Dniówka: Wizards mogą mieć poważny dylemat jeśli Beal znajdzie się w All-NBA

4
fot. Ringo Chiu / Newspix.pl

Obecny sezon Washington Wizards zostanie zapamiętany przede wszystkim jako ten, w którym stracili John Walla z poważną kontuzją (a potem jeszcze poważniejszą, już gdy był poza grą), ale nie można zapominać, że to nie z tego powodu rozsypał się ich sezon. Jeszcze zanim Wall wypadł z gry, Wizards byli jednym z największych rozczarowań pierwszej części rozgrywek. Rozpoczęli od ledwie dwóch zwycięstw w 11 meczach, a po ostatnim występie swojego rozgrywającego pod koniec grudnia mieli nadal słaby bilans 13-22. Dopiero po kontuzji Walla atmosfera w drużynie nieco się poprawiła, kiedy jako underdog zaskakująco długo trzymali się w wyścigu o playoffy, korzystając z niskiego poziomu w środku tabeli swojej konferencji.

Ten sezon był też momentem, w którym wreszcie dokonali poważniejszych zmian w składzie, na które wszyscy czekali od startu sezonu, gdy ich zawodnicy nie wyglądali jakby chcieli grać ze sobą. Przed trade deadline Wizards oddali dwóch ważnych graczy Otto Portera i Markieffa Morrisa, czym zapoczątkowali przebudowę, ale nie zdecydowali zrobić kolejnego kroku i odpuścić reszty sezonu, żeby powalczyć o jak najlepszy pick w drafcie. Ted Leonsis zaklinał się, że jego drużyna nigdy nie będzie tankować i rzeczywiście tego nie robili, marząc o prześlizgnięciu się do playoffów.

Wizards stanęli w rozkroku i w ten sposób wejdą w offseason, zastanawiając się czy mając perspektywę długiej nieobecności Walla, który zapewne straci cały następny sezon, a przynajmniej jego większość (w lutym informowano o minimum 12 miesiącach rehabilitacji po zerwaniu Achillesa), wykorzystać ten czas na odmłodzenie składu, czy może mając świetnie grającego Bradley’a Beala spróbować zbudować wokół niego zespołu, który powalczy o powrót do playoffów. Znając podejście w Waszyngtonie, trudno oczekiwać tutaj jakieś rewolucji i wygra ta druga opcja. Jak zwykle pewnie niewiele się zmieni. Ernie Grunfeld odpowiedzialny za sprawy kadrowe drużyny od 2003 roku, dostanie kolejne przedłużenie kontraktu, a potem będzie próbował zatrzymać swoich wolnych agentów.

Mający bardzo udany sezon Tomas Satoransky i Thomas Bryant będą mieli status zastrzeżonych wolnych agentów. Satoransky na starcie sezonu  nie dostawał wielu minut, ale od początku był jednym z tych, którym najbardziej się chciało i którzy grali z dużym zaangażowaniem. Trener w końcu to zauważył, natomiast kontuzja Walla otworzyła Czechowi furtkę do pierwszej piątki i wykorzystał tę szasnę, potwierdzając swoją wartość. W roli startera notuje 10.9 punktów, (49.5% z gry i 42% za trzy), 4.5 zbiórek i 6.3 asyst, a w całym sezonie jego duet z Bealem jest najbardziej plusowym dwuosobowym lineupem Wizards (z tych które rozegrały przynajmniej 500min) z NetRtg 0.5. 21-letni Bryant natomiast skorzystał na kontuzji Dwighta Howarda (który zdołał rozegrać ledwie 9 meczów, bo najpierw przeszkadzał mu uraz pleców, a potem rozbolał go tyłek) i na tym, że przepłacony Ian Mahinmi nie nadawał się nawet do miejsca w rotacji. Wizards desperacko potrzebowali wsparcia pod koszem i Bryant okazał się dużym odkryciem. Przejęli go w wakacje z listy wiavers, gdy został zwolniony z Lakers. W swoim debiutanckim sezonie w LA większość czasu spędził w G-League, a teraz był ważną częścią drużyny zaliczając średnio 9.9 punktów, 62% z gry i 5.8 zbiórek w niespełna 20 minut.

Zastrzeżonym wolnym agentem będzie też 24-letni Bobby Portis, który zastąpił Bryanta w wyjściowej piątce, dobrze spisując się po przeprowadzce do Waszyngtonu (14.8 punktów, 44% za trzy i 8.4 zbiórek). Jabari Parker także lepiej grał po transferze, ale opcji w jego kontrakcie na $20mln Wizards nie powinni podejmować. Mogą jednak rozmawiać z nim o niższej pensji w nowej, kilkuletniej umowie. Na pewno o nowym kontrakcie Wizards chcą rozmawiać z Trevorem Arizą, którego pozyskali jeszcze gdy mieli nadzieję, ze uda im się ten sezon odwrócić, a potem nie zdecydowali się ponownie go przehandlować przed trade deadline, ponieważ obie strony podobno są zainteresowane dłuższą współpracą.

