Gorący Ekspres: Kto wygra mecze nr 5?

8
fot. AP Photo
fot. AP Photo

1. Kto wygra wtorkowy mecz nr 5 San Antonio Spurs czy Houston Rockets?

Olek Żerelik: Spurs. Kibicuję im, gdyż A) stracili Parkera i są teraz underdogiem w tej parze, B= wydaje mi się, że dla Golden State będą łatwiejszym przeciwnikiem w Finałach Konferencji. Myślę też, że Spurs wygrają ze względu na starą maksymę, która rzecze, iż to “obroną wygrywa się mecze”.

Bartek Bielecki: Rockets. Stawiałem na Houston w sześciu, więc nie mogę odpowiedzieć inaczej. Myślę, że Rockets się przełamali, kontuzja Parkera dogania Spurs i ekipa Hardena pójdzie już po swoje w tej serii. Po prostu trzymam się swojego typu. Pewnie, gdybym spodziewał się wcześniej siedmiomeczowej serii, mówiłbym inaczej, ale nie zmienia to faktu, że ostatnie kampanie playoffowe Spurs były bardzo rozczarowujące i myślę, że podobnie będzie w tym roku.

Krzysiek Ograbek: Spurs. W tej serii wynik poszczególnych meczów bardzo mocno zależy od tego, czy Houston tego dnia “wpada”. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony faktem, że D’ Antoni nie jest ogrywany przez Popa, a wprowadza też swoje i co najważniejsze skuteczne usprawnienia. Jednak stawiam, że w Game 5 zobaczymy bardziej agresywnego Leonarda, który będzie w stanie wyciszyć Hardena. Poza tym Aldridge zagra swój ostatni dobry mecz w tym sezonie i to wystarczy na zwycięstwo. Obecnie typuję, że to Rockets wygrają tę serię, ale mecze 6 i 7 będą grali z nożem na gardle. Mieliby łatwiej, gdyby Game 7 był w Houston.

Przemek Napierzyński: Spurs. Irytuje mnie ta seria. Niby zacięta, niby liderzy nie zawodzą, niby wszystko cacy, ale jednak żaden z rozegranych meczy nie był przez pełne 4 kwarty wyrównany. Spurs jednak nie dadzą się już zaskoczyć przed własną publicznością tak jak w Game 1 i wrócą na prowadzenie.

Jacek Rachwał: Spurs. Stawiam na gospodarzy, którzy już podnieśli się już po kontuzji swojego rozgrywającego. Liczę w końcu na wielki mecz ze strony Aldrige’a, a kontuzja jednego z czołowych podkoszowych defensorów Rockets na pewno mu w tym nie przeszkodzi.

Ola: Spurs ov kurs:)

2. Kto wygra środowy mecz nr 5 Boston Celtics czy Washington Wizards?

Olek Żerelik: Celtics. Na razie w tej serii wygrywają tylko gospodarze. Akurat ta seria, moim zdaniem, rozstrzygnie się w siedmiu meczach.

Bartek Bielecki: Celtics. Trudne pytanie. Stawiałem na Wizards w siedmiu, ale jeśli Waszyngton wygra mecz numer pięć, to skończy tę serię u siebie w domu i nie będzie siedmiu meczów. Wizards są lepszym zespołem w tej serii. Zatrzymali Isaiah Thomasa, w dwóch ostatnich meczach, wygrali je bardzo pewnie i wyglądają jakby mieli wygrywać dalej. Ale czy Wizards są w stanie pokonać Celtics cztery razy z rzędu? To nie brzmi realnie. O zwycięstwo w Bostonie będzie im trudno (choć liczę, że w siódmym meczu się uda). Dlatego stawiam w tym meczu na Boston, choć to Wizards są według mnie faworytem w tej chwili.

Krzysiek Ograbek: Wizards. W moich oczach oba zwycięstwa Bostonu były bardziej porażkami Waszyngtonu. Wizards w ostatnich latach są jedyną drużyną na Wschodzie (w której nie gra James), która w playoffach nie przegrywa z niżej rozstawionymi drużynami, a czasem wygrywa z tymi wyżej. Szczególnie jak są zdrowi. A są zdrowi. I są też obecnie lepsi.

Przemek Napierzyński: Wizards. Stołeczna drużyna wydaje się mieć wyżej sufit i to ona była bliżej wywiezienia zwycięstwa z terenu rywala. Żeby przejść dalej, muszą wygrać na parkiecie w Bostonie i łatwiej im będzie tego dokonać w Game 5, kiedy są na fali wznoszącej po dwóch pewnych wygranych, niż w ewentualnym, decydującym siódmym meczu.

