Dniówka: Przed Bucks trudne decyzje i ważne wakacje, ale GM Horst wie o robi

1
fot. AP Photo

To ich szóste playoffy z rzędu. Tylko raz nie rozpoczęli ich od porażki w meczu otwarcia, dwa poprzednie kończyli sweepami z drużyną LeBrona Jamesa, a kiedy wcześniej spotkali się z Cleveland Cavaliers w swoich pierwszych finałach konferencji, w sześciomeczowej serii byli gorsi aż o 93 punkty. Playoffy dla Toronto Raptors to dotychczas był głównie czas rozczarowań, niespłonionych nadziei i bolesnych porażek, dlatego tym lepsza jest ich obecna historia. Bo nie tylko, że wreszcie wygrali Wschód, ale zrobili to w stylu, który w poprzednich latach był nie do pomyślenia w Toronto. Zawsze w trudnych momentach wymiękali, nie wykorzystywali swoich szans, natomiast teraz podnieśli się po dwóch porażkach na starcie, przetrwali długi pojedynek z dwiema dogrywkami, a w dwóch ostatnich meczach odrabiali dwucyfrową stratę w drugiej połowie i zapewnili sobie historyczny awans do wielkiego finału wygrywając cztery razy z rzędu.

Kawhi Leonard robi ogromną różnicę, jest najlepszym zawodnikiem tych playffów, ale ten sukces to oczywiście nie tylko zasługa jednego gracza. Przecież świetnie pamiętamy jak jeszcze po pierwszych meczach serii wydawało się, że Raptors są bez większych szans, bo ile może zdziałać osamotniony i zmęczony gwiazdor przeciwko tej głębokiej drużynie rywali? Potem jednak role się odwróciły. To nagle Kawhi miał więcej wsparcia, to ich ławka rezerwowych była dużo lepsza (w trzech ostatnich meczach aż 115-61) i w Game 6 ten decydujący run 26-3 pociągnęli nawet pod nieobecność swojego gwiazdora. Pamiętacie jeszcze jak w poprzedniej rundzie Raptors umierali, gdy tylko Kawhi choć na chwilę siadał na ławkę?

Raptors rozgryźli rywali i teraz mogą przygotowywać się do finałowego pojedynku, podczas gdy w Milwaukee muszą poradzić sobie z bardzo rozczarowującym finiszem tego tak udanego dla nich sezonu. Przecież jeszcze tydzień wcześniej wydawali się pewnie zmierzać w stronę finału i Paul Pierce, który przekreślił ich szanse po meczu otwarcia poprzedniej rudny, teraz oznajmił na twitterze, że Bucks to mają

Przez cały sezon byli świetnie funkcjonującą maszyną, która zdominowała ligę i przeszła się też po dwóch pierwszych rundach playoffów. Mieli kandydata na MVP, głęboki skład, nowoczesną ofensywę opartą na trójkach i punktach spod kosza, a do tego najlepszą defensywę w całej NBA, ale na koniec okazało się, że to wszystko nie wystarczyło, żeby wygrać Wschód. Na koniec maszyna się zacięła. Giannis Antetokounmpo miał problem z przebiciem się przez defensywę rywali, brakowało mu wsparcia od jego najlepszych kolegów (Khris Middleton i Eric Bledsoe zdobywali razem tylko 23.9 punktów w finałach Wschodu, ponad 11 mniej niż w sezonie zasadniczym), cała drużyna nie mogła wstrzelić się zza łuku (tylko 31% w serii), potem wyłączona została również ich gra w transition (tylko 15.3 punktów z kontry w trzech ostatnich meczach, wcześniej w playoffach 22.3) i do tego obrona zaczęła się coraz bardziej gubić.

Antetokounmpo nie był już MVP. Nie potrafił poprowadzić swojej drużyny tak, jak zrobił to Leonard, który poza zdobywaniem ważnych punktów, odegrał równocześnie kluczową rolę w ograniczeniu lidera Bucks. Giannis trafił 35.3% z gry i uzbierał tylko 30 punktach w 160 posiadaniach, w których pilnował go Kawhi. W całej serii zdobywał średnio 22.7 punktów przy 45% z gry, podczas gdy w poprzednich dwóch rundach było to 27.1 i 51%. Próbował atakować i pociągnąć Bucks, ale zderzał się tylko z murem ustawionym przez obrońców. Trafił co prawda też 5/11 zza łuku w trzech ostatnich meczach, co wygląda dobrze, ale to są rzuty, których Raptors się nie bali i byli szczęśliwi gdy je oddawał. Giannis musi dalej pracować nad swoim jumperem, żeby nie być tylko zagrożeniem w pomalowanym, ale też powinien poprawić czytanie obrony, podejmowanie decyzji i znajdowanie kolegów. W tym roku zrobił kolejny ważny krok w swoim rozwoju, ale Kawhi pokazał, że jeszcze trochę mu brakuje, żeby stać się królem Wschodu. Ma jednak dopiero 24 lata i wszystko przed nim, a z tej lekcji na pewno wyciągnie wnioski.