W przyszłym sezonie w życie wchodzi super-max kontrakt Walla, w salary cap pozostanie jeszcze ostatni rok Mahinmiego, a doliczając do tego Beala tylko na tę trójkę Wizards wydadzą $80 milionów. Do tego dojdzie umowa Howarda na $5.6mln, bo ma taką opcję, którą nie wiadomo dlaczego Wizards dali mu rok temu, a w obecnej sytuacji niemal na pewno ją podejmie. Tak więc znowu muszą przygotować się na duże wydatki, a chcąc zatrzymać większość swoich wolnych agentów będą musieli uważać, żeby nie przekroczyć podatku. I to wszystko tylko za co najwyżej solidny zespół, który ciągnięty przez Beala na tym kiepskim Wschodzie powalczy o playoffy. Bez szału, ale próbujemy wygrywać, czekamy na Walla, liczymy na upside debiutanta wybranego w top-10 draftu, na wielki powrót Howarda (który nie nastąpi) i nie tankujemy.

Ale Wizards mogą mieć do podjęcia jeszcze jedną bardzo ważną, kluczową decyzję odnośnie swojej przyszłości, bo jeśli Beal zostanie teraz wybrany do All-NBA Team, już w nadchodzące wakacje będzie kwalifikował się do super-maksymalnego przedłużenia. Kontraktu wartego około $194mln za cztery kolejne lata od 2021 (kiedy kończy się jego aktualna umowa). Czy Wizards byliby gotowi mu to zaproponować? W obecnej sytuacji, gdy przedłużenie Walla wygląda jak jeden z najgorszych kontraktów w lidze, mogą mieć poważne obiekcje przed pakowaniem się w następną tak ogromną umowę. Tym bardziej, że to oznaczałoby płacenie ponad $80mln na tylko dwóch zawodników w sezonie 2021/22, z których jeden po kontuzji może już nigdy nie wrócić do poziomu gwiazdy. A czy Beal jest franchise playerem, w którego warto aż tyle zainwestować? Z drugiej strony, gdy na Wallu już trudno polegać, tym bardziej może powinni zadbać o zatrzymanie Beala, który udowodnił swoją wartość jako lidera drużyny i ciągnął Wizards, nie pozwalając im spaść na dno tabeli.

Beal rozgrywa świetny, swój rekordowy sezon i mimo że konkurencja wśród guardów jest duża, a jego drużyna jest poza playoffami, są poważne argumenty za jego kandydaturą do trzeciej All-NBA Team. Średnio 26 punktów (47.6% z gry, 35.1% za trzy), 5.2 zbiórek, 5.5 asyst i 1.5 przechwytów – to wszystko najlepsze osiągnięcia w karierze Beala. Znajduje się tuż za top-10 najlepszych strzelców ligi i jest jednym z sześciu zawodników, którzy w tym sezonie zaliczają cyferki na poziomie 25-5-5. Wśród guardów robią to jeszcze tylko James Harden i Stephen Curry. Oni są pewniakami do All-NBA, Damian Lillard, Russell Westbrook i Kyrie Irving również nie powinni zostać pominięci, ale będzie jeszcze jedno miejsce do wzięcia – Kemba Walker, Klay Thompson, DeMar DeRozan czy może właśnie Beal?

Szanse nie są duże, ale są i jeśli Beal będzie mógł poprosić Wizards o ten super-max kontrakt, na pewno to zrobi. Bo skoro Wall go dostał, on będzie oczekiwał, że w ten sam sposób zostanie doceniony przez drużynę. Bez All-NBA też będą mogli rozmawiać o przedłużeniu, jednak wtedy Wizards będą w stanie zaproponować mu $111mln w trzyletniej umowie. Nadal ogromna suma, ale w takie sytuacji Beal pewnie będzie wolał wstrzymać się, bo może zakwalifikuje się do super-maxa w kolejnym sezonie, albo po prostu zostawi sobie pole manewru w wolnej agenturze. Ale co jeśli będzie mógł dostać to najwyższe przedłużenie już teraz, a Wizards nie będą skłonni założyć mu takiej propozycji? Wtedy szybko może zostać przypomniana sytuacja z początku sezonu, kiedy Beal w czasie jednego z treningu wykrzyczał swoje frustracje w stronę Grunfelda. Wtedy może się okazać, że ma już dosyć i będzie kolejnym gwiazdorem, który zażąda transferu.

Póki co jednak, Beal dobrze buduje grunt pod ewentualne przedłużenie i w ostatnich miesiącach dużo mówił o swoim przywiązaniu do Wizards, zapewniał, że chce tu spędzić całą karierę i przekonywał, że będzie rekrutował gwiazdy, żeby dołączyły do niego. Pokazuje się jako ten, który chce zostać w Waszyngtonie, nakładając presję na drużynę, żeby oni też pokazali jak bardzo chcą go mieć u siebie, jeśli tylko będzie do tego odpowiednia okazja.

