Dniówka: Rockets w San Antonio. Heat odwiedzą LeBrona

5
fot. AP Photo
fot. AP Photo

W zeszłym tygodniu Macek pisał o tym jak NBA w ciągu ostatnich liku lat zmieniła się nie do poznania, idąc coraz bardziej w ofensywę zdominowaną rzutami zza łuku i w piątek Cleveland Cavaliers dali kolejny tego przykład, ustanawiając nowy rekord ligi z 25 celnymi trójkami. Ale to Houston Rockets stoją na czele tej rewolucji, a po po przerwie na All-Star Weekend przenieśli swoją grę na jeszcze wyższy poziom.

Dopiero w tym sezonie po raz pierwszy obejrzeliśmy w NBA mecz z co najmniej 50 próbami zza łuku w wykonaniu jednej drużyny, ale dla Rockets szybko przestało to być czymś wyjątkowym. W sumie już dziewięć razy osiągnęli ten pułap, z czego aż trzy takie występy zanotowali od czasu przerwy na ASW. Dla reszty ligi to jeszcze pozostaje ewenementem i 50 rzutów za trzy mieli tylko Boston Celtics, a też New York Knicks w spotkaniu przedłużonym o cztery dogrywki. Ale ofensywa Rockets to nie tylko trójki, to te najefektywniejsze analitycznie rzuty i wygląda na to, że zrealizowała się (jeszcze do niedawna szalona) wizja Daryla Morey’a. Grają jego koszykówkę, opierającą się na trójkach, punktach spod samego kosza (w restricted area) i rzutach wolnych. W ostatnich pięciu meczach niemal wyłącznie w ten sposób generowali punkty, zdobywając tak aż 602 ze swoich 624 punktów. Mid-range dla nich nie istnieje. Od ASW średnio oddają 49.6 rzutów zza łuku (18.0 celnych) i 35.4 wolnych (28.0), a w starciu z Wolves mieli łącznie 100 prób za trzy i z linii, co pewnie też było jakimś rekordem.

Aż dziwne, że dopiero w tym sezonie Morey i Mike D’Antoni rozpoczęli współpracę, bo wydaje się, że idealnie do siebie pasują. Obaj uwielbiają trójki, świetnie zdając sobie sprawę z wartości tych rzutów, a też dla obu James Harden to niemal zawodnik ich marzeń. Morey’woi gwarantuje te najlepsze analitycznie rzuty, a dla D’Antoniego jest większą, strzelecką wersją Steve’a Nasha.

A co w tym wszystkim najważniejsze, Rockets wygrywają i potwierdzają swoją siłę w trakcie obecnej serii spotkań z najsilniejszymi rywalami na Zachodzie, umacniając się na trzeciej pozycji. W ostatnich dniach rozstrzelali Clippers i Grizzlies, ale dzisiaj przed nimi jeszcze trudniejsze wyzwanie, ponieważ jadą do San Antonio. To zdecydowanie zapowiada się na mecz dnia, a może być nawet jednym z najciekawszych meczów sezonu.

(44-19) Houston @ (48-13) San Antonio 2:30

To będzie ich ostatnie spotkanie w fazie zasadniczej. Rockets już na początku sezonu wygrali w San Antonio, ale po trzech bezpośrednich starciach 2-1 prowadzą Spurs, którzy wygrali w grudniu w Houston po game-winnerze Patty’ego Millsa.

W miniony weekend Spurs wygrali dwa kolejne mecze po dogrywce, przedłużając swoją serię do 7 zwycięstw. Są jedyną drużyną, która jeszcze nie przegrała po powrocie z przerwy na ASW i gronią osłabionych Warriors, mając do nich 2.5 meczu straty. Jedynka jest w ich zasięgu, do tego mają już dużą przewagę 5 meczów nad Rockets, którzy natomiast mają 5 meczów przewagi nad kolejnymi Jazz, dlatego Harden i spółka mogą już coraz wygodniej rozsiadać się na swojej trzeciej pozycji.

Spurs to też najlepsza obrona ligi, a po ASW tracą tylko 95.9 punktów na sto posiadań i w żadnym z pięciu meczów nie oddali 100 punktów, nawet mimo że dwa z nich zostały przedłużone o dodatkowe pięć minut. Tym bardziej ciekawe będzie jak poradzą sobie z ofensywnymi Rockets.

Ozdobą tego meczu będzie oczywiście starcie liderów. James Harden jest już rekordzistą ligi w meczach na poziomie 30 punktów-10 asyst i wydaje się być coraz pewniejszym kandydatem do MVP, ale Kawhi Leonard też jeszcze bierze udział w tym wyścigu. Co prawda ma minimalne szanse, żeby dogonić Hardena, ale jeśli Spurs wygrają Zachód, jego kandydatura zyska niezwykłe mocy argument. Tym bardziej, że to przede wszystkim on swoimi fantastycznym występami zapewnia im kolejne zwycięstwa, prowadząc tę pogoń za Warriors.

(29-34) 3w4 Miami @ (42-19) 3w4 Cleveland 1:00

W sobotę LeBron James dostał wolne, dlatego zamiast pojedynku na szczycie mieliśmy blowout gospodarzy, ale na szczęście już dzisiaj po raz kolejny najlepsza drużyna Wschodu zmierzy się z najlepszą ekipą ostatnich tygodni i jest szansa, że teraz będzie dużo ciekawiej. Tym razem to Heat odwiedzą swojego byłego gwiazdora, który po meczu odpoczynku powinien wyjść na parkiet.

Na pewno nie zabraknie emocji, które pojawiły się na samym finiszu spotkania w Miami, kiedy Rodney McGruder po dunku nad Channigiem Fye’em uderzył/klepnął rywala w plecy, co nie spodobało się JR Smithowi. Smith nadal pozostaje poza grą, ale nie zamierzał bezczynnie się przyglądać i po końcowej syrenie musiał być powstrzymany przez personel Cavs, gdy wdał się w pyskówkę między innymi z Dionem Waitersem.

Wydarzeniem tego meczu będzie także debiut Andrew Boguta w barwach Cavaliers. Przyda się do rywalizacji z Hassanem Whiteside’em, który w sobotę zanotował 20 punktów i 13 zbiórek w 28 minut.

Bogut w Dallas nie miał najlepszego sezonu, zdobywał najmniej punktów w karierze, a drużyna umierała kiedy grał razem z Dirkiem Nowitzkim, ale trzeba zwrócić uwagę, że z nim na parkiecie Mavs mieli zdecydowanie najlepszą obronę (tracili 97.4 punktów na sto posiadań). Robił swoje, dobrze chroniąc obręcz (48.6%), a do tego miał najwyższy w karierze wskaźnik zbiórek 21.8%, co jest na poziomie top-7 ligi. To niewątpliwie duże wsparcie dla ławki Cavs, dzięki czemu Tyronn Lue będzie miał jeszcze większe pole manewru również w wyższych ustawieniach.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułWake-Up: Glenn Robinson, Tyler Ulis i Rudy Gobert w nocy game-winnerów
Następny artykułWake-Up: Wielki mecz Kawhi’ego Leonarda. Kontuzja Boguta. Heat znowu pokonali Cavs

5 KOMENTARZE