Flesz: Curry is Done, czyli 15 rzeczy po świątecznym Cavaliers – Warriors

31
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Nie wiem czego więcej moglibyśmy oczekiwać od świątecznego pojedynku w tzw. prime-time. W drodze do trzeciego z rzędu występu w Finałach NBA (23-6) Cleveland Cavaliers i (27-5) Golden State Warriors rozegrali zdecydowanie najlepszy mecz tego sezonu regularnego. Taki mecz, który wydaje się być nie do przebicia. Kyrie Irving na 3 sekundy przed końcem trafił nad Klay’em Thompsonem arcytrudnego fade-away’a i Cavaliers wygrali 109:108. Właściwie przewidziałem w Palmie przed świętami, że Cavs wygrają to po końcówce, chociaż na osiem minut przed końcem wyglądało na to, że jest już po wszystkim.

1) Biorąc pod uwagę moment w historii, scenę, przebieg i zakończenie mógł być to jeden z najlepszych meczów w historii sezonów regularnych NBA.

2) Wliczając Finały 2016, było to już 4. z rzędu zwycięstwo Cavaliers nad Warriors. Było to małe “Who’s Your Daddy?” od LeBrona Jamesa dla teamu, który latem zamienił obronę obręczy i Harrisona Barnesa na Kevina Duranta. Ten w niedzielę przypomniał, że jest nr 2 graczem ligi – 36 punktów, 15 zbiórek. No właśnie – awansem dla Duranta okazało się to, że znów jest Wiecznie Drugi!

3) W starciach LeBron vs Durant jest już 18-4. If you can’t beat him, join him, skoro lepszego zespołu, niż Warriors nie znajdziesz.

18-4?! To jest właściwe “Who’s Your Daddy”, jeśli wziąć pod uwagę to w jak dobrych teamach od 2011 roku gra Durant. James rzucił 31 punktów (4/8 3PT), miał 13 zbiórek i 4 asysty. Miał lepsze mecze (kilka złych podań w 1. połowie), ale przede wszystkim miał w niedzielę Le Pewność Rzutu. Jeśli James ma le pewność rzutu, kolego you are cooked. Nie wiesz w jaki sposób masz go bronić.

4) To powinien być punkt “1)”. Jeśli Warriors chcą pokonać w Finałach Cavaliers, Stephen Curry – 15 punktów, 4/11 FG, 3 asysty, 3 straty – musi być jednym z trzech najlepszych graczy na boisku. Tymczasem od 6-7 spotkań w tej rywalizacji, jednym z 2-3 najlepszych zawodników na parkiecie jest Kyrie Irving – 25 punktów, 10 asyst, 7 przechwytów, 6 zbiórek. Nawet pisanie wczoraj na Twitterze punktów “Kyrie 25, Curry 15” – coś co robiłem od startu Finałów – przestało mieć w moich oczach sens. Do tego miejsca dotarła ta rywalizacja. Kyrie jest po prostu lepszy, niż Curry w ich bezpośrednich pojedynkach. I to naprawdę widać bez statystyk.

5) “Myślę, że może być trochę mądrzejszy. Może podejmować trochę lepsze decyzje i to pomoże nam wszystkim. Nie martwię się o spudłowane rzuty. Mieliśmy ich na widelcu i nie byliśmy w stanie egzekwować w czwartej kwarcie” – Steve Kerr o Currym.

“Wiele z tych 20 strat, zwłaszcza te na początku meczu, nie wynikały nawet z presji. Chodziło o decyzje np podania za plecami w polu trzech sekund, głupie akcje. Musimy grać proste akcje i mówimy o tym cały czas. Ale to musi stać się naszym zwyczajem” – Kerr o Warriors. Cavaliers rzucili 21 punktów po 20 stratach Dubs.