Wizards pozostaje trzymać kciuki, żeby Beal nie znalazł się w All-NBA, bo wtedy unikną dylematu co zrobić z tym super-maxem. W innym wypadku, albo wpakują się w kolejny ogromny kontrakt i prawdopodobnie kolejnego przepłaconego gwiazdora, albo będą zmuszeni zrobić trade i pójdą w totalną przebudowę.

(30-45) b2b Washington @ (17-58) Phoenix 3:00

Po wczorajszej porażce w Los Angeles, dzisiaj Wizards odwiedzą Devina Bookera, który ostatnio rzucił 59 punktów podczas gdy jego drużyna obrywała od Jazz. Co ciekawe, działo się to ledwie dzień po drugiej rocznicy jego występu na 70 punktów, który również był nic nie znaczącym popisem strzeleckiem w blowoucie, wtedy od Celtics. Booker coraz bardziej pracuje na opinię gracza, który potrafi robić tylko ładne, puste cyferki w porażkach.

Już wcześniej w tym sezonie został ustanowiony nowy rekord ligi, kiedy 11 zawodników miało na swoim koncie występ na co najmniej 50 punktów, więc Booker jeszcze to poprawił.

(46-27) Portland @ (21-54) b2b Chicago 1:00

Pierwszy mecz Blazers po tej okropnej kontuzji Jusufa Nurkica, a zanim odczują jego brak na parkiecie, muszą jeszcze psychicznie podnieść się po tym ciosie. Na szczęścicie są zespołem z mocnymi fundamentami i świetnym liderem, więc powinni sobie z tym poradzić. Do tego sprzyja im terminarz i na początek trasy wyjazdowej odwiedzą Bulls, którzy są już typowym dla tego momentu sezonu żartem z drużyny NBA. Wczoraj grali bez mniej lub bardziej kontuzjowanych Zacha LaVine’a, Otto Portera, Krisa Dunna, a w drugiej połowie nie było też chorego Lauriego Markkanena. Dzisiaj pewnie też większość z nich nie pojawi się na boisku. Blazers będą nadal bez CJa McColluma.

(45-29) Indiana @ (43-31) Oklahoma City 1:00

Paul George ponownie spotka się ze swoją byłą drużyną, z którą Thunder przegrali dwa tygodnie temu po game-winnerze Wesley’a Matthewsa. Od tamtego momentu Thunder wygrali tylko jeden z sześciu meczów. Teraz rozpoczynają serię 5 kolejnych występów na własnym parkiecie, co może dawać nadzieję na odbicie, choć w OKC też przegrali trzy poprzednie mecze. Przez to, że wpadli w ten dołek, Thunder stracili już szasnę walki o przewagę własnego parkietu (3.5 meczu straty do top-4) i pozostaje im już tylko rywalizacja o jak najlepszą pozycję na miejscach 5-8. Pacers natomiast cały czas jeszcze trzymają się czwartej pozycji na Wschodzie, próbując nie dać się dogonić Celtics, ale też mają swoje problemy i przegrali już osiem kolejnych meczów wyjazdowych.

(50-23) Golden State @ (30-44) Memphis 1:00

Nie wiadomo czy Mike Conley dzisiaj zagra, ale nawet bez niego Grizzlies są obecnie bardzo niewygodnym rywalem dla playoffowych drużyn, bo niby znajdują się na dnie i o nic już nie grają, a mimo to walczą i wyrywają zwycięstwa. Ostatnio zaskoczyli Thunder, a w tym miesiącu pokonywali też Rockets, Jazz i Blazers. Dzięki temu przesuwają się w dół odwróconej tabeli, są obecnie na ósmym miejscu i już prawie na remis z dziewiątymi Pelicans (31-45), co przybliża ich do oddania picku w nadchodzącym drafcie.

(33-41) 3w4b2b LA Lakers @ (44-30) Utah 3:30

Rudy Gobert w blowoucie na Suns nie tylko zdobył season-high 27 punktów, ale też ustanowił nowy rekord NBA pod względem liczby wsadów w jednym sezonie (ta statystyka jest liczona od 2000 roku). Ma ich już na swoim koncie 275, pobijając osiągnięcie Dwighta Howarda z 2007/08 (269). Za chwilę lepszy od Howarda będzie też Giannis Antetokounmpo (266), który razem z Gobertem zostawił resztę ligi daleko w tyle. Trzeci w tej klasyfikacji jest Clint Capela z 207.

Lakers w back-to-back więc LeBron James najprawdopodobniej dostanie wolne.

Poprzedni artykułWake-Up: Magic wyprzedzili Heat i są w ósemce. Bledsoe przejął pojedynek faworytów do MVP
Następny artykułPrzerwa na Żądanie EXTRA: Gortat, legacy Bosha i cały ten Wschód

4 KOMENTARZE