Jacek Rachwał: Wizards. Głęboko w nich wierzę, wydaje się, że znaleźli już sposób na ograniczenie Thomasa, poza tym będą mieli z powrotem Oubre i mają już Manhimiego, którzy obaj pozwalają utrzymać intensywność w defensywie w minutach bez starterów. Co więcej, Scott Brooks zaskakująco daje radę. Nie jest oczywiście takim strategiem jak Stevens, ale doprowadzając swój team do remisu w serii sprawił, że inicjatywa jest teraz po stronie Wizards.

Ola: Wizards.

3. Mateusz Kunach pyta: Czy coś zmieniłbyś w obecnej formule playoffs?

Ola: Tak, dodałabym chili.

Olek Żerelik: Rozstawienie drużyn. Nie patrzyłbym na konferencje, tylko uszeregował drużyny od 1 do 16. Formuła standardowa: 1 vs 16, 2 vs 15 itd. Pomijając fakt, ze byłoby to bardziej uczciwe dla lepszej konferencji, to np. w tym sezonie Cleveland nie mogłoby sobie pozwolić na bimbanie przez ostatnie 2 tygodnie, żeby nie trafić na Golden State przed Finałami.

Bartek Bielecki: Tak. Playoffs byłyby ciekawsze i bardziej sprawiedliwe, gdyby nie istniał w nich podział na konferencje, tylko wchodziłoby do nich 16 najlepszych drużyn NBA. Byłoby ciekawiej, bo nie byłoby wiadomo od początku, że będzie finał Cavs-Warriors i sprawiedliwiej, bo wchodziłyby drużyny z najlepszymi bilansami, a nie z najlepszym położeniem geograficznym (nie doszłoby do sytuacji, że dana drużyna weszłaby do Playoffs, gdyby grała w drugiej konferencji).

Krzysiek Ograbek: Nie. W sumie nawet nie wiem, co można zmienić. Podział na konferencje? Logistycznie jeszcze trudniej niż obecnie. Liczbę meczów? Bym nie ruszał. Przypuszczam, że autorowi pytania chodzi o to, że od 7 lat na Wschodzie jest tylko jeden kontender. Z kolei Zachód jest dużo silniejszy i droga do finału znacznie trudniejsza. Żeby pozbyć się tego problemu, nie zmieniałbym jednak formuły playoffs, tylko zarząd w przynajmniej 10 drużynach na Wschodzie.

Przemek Napierzyński: W tym roku odwołałbym 3. rundę i komisarycznie zaprosił Warriors i Cavs już teraz do wielkiego finału, dając pozostałym dwóm finalistom konferencji rozegrać na pocieszenie mecz o 3. miejsce. Pewnie fani tychże zespołów byliby średnio zadowoleni, ale dla większości kibiców NBA byłoby to wybawienie od przeciągającej się coraz bardziej fazy posezonowej. Natomiast na przyszłe rozgrywki skróciłbym dwie pierwsze rundy do 5 meczów. Jak człowiek, by się nie starał, to bardzo ciężko jest podtrzymać emocje i ekscytację z początku play-offów do najważniejszych spotkań. Powyższy zabieg sprawiłby, że rywalizacja mniej by się przeciągała, zmniejszyłyby się też różnice w przerwach między seriami dla poszczególnych ekip.

Jacek Rachwał: Nie. Co można niby zmienić? Mamy dwie dominujące drużyny i jakby tych playoffów nie wymyślić, to w decydującej fazie sezonu będą one wygrywać swoje mecze. Gdyby zrobić jedną konferencję, to Warriors trafiliby na Cavs najpewniej przed finałem, co byłoby jeszcze bardziej bez sensu. Trzeba się zastanowić, jak zapobiec powstawaniu takich super-drużyn, ale moim zdaniem nie ma to absolutnie żadnego związku z obecną formułą playoffs i tego bym nie ruszał, bo jest stare, dobre i sprawdzone.

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (495): Brudny gracz
Następny artykułDniówka: Game 5. Rockets bez Nene. Lowry i Gay szykują się do wolnej agentury

8 KOMENTARZE

  1. Pytanie 3. Z Bostonu/NY/Philly do Los Angeles leci się 6,5 godz. 2 x dłużnej niż do jakiegokolwiek miasta na wschodzie czy odpowiednio na zachodzie. Z Miami do Portland blisko 7 godz. Dojazd do hotelu/hali, odprawy to kolejne godziny.
    Jak Wy sobie wyobrażacie rozegranie 7 meczów w 2 tygodnie pomiędzy Bostonem/Los Angeles i potem np. Bostonem i Oakland? A później Bostonem i np. znów LA? Chybe, żeby przywrócili formulę 2-3-2 i 3 dniowe wolne pomiędzy przelotami.

    0
  2. Śieszy mnie to ciągłe gadanie, że w serii BOS-WSH, w 2 pierwszych meczach to nie były zwycięstwa Bostonu tylko porażki Wizards. Tak to Marcheen, Wall i spółka rzucali do swojego kosza, nie dając się wykazać Celtom.

    0