6) Dostawałem Tweety “Co jest nie tak z Curry’m?”. Odpowiedź: Curry nie odzyskał błysku, lekkości, mobilności i shake’u od czasu, gdy skręcił więzadło MCL w serii z Houston Rockets. W Cleveland wyglądał jak guard, który gra 10 miesięcy po zerwanym ACL-u. Zamiast potu i energii, spływał po nim zimny pot. Trzy palce wyciągnięte w górę do publiczności w Cleveland – po trójce na 1.14 min. przed końcem (na 108:105) – to po meczu doskonały materiał na mem. Curry pomagał Warriors stawiając dobre zasłony, grając okej obronę i to był solidny “Delly” mecz Curry’ego, ale otwierało oczy ile swagu z drugiej strony miał w cross-overach i penetracjach Irving, a jak niewiele, praktycznie nic, miał gość, który zelektryzował ligę rok temu o tej porze.

Kyrie miał z 10 takich akcji w tym meczu. Curry żadnej.

7) I mimo tego po pull-up jumperze KD na 9,35 min. przed końcem, Warriors prowadzili 94-80, będąc w trakcie runu 7-0 bez Jamesa na parkiecie. Do tego momentu Cavaliers grali i wymieniali podania w trzech. Brakowało kontrybucji od pozostałych graczy – przede wszystkim rozgrywający career-rok Iman Shumpert był 0/7 z gry, a Warriors po przerwie zmieniali krycie i wyciszali gorącego w pierwszej połowie Channinga Frye’a. Cavaliers brakowało wyraźnie w tym meczu J.R’a Smitha. Z drugiej strony Big-4 Warriors też nie otrzymywało dużo od pozostałych graczy. Tylko David West – 5 AST w 14 minut – produkował, obsługując z mid-post ścinających. Zaledwie 17 punktów rzucili w tym meczu dla Warriors gracze nie nazywający się Durant, Green, Klay Thompson i Curry.

8) Megadeath Lineup był -3 w 4 minuty czwartej kwarty. Cavaliers w końcu znaleźli gracza i Richard Jefferson uzupełnił lineup Irving-Shumpert-LeBron-Love, który dla Cleveland kończył ten mecz i był +9 w ostatniej części meczu.

9) Cichym kluczem w tym meczu stało się w czwartej kwarcie to, że Tyronn Lue mógł zostawiać w obronie na Curry’m Irvinga. Po prawdzie, Lue popełnił błąd, że nie zmienił krycia od startu drugiej połowy. Thompson przeżuł Kyrie’ego w trzeciej kwarcie (Curry’ego krył DeAndre Liggins).

10) Aby nie stracić perspektywy – w 6. minucie tego meczu na parkiecie byli DeAndre Liggins, Kevon Looney i Zaza Paczulia. Wątpię, aby którykolwiek z nich był w rotacji w trzech ostatnich meczach Finałów 2017 (sorry za spoiler).

11) Kontrowersje. Część 1-sza. Tak, faktycznie wyglądało na to, że Jefferson popchnął lewą ręką Duranta w ostatniej akcji Warriors. Możesz to też zrzucić na karb 73 kilo, które KD wciąż waży:

12) Jeśli jest jedna rzecz, która może obniżyć status tego meczu z “Najlepszy mecz sezonu regularnego” na “Jeden z najlepszych…”, to byli nią sędziowie. Mike Callahan, Sean Corbin, Matt Boland (btw, nie było lepszego zestawu?) zaczęli od gwizdania przeciwko Warriors (np drugi faul Draymonda Greena w pierwszej kwarcie, podczas gdy było to bardzo dobre zastosowanie verticality), a potem gwizdali po prostu źle. Szczytem była sytuacja na 13 sek. przed końcem meczu, gdy po błędzie 24 sekund poszli sprawdzić czy faktycznie Klay Thompson rzucał po czasie (podczas gdy widać było, ze spóźnił się z minimum pół sekundy). Choć uporali się z tym szybko, to nie mający timeoutu Lue zdążył zwołać graczy Cavaliers przy ławce i pokazać im ostatnią akcję. Jeszcze rok temu w założeniach przedsezonowych NBA pisała, że takie zachowanie trenerów i drużyn będzie karane.

