystko nie pokazuje frustracji. Wręcz przeciwnie, dba o pozywaną atmosferę w szatni.

Dopóki Wolves mają Townsa, mają nadzieję na lepszą przyszłość, dlatego nie pozwolą sobie tego odebrać i teraz priorytetem jest zbudowanie wokół niego jak najlepszej drużyny. Mają jeszcze czas, ale trzeba to zrobić jak najszybciej, bo widać, że reszta ligi tylko czeka na kolejne potknięcie Wolves. Presja już rośnie, więc nie ma na co czekać. Rosas musi postarać się, żeby w kolejnym sezonie Wolves stali się ważnym graczem na Zachodzie, dlatego już teraz przed trade deadline może szukać wzmocnień. Tylko jaki ma plan?

Czy wystarczy mu cierpliwości, żeby stawiać na młodzież, czy może chcąc szybszych wyników, będzie polować na sprawdzonych weteranów? Do przehandlowania ma przede wszystkim schodzący kontrakt Jeffa Teague’a ($19mln), ale też korzystną umowę Roberta Covingtona (będzie zarabiał średnio $12mln jeszcze w dwóch kolejnych sezonach). Covington obecnie trafia tylko 33.5% za trzy, ale to przydatny 3-and-D zadaniowiec, dlatego może mieć sporą wartość na rynku i może uda się za niego wyciągnąć pick w pierwszej rundzie draftu. Tylko, czy to jest to, o co chodzi Wolves? Czy chcą kolejnego młodego gracza, na którego będzie trzeba poczekać? 21-letni Jarrett Culver to obiecujący talent i mocno na niego stawiają, dając mu duże minuty w roli startera, ale kiedy będzie gotowy pomóc w wygrywaniu? Czy Josh Okogie stanie się kimś więcej niż defensorem bez rzutu? Czy ta młodzież zdąży rozwinąć się zanim Towns będzie miał dość i poprosi o transfer? Może Wolves powinni obrać inny kierunek i poświęcić nieco z tego młodego talentu, żeby zdobyć graczy, którzy już teraz pomogą? Może właśnie powinni trzymać się Covingtona, który dobrze pasuje on do Townsa. Zwłaszcza, że nawet teraz, mimo że są 9 meczów na minusu, tylko 2.5 dzieli ich od ósmego miejsca, więc teoretycznie mogą jeszcze wrócić do wyścigu o playoffy.

Rosas ma miesiąc, żeby coś wymyślić.

Dzisiaj do Minnesoty przyjeżdżają Warriors i będą mogli z bliska sprawdzić jaka atmosfera panuje w Timberwolves.

(9-26) Golden State @ 3w4b2b (12-21) Minnesota 2:00

Wolves odbili się po serii porażek wygrywając dwa (oba po dogrywce) z czterech ostatnich spotkań, a wczoraj mimo nieobecności Wigginsa i Townsa prowadzili zaskakująco wyrównany pojedynek w Milwaukee. Towns trenuje coraz intensywniej, ale nadal nie znamy przewidywanego terminu jego powrotu. Warriors będą ponownie bez Russella.

(13-23) Charlotte @ (10-23) Cleveland 1:00

Cleveland Cavaliers mieli udaną końcówkę grudnia zanim oberwali w Sylwestra w Toronto, bo wcześniej wygrali cztery z pięciu meczów. Dobrze też wtedy spisywał się Love, który zanim opuścił wizytę w Minnesocie zaliczał 22-11 trafiając 47% trójek. Mecz w Toronto miał jednak dużo słabszy i znowu górę wzięła frustracja.

Na nowy rok pojawiła się jednak nadzieja dla Kevina, że wkrótce wyrwie się z Cavs, bo według Marca Steina z NY Times, w Cleveland panuje optymizm, że uda się go wytransferować przed trade deadline.

(23-10) Denver @ (22-12) Indiana 1:00

Podczas gdy Nikola Jokić rozkręcił się w grudniu, w Denver nadal czekają na Jamala Murraya. W wakacje Nuggets dali mu maksymalne przedłużenie, chcąc pokazać swoją wiarę w jego talent, ale on jak na razie potwierdza tylko słowa krytyków, bo od początku wyglądało na to, że pospieszyli się z tym maxem. Jest jednym z rozczarowań tego sezonu i zamiast zbliżać się do poziomu All-Stara, ma gorsze rozgrywki niż poprzednie. Jak na super snajpera Murray trafia niewiele trójek (1.7 na mecz), do tego w grudniu jego skuteczność zza łuku spadła do 31% i tylko w pojedynczych meczach udało mu się naprawdę rozstrzelać. Póki co ma więcej występów z jednocyfrową zdobyczą niż tych, w których rzucił 30 punktów.