Każdy wielki zawodnik musi ponieść swoje porażki, zanim wejdzie na szczyt, a znając podejście i etykę pracy Antka, można być pewnym, że w kolejnym sezonie wróci jeszcze lepszy. Pytanie tylko jak wtedy będzie wyglądała jego drużyna? Czy Bucks spróbują przebić się na szczyt trzymając się tego samego składu, czy może dojdzie do poważnych zmian w Milwaukee? Przed nimi niezwykle ważne wakacje, trudne decyzje do podjęcia i dużo znaków zapytania, ponieważ Khris Middleton, Brook Lopez, Malcolm Brogdon i Nikola Mirotić będą wolnymi agentami, a do tego George Hill, Pat Connaughton i Sterling Brown mają niegwarantowane kontrakty.

Maciek pisał już o tym, że Lopez wydaje się być kluczowym elementem tej układanki w offseason i pierwsze doniesienia z Milwaukee także sugerują, że zatrzymanie go będzie dla nich priorytetem. Jednak taż zatrzymanie go to dla nich największe wyzwanie, ponieważ nie mają do niego praw Birda i bez większych roszad, nie będą w stanie zaproponować mu więcej niż mid-level exception za $5.7mln. To i tak znacząca podwyżka z obecnych $3.3mln, ale jego wartość przez ten sezon poszła znacznie bardziej w górę i pewnie znajdzie się sporo drużyn gotowych mu zapłacić. Dlatego nawet jeśli Brook będzie chciał zostać w Milwaukee, może potrzebować większej zachęty. Bucks mogą trochę pomanewrować i zwolnić około $10mln cap sapce’u, jeśli zatrzymają tylko prawa do Middletona i Brogdona. Tylko, że wtedy mocno osłabią swoją ławkę, a nadal nie będzie pewności czy to wystarczy na Lopeza. Inną możliwością szukania pieniędzy i zwiększenia elastyczności jest próba przehandlowania Tony’ego Snella, który ma jeszcze dwa lata umowy za ponad $23mln, a w playoffach spędził na parkiecie w sumie ledwie 28 minut.

Zatrzymanie Middletona może być natomiast najbardziej kosztowne, ponieważ znajdzie się on w drugim szeregu gwiazd na rynku wolnych agentów i niemal na pewno otrzyma ofertę maksymalnego, czteroletniego kontraktu za około $140mln. Bucks mogą przebić to dodając dodatkowy piąty rok, ale pozostaje też pytanie czy chcą wydawać na niego aż tak duże pieniądze? Middleton ma za sobą dobry sezon, został All-Starem, ale czy to jest gracz na miarę drugiego gwiazdora, który pomoże Antkowi doprowadzić drużynę do mistrzostwa? W serii z Raptors nie było tego widać, choć nie można też pominąć pracy jaką wykonywał w obronie przeciwko Leonardowi, co też pewnie odbiło się na jego grze w ataku. Niewątpliwie ma dużą wartość jako two-way player, a jeśli go stracą, jak znajdą inną drugą opcję?

Brogdon, który w tym sezonie imponował efektywnością dołączając do elitarnego klubu 50/40/90, będzie zastrzeżonym wolnym agentem, więc w jego przypadku Bucks przynajmniej będą mieli kontrolę i ostatnie słowo, choć trudno powiedzieć czy wyrównają każdą ofertę. Ile będą gotowi wydać na swój backcourt, bo już wcześniej przecież uzgodnili przedłużenie z Bledsoe na $70mln za cztery lata (wtedy wyglądało to na bardzo dobry deal i nadal może nim być jeśli patrzymy na sezon zasadniczy, ale też można mieć jeszcze większe wątpliwości, bo drugi rok z rzędu Bledsoe zawiódł w ważnym momencie playoffów. Rok temu był fatalny w serii z Celtics, a teraz zniknął w finałach Wschodu). Brogdon prawdopodobnie będzie oczekiwał podobnych pieniędzy, a zainteresowanie na rynku może tylko podbić cenę, chyba, że drużyny będą obawiały się jego zdrowia, bo w dwóch kolejnych sezonach stracił sporo meczów. To jest szansa Bucks, że uda się go zatrzymać na rozsądnych warunkach.