Od razu pojawiły się na Twitterze kontr-reakcje, że Steve Kerr odpowiedział pięknym za nadobne i dokonał niedozwolonej zmiany, wprowadzając Shauna Livingstona za Curry’ego. Że nie mógł tego zrobić i Warriors powinni zostać ukarani faulem technicznym – rzutem wolnym i piłką z boku dla Cavaliers. Ale okazało się, że wszystko było zgodnie z przepisami:

13) Cavaliers mieli aż 18 zbiórek na tablicy Warriors. To jest Wielka Gra w tym matchupie. Jeśli Cavaliers wiszą na ofensywnej desce Dubs, to ci muszą pożytkować siły na zbieranie piłki w obronie i nie są w transition (16-3 dla Warriors), albo potem w czwartej kwarcie mają w nim mniej sił (3-0 dla Warriors) i w ataku pozycyjnym stają się jump-shooting team (mimo obecności KD, znów nim byli na końcu tego meczu). Co ciekawe jednak, Lue grał w czwartej kwarcie bez Tristana Thompsona. O ile ta statystyka zbiórek jest jednym ze sposobów na opowiedzenie tej rywalizacji, to Lue stwierdził najzwyczajniej, że musi wystawić na boisko największy fire-power ofensywny jaki może w danym dniu wystawić. Zwłaszcza w obliczu potrzeby odrabiania strat. W pierwszej połowie dobrze widać było z jakim ogniem igrają Cavaliers – Curry był OFF, Durant był ON. To Irving rzucił jednak 14 punktów w czwartej kwarcie, więcej niż KD i Curry razem (13).

14) To jest absurdalne w jaki sposób NBA (i NFL) tamuje wyrażanie ekspresji. Tak jakby Michelle Pfeiffer każdego dnia nagrywała nowe sceny do Gangsta’s Paradise. W NFL nie możesz tańczyć po touchdownie. W NBA nie możesz podrywać gracza drużyny przeciwnej, po wsadzeniu piłki nad jego głową. Uśmiechać się. Nic…

15) Natomiast to:

Najlepszą częścią tego dunku – DeAndre, słuchaj – jest to, że Ryszard go wykończył. Dołożył ten potrzebny ruch nadgarstkiem, żeby nie wyglądało to jak wsad w powietrze.

Jefferson był gwiazdą role-playerów w tym meczu. Podejrzewam, że w Finałach co mecz będzie nią ktoś inny. Może w jednym meczu będzie to Curry.

Dziękuję za przeczytanie

Poniżej ostatnie 2 minuty tego Meczu:

Poprzedni artykułWake-Up: Comeback, clutch Irving i kolejna wygrana Cavs z Warriors
Następny artykułKolanowski: Zbyt leniwy, by być wybitnym

31 KOMENTARZE

  1. Co za mecz, wow!
    Po meczu radość Cavs pokazała, że to nie było spotkanie tylko o kolejne “W”. To było coś więcej i fakt, że to Warriors mieli coś do udowodnienia, a nie Cleveland, a mimo to radość była wielka tez potwierdza, że te mecze stają się klasykami.

    Lebron król.
    Dunk Duranta nad Lovem łoooo.
    Dunk LeBrona nad KD i Greenem ŁOOOO.
    Dunk Ryśka Jeffersona nad Thompsonem ŁOOOO KURWA.
    I techniczny za puszczenie oczka? W takiej rywalizacji? Ucinajcie jaja zawodnikom dalej, brawo nba…
    Durant pussy, w końcówce go nie było i jak zwykle w ryj z LeBronem. 18-4.
    Durant chce przejść do Cavs.
    Warriors, kto w waszym super teamie ma jaja?
    Kto w końcówkach zacznie odpowiadać LeBronowi i Kyriemu?
    Kyrie, czapki z głów.
    LeBron, I love you.
    Cavaliers fatalna skuteczność, ale skakali GSW po głowach na deskach, więc byli w meczu.
    Mega comeback w 4Q.
    Christmas Day nie zawiódł.
    Było pięknie.

    No i moja, osobista wisieńka na torcie :D

    Kyrie Irving nie jest przecież top 10 graczem ligii. Jest 11 :))))))))

    Nie ma innego gracza, na którego bym tak psioczył jak na Irvinga, serio nie ma. Ale przychodzi czwarta kwarta i nie ma innego gracza, któremu bym chętniej oddał piłkę, żeby wygrał mi mecz. I za to, jak bardzo jest clutch i jak wielkie ma jaja i umiejętności, Kyrie ma miejsce w top 10 tej ligii i w s5 wschodu w all star game.