Indiana Pacers zakończyli miniony rok efektownym zwycięstwo z Sixers, ale znowu stracili Malcolma Brogdona, który wrócił po trzech meczach i zdążył rozegrać ledwie 8 minut, zanim usiał na ławce z urazem pleców.

(23-11) Toronto @ (24-9) Miami 1:30

Miesiąc temu Miami Heat byli pierwszą drużyną, która pokonała gospodarzy w Toronto. Teraz Raptors przyjeżdżają wziąć rewanż do hali, która pozostaje najtrudniejszą do zdobycia w całej lidze. Heat są 15-1 przed własną publicznością, a do tego dzisiaj będą chcieli odbić sobie wpadkę w Waszyngtonie.

(16-16) Brooklyn @ (21-12) Dallas 2:30

Brooklyn Nets liczyli na powrót Carisa LeVerta podczas obecnej trasy wyjazdowej, ale on nadal nie jest jeszcze gotowy do gry. A przydałby im się zastrzyk nowej energii, ponieważ w ostatnim czasie wpadli w duży ofensywny dołek i przegrali już sześć z dziewięciu meczów, trafiając w tym czasie tylko 40.8% rzutów z gry i poniżej 29% trójek.

Dallas Mavericks mogą być bez Kristapsa Porzingisa, a na pewno nie zagra Tim Hardaway.

(18-15) Oklahoma City @ (14-18) San Antonio 2:30

W minionej dekadzie pojedynki Spurs z Thunder były jednym z najlepszych na Zachodzie. Teraz to już nie starcie na szczycie, ale też może być ciekawie, bo to drużyny zajmujące obecnie dwa ostatnie playoffowe miejsca na Zachodzie.

Thunder mieli niezwykle udany koniec tego bardzo trudnego dla nich roku, w którym zakończyła się era Russella Westbrooka. W grudniu wygrali 11 z 15 meczów, zaliczając drugi najlepszy bilans w całej lidze razem z Heat. Spurs tymczasem po raz pierwszy od 1996 zakończyli rok kalendarzowy z ujemnym bilansem. Ale w grudniu nieco się odbili (7-5), podczas gdy ich rywale częściej przegrywali i mimo wszystko wchodzą w nowy rok w najlepszej ósemce Zachodu.

(13-21) Memphis @ (12-22) Sacramento 4:00

Sacramento Kings byli najgorszą drużyną minionej dekady. Wygrali najmniej meczów i ani razu nie byli w playoffach, a żeby jeszcze ładnie podkreślić ten fatalny kres w historii klubu, na koniec zanotowali serię 8 porażek. Szybko spadają w tabeli, są już nawet za plecami przebudowujących się Memphis Grizzlies, a po piętach depczą im przedostatni w tabeli New Orleans Pelicans.

Pierwszym postanowieniem na nowy rok w Sacramento jest przyspieszenie gry. Mówią o tym De’Aaron Fox i Buddy Hield. Chcą wrócić do biegania i grania, które było ich wizytówką w poprzednim sezonie (3. tempo w lidze) zanim nagle stali się najwolniejszą drużyną NBA (obecnie tempo 97.48).

(12-22) Detroit @ (24-11) LA Clippers 4:30

Blake Griffin wraca do LA, ale z powodu bolącego kolana raczej nie zagra przeciwko byłej drużynie. Rok temu w połowie stycznia rzucił 44 punkty w Staples Center i Detroit Pistons pokonali zespół Danilo Gallinariego, Tobiasa Harrisa i Marcina Gortata.


(13-23) Charlotte @ (10-23) Cleveland 1:00
(23-10) Denver @ (22-12) Indiana 1:00
(23-11) Toronto @ (24-9) Miami 1:30
(9-26) Golden State @ 3w4b2b (12-21) Minnesota 2:00
(21-12) Utah @ (12-21) Chicago 2:00
(16-16) Brooklyn @ (21-12) Dallas 2:30
(18-15) Oklahoma City @ (14-18) San Antonio 2:30
(13-21) Memphis @ (12-22) Sacramento 4:00
(12-22) Detroit @ (24-11) LA Clippers 4:30

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (842): RIP David Stern
Następny artykułPierwsze wyniki głosowania do All-Star Game

6 KOMENTARZE

  1. Skoro masz w składzie Townsa, Wigginsa, Teague’a, Covingtona i robisz 11 porażek z rzędu, to znaczy że jedynym rozwiązaniem jest zaoranie organizacji i przeniesienie swoich talentów do jakiegoś Seattle. Jaki lepszy trzon na papierze możesz stworzyć w Minnesocie?

    0