Flesz: NBA zrobiła prezent starym mistrzom z San Francisco

7
fot. newspix.pl

Problem z Willie’m Cauley-Steinem w Sacramento sprowadzał się na końcu do tego, że Willie też chciał trochę tego nowego życia, które otrzymują środkowi NBA. Mało który nierzucający za trzy center ma tak poprawny technicznie rzut, tymczasem w poprzednim sezonie tylko 7% jego prób z gry pochodziło spoza promienia 4,9 metrów, w tym zaledwie jeden był za trzy (drugi był rzutem z połowy).

Wraz z emerżęnsją duetu Bagley/Giles zaczął tracić minuty i grał gorzej. Na koniec jego agent otwarcie już w czerwcu mówił, że Willie chce nowego startu, więc nie chce też, aby Kings uczynili go zastrzeżonym wolnym agentem. Nie uczynili i w ten sposób trafił do Golden State Warriors. Zanim się jednak to wszystko wydarzyło, Willie do All-Star Game wyraźnie liderował Kings w plus/minus (+80), będąc od pierwszych tygodni sezonu regularnego członkiem najlepszych piątek, tercetów i duetów Kings, w zestawie z De’Aaronem Foxem. Przypomniałem sobie w ostatnim tygodniu dlaczego tak było, oglądając jego klipy: mimo braku zagrożenia “pop” w akcjach pick&roll, Willie zdobywał w poprzednim sezonie bardzo dobre 1.15 PPP jako klasyczny roler (60% skuteczności), mając jeszcze tu sporo do nauczenia się w kwestii timingu i techniki stawiania zasłon.

Przejdźmy teraz do Warriors, zamieńmy Foxa na D’Angelo Russella, wstawmy Willie’ego i mamy część ofensywy Dubs w przyszłym sezonie. Co jeśli rywale nie będą go kryć daleko od kosza? Willie potrafi – bo lubi, bo chce – zrobić kozioł, wjechać do obręczy i skończyć z góry. To najlepszy ze sposobów, jeśli masz 213 cm wzrostu i ktoś nie kryje cię siedem metrów od kosza. A być może to Warriors będą tymi, którzy wreszcie pozwolą mu rzucać.

Choć w obliczu kontuzji Klay’a i odejścia Andre Iguodali martwi mnie bardziej obrona Warriors niż ich atak, to granie dobrej ofensywy wydaje się w dzisiejszych czasach bardziej kluczowe w NBA na przestrzeni 82-meczowego sezonu regularnego. W opublikowanym w tym tygodniu wywiadzie z Rachel Nichols Draymond Green mówi o sobie w trzeciej osobie nie raz, ale dwa razy w jednym zdaniu, ale mówiłby tak o sobie nawet gdyby nie podpisał niedawno zaskakującego i przyjaznego klubowi nowego kontraktu. Ten kontrakt, w mojej opinii, jest doskonały dla wszystkiego co Warriors chcą w przyszłym sezonie zrobić. Obawiałem się, że jego rok kontraktowy może podminować cały sezon.

Między Rondem a Palmą (797): Nowy kontrakt Draymonda

Wczoraj przypomniałem kiedy Warriors mieli będą z powrotem Klay’a Thompsona: “początek grudnia-początek lutego”. Takie pojawiły się informacje z obozu Warriors tuż po operacji 2 lipca. Spróbujmy być bardziej specyficzni i znajdźmy medianę: “początek stycznia”. Jeszcze bardziej: dajmy na to 1 stycznia, czyli tylko 6 miesięcy po zerwaniu ACL w lewym kolanie. Szybko, ale zerwanie 1) nie było ponoć tak rozległe (Thompson nawet, jak pamiętamy, próbował je rozbiegać), 2) Thompson atakuje rehab i wydaje się być bardzo zdeterminowany.

Zobaczmy więc jak do końca tego roku wygląda opublikowany w poniedziałek terminarz Warriors. Zapytasz: dlaczego to robię? Ponieważ po wszystkich zmianach, do których w to lato doszło, to właśnie osłabieni Warriors mogą być najbardziej interesującą historią przyszłego sezonu: stary mistrz wraca z nowym swagiem, ale też z kontuzjami, z odmienioną szatnią i przede wszystkim z plotkami transferowymi, które z tygodnia na tydzień mogą stawać się coraz głośniejsze. Ba, ludzie będą wstawiać D’Angelo Russella w Trade Machine po każdej porażce.

Początek sezonu

San Francisco Warriors(!) aż 5 z pierwszych 7 meczów rozegrają u siebie. Rozpoczną sezon trzeciego dnia, w czwartek 23 października, oficjalnym otwarciem Chase Center i meczem przeciwko Los Angeles Clippers, którzy mogą być wtedy jeszcze bez rehabilitującego oba barki Paula George’a (Z). Następnie jadą na back-2-back do Oklahoma City (Z) i Nowego Orleanu (P). Sześciomeczowy postój u siebie rozpoczną 30 października meczem z Suns (Z), następnie grają back-2-back u siebie ze Spurs (Z) i Hornets (Z), kończąc meczem z Trail Blazers (P). Po tych pierwszych siedmiu meczach Stephen Curry powinien zacząć stabilizować swoją pozycję jako jeden z kandydatów do MVP. Steve Kerr podkreśla, że kluczowe będzie dla Russella rozwijanie gry bez piłki, puszczając nam jednocześnie oko: Curry może się wrócić do roli z jego wielkiego, bezdyskusyjnego MVP sezonu 2015/16.