W wymianach za Hilla i Mirotica Bucks oddali w sumie jeden pick w pierwszej rundzie i aż pięć w drugiej, dlatego pewnie woleliby, żeby to nie była tylko cena za kilka miesięcy ich usług. Tym bardziej, że Hill miał bardzo dobre playoffy i odegrał kluczową rolę w serii z Celtics, a Mirotić przydawał się jako tymczasowy starter (choć w playoffach trafiał tylko 29% za trzy, a Game 6 przesiedział na ławce) i obaj mogą stanowić o sile ławki Bucks. Tylko, że zatrzymanie Hilla na jego obecnym kontrakcie w opcji na $18mln wydaje się nie wchodzić w grę, zwłaszcza, że tylko milion jest gwarantowany. Musieliby uzgodnić z nim warunki niższej umowy, ale pamiętając jak Hill poszedł po kasę do Sacramento, teraz jeśli ktoś inny się do niego zgłosi, też może wybrać lepsze warunki finansowe, niż szasnę wygrywania w Milwaukee. Mirotić natomiast będzie pewnie oczekiwał utrzymania swoich zarobków w okolicach $12mln, a shooting jest bardzo w cenie, więc nie powinien narzekać na brak ofert.

Tak więc wydaje się niemal niemożliwe, żeby Bucks udało się zatrzymać ich wszystkich, a nawet jeśli pokombinują tak, żeby większość z nich nadal mieć u siebie, będzie to oznaczało ogromne koszty, również związanie z podatkiem, którego teraz udało im się uniknąć. Wiadomo jednak, że nie mogą za bardzo kierować się kosztami, ponieważ stawką jest nie tylko kolejny sezon, ale przyszłość drużyny – muszą przekonać Antetokounmpo, że zapewnią mu warunki do wygrywania. Za rok zaproponują mu rekordowe przedłużenie ($247mln/5), a już od razu po zakończeniu Game 6 mieliśmy pierwsze doniesienia o tym, jak sukces drużyny może przesądzić o jego decyzji pozostania w Milwaukee.

Dlatego przed generalnym managerem Jonem Horstem bardzo pracowite wakacje i dużo trudnych decyzji. Z jednej strony będzie presja, żeby zatrzymać najważniejszych zawodników i utrzymać ten świetne funkcjonujący trzon drużyny. Z drugiej strony presja, żeby nie przepłacić i zadbać o przyszłą elastyczność, podczas gdy wszyscy wolni agenci będą oczekiwali jak największych wypłat = docenienia ich roli w tym niezwykle udanym sezonie drużyny. Z trzeciej strony będzie też presja, żeby poprawić i wzmocnić zespół, bo teraz czegoś zabrakło.

Ale Horst póki co świetnie sobie radzi, dlatego wydaje się, że można mu zaufać. Będzie wiedział co robić. To był dopiero jego drugi roku w roli GM’a, a już udało mu się wykorzystać posiadanie takiego gracza jak Antetokounmpo i zbudować wokół niego zespół na 60 zwycięstw. W poprzednim sezonie zrobił transfer po Erica Bledsoe i zwolnił Jasona Kidda. Rok temu zatrudnił Mike’a Budenholzera, co było jak na razie jego najważniejszym ruchem, ale też kluczowa była potem współpraca z trenerem i dobranie odpowiednich zawodników do jego systemu gry. Pozwolił odejść Jabariemu Parkerowi, ukradł z runku Lopeza za małe pieniądze i podpisał przydatnego zadaniowca Pata Connaughtona ($3.4mln/2), po czym już w trakcie sezonu pozyskał Hilla i Mirotica.

Warto przypomnieć, że kiedy Horst został zatrudniony w 2017 roku był najmłodszym GM’em w lidze i właściwie trochę przez przypadek objął tę funkcję. Bucks początkowo mieli zupełnie inny plan i rok przed rozstaniem z Johnem Hammondem zatrudnili Justina Zanika, który miał być jego następcą. Kiedy jednak nadszedł moment zmiany generalnego managera, struktura właścicielska w Bucks okazała się poważną przeszkodą, ponieważ nie było wśród właścicieli jednomyślności. Dlatego rozpoczęli proces poszukiwań, podczas którego Zanik był jednym z kandydatów i ostatecznie znalazł się w finałowej dwójce razem z Arturasem Karnisovasem. Wtedy Nuggets pokrzyżowali im plany. Postarali się, żeby nie stracić swojego managera i Karnisovas dostał awans na stanowisko GM’a w Denver. Co do Zanika dalej nie było zgody, więc zamiast zatrudnić teoretycznie najlepszego możliwego kandydata, Bucks musieli znaleźć rozwianie kompromisowe, na które zgodzą się wszyscy właściciele. I wtedy padło na Horsta, który był dyrektorem do spraw koszykarskich i nawet nie ubiegał się o stanowisko GMa. Wtedy wypadało się, że to przykład nieudolności właścicieli Bucks, ale okazało się, że w ten dziwny sposób udało im się znaleźć perełkę.

Poprzedni artykułFlesz: Nie tylko Raptors złamali kod, może też sam Masai Ujiri
Następny artykułRaptors liczą na powrót OG Anunoby’ego na Finały