    0
  2. Curry zdawał sobie sprawę, że “nie dojechał” na ten mecz, co fajnie zobrazował spoglądaniem na wyimaginowany zegarek po tej trójce w końcówce.
    Ciekawe mnie czy Kerr i spółka bedą w stanie z McGee zrobić chociaż 80% Boguta do końca sezonu.

    0
  3. Póki Curry nie będzie stawiał się na mecze z Cavs to drużyna z Cleveland będzie faworytem w ewentualnym finale (ewentualnym bo Cavs bez wysiłku się tam znajdą,ale Warriors będą musieli się trochę sprężyć). Cavs po tych niesamowitych finałach i tym meczu mają przewagę psychologiczną i 2 z 3 najlepszych graczy na parkiecie. Z drugiej strony poprzedni sezon pokazał że z meczy sezonu regularnego tych drużyn nie koniecznie trzeba wyciagać daleko idące wnioski.

    0
  4. Może już teraz nie będzie plotek o tradzie Thompsona tylko Currego? :D np do Memphis za Marca Gasola albo Heat za Whiteside i Tylera Johnsona :) to oczywiście źart bo Warriors Currym handlować na pewno nie będą, ale muszą liczyć na to że podejmie wreszcie wyzwanie w matchupie z Irvingiem

    0
  5. Cavs zagrali bez JRa, a dubs w pelnym skladzie.

    Sedziowie dali dupy po 2 faulach i techniku bali sie dawac faule greenowi, gwizdneli faul w obronie Kevinowi Lovr gdu byl metr przed linia i mnostwo innych bledow

    0
  6. Tak długo jak Warriors nie będą mieli rim protectora, potrafiącego solidnie zbierać i straszyć blokiem tak długo nie będą mieli szans z Cavs.Od samego patrzenia na Pachulię chciało mi się wyłączyć transmisję.Gość jest fatalny, przewraca się po parkiecie częściej niż Gortat i Varejao razem wzięci a kiedy tylko przychodzi mu odegrać piłkę to albo popełni błąd kroków albo jej nie złapie albo zostanie zablokowany.Do tego głupie, głupie faule w ataku i obronie.

    Z Currym sytuacja jest o tyle ciekawa, że on nie tylko w meczach z Cleveland się nie pojawia bo w tym sezonie takich meczy już miał trochę.Pytanie ile z tego to efekt tamtej kontuzji MCL a ile samo przejście Duranta bo odnoszę wrażenie jakby Curry nie do końca potrafił się odnaleźć w obecnej sytuacji.Dziś wygląda to tak jakby Warriors zrezygnowali z grania czegokolwiek na niego a ceną są posiadania KD i Curry próbuje na siłę wcisnąć tam jakieś rzuty dla siebie.Najlepszym przykładem są te rzuty z 8-9 metra, które w poprzednich latach tak elektryzowały całą ligę i kibiców a dziś oddawane są bez przygotowania, bez flow, bez przekonania.

    Koniec końców myślę, że ta porażka to dla GSW dobra rzecz.Gdyby wygrali na wyjeździe, w dodatku z największym rywalem mogliby zbudować fałszywą pewność siebie, że są lepsi niż w zeszłym sezonie.Nie są, choć ten mecz nie pokazał jakiejś ogromnej przepaści.

    0
    • Jak pisałem parę postów wyżej uważam
      że Cavs w finale będą faworytem ale pisanie że są bez szans jest grubą przesadą. Owszem Cavs grali bez Smitha ale grali u siebie, Warriors grali 3 mecz w 4 dni, a mecz był na styku i decydowały niuanse. GSW nie mają rim protektora i kogoś kto wisi im na tablicach ale mają wystarczająco dużo strzelb i wszechstronnych zawodników by nie móc ich skreślać ot tak

      0
  7. Z innych boisk: zawiodłem się dzisiaj Doris Burke i tym drugim konusem, który z nią komentował, że czatowali i liczyli przez cały mecz ile punktów/zbiórek/asyst brakuje Westbrożemu do triple-double. Come on, dużo się dzieje, meczyk miał (