Możesz oczywiście krzyczeć “George zagra i jak to? Mają pokonać Clippers?!”. Możesz też jednak zauważyć, że przyjazd przemeblowanych Trail Blazers nie musi skończyć się ich zwycięstwem. Gregg Popovich umie scheme’ować przeciwko Kerrowi i też będzie ze Spurs sprawdzał nowych Warriors, ale myślę, że 5-2 na start sezonu jest jak najbardziej w zasięgu Dubs, z uwagi przede wszystkim na fakt, że mają Top-3 duet NBA i aż pięć meczów w domu. Wtedy też może ruszyć w mediach narracja “Nie zapominajcie o Warriors!”.

Listopad

Trzymeczowa trasa w cztery dni rusza w Houston (P) i kontynuowana będzie back-2-backiem w Minnesocie (Z) i ponowną wizytą w Oklahomie (P). Po tym Dubs wrócą na jeden tydzień do Kalifornii, gdzie po jednym dniu przerwy grać będą u siebie z Jazz (Z), potem czeka ich wyjazd w ESPN z Lakers (P) i mecz u siebie z Celtics (Z).

Następnie ruszą w trasę na kolejne 3 mecze w 4 dni: Nowy Orlean (P), Memphis (Z), back-2-back w Dallas (P) i skończą w Utah czwartym meczem w ciągu sześciu dni (P). Po tym czekają ich dwa mecze w domu – znów Thunder (Z) i Bulls (Z) – przed przelotem 28 listopada na trasę wyjazdową po Konferencji Wschodniej, którą 29.11 rozpoczną w Miami (Z).

Przewidywany bilans do tego czasu: 12-8, a w najgorszym wypadku w okolicach 0.500. Terminarz nie jest trudny: bez Sixers, bez Bucks, tylko raz z Houston i Lakers, a z Clippers na samym początku. Jeśli bilans do tego momentu będzie lepszy niż “12-8”, oznaczało to będzie, że Curry rzuca po 35 punktów na mecz i jest nie tyle co kandydatem, ale głównym faworytem do nagrody MVP.

Grudzień

Po wizycie w Miami naturalnie przychodzi następna część florydzkiego back-2-backu, czyli po dniu przerwy wizyta w Orlando (Z). Następnie w terminarzu jest klasyczny back-2-back w Atlancie (P) i po dniu przerwy przyjazd Curry’ego do Charlotte (Z). Trasę Warriors skończą w Chicago (P).

Od 9 do 28 grudnia aż 8 z 10 spotkań Warriors rozegrają w San Francisco: Grizzlies (Z), Knicks (Z), Kings (Z), Pelicans (Z), Timberwolves (Z), świąteczny mecz z Rockets (P), następnie z Suns (Z) i Mavericks (Z). Wszyscy, poza Rockets, nie zagrali w poprzednim sezonie w play-offach. Przedzielą to wyjazdy do Utah (P) i Portland (P), a rok zakończą Warriors sylwestrem w San Antonio (P).

Podsumowanie

21-14 tu gdzie siedzę, to nie jest optymalny bilans Warriors do końca roku kalendarzowego. Jeżeli zacząłeś czytać od tego miejsca, szczęka może ci jednak opaść. Dlatego powinieneś wyżej zobaczyć jak łatwy jest terminarz mistrzów Zachodu. Warriors z dniem 1 stycznia mogą mieć nawet na koncie 23-24 zwycięstwa, za to w zupełnie najgorszym wypadku – pomijając oczywiście potencjalne kontuzje Curry’ego czy Greena – być zespołem na poziomie 0.500 przed powrotem Klay’a. A mówimy o najgorszym wypadku.

Dużo ludzi może się więc zdziwić jak dobrzy są Warriors! Może nastąpić nawet przehajpowanie: przereagowanie na zaskoczenie. Ale po raz pierwszy przeczytałeś to tutaj we Fleszu i to nawet nie w tym Fleszu, tylko w kilku lipcowych: nie zapominaj o Warriors.

Poprzedni artykułTyronn Lue bliski dołączenia do Clippers w roli asystenta
Następny artykułDeMarcus Cousins zerwał ACL’a

7 KOMENTARZE

  1. Taki bilans, który przewidujesz oznacza, że GSW będą się zarzynać grając dwójką Curry / Draymond po 40 minut.

    “Przewidywana rotacja: Curry, Russell (Burks), *Thompson* (McKinnie/Robinson III), Green (Spellman), Cauley-Stein (Looney)”

    0
  2. Jedna rzecz w tej narracji za mną nie przemawia. Gdzie Curry będzie miał tyle miejsca na boisku jak obok niego nie będzie Klaya i KD? Gdzie w piątce będzie co najmniej dwóch zawodników którzy będziesz chciał żeby rzucali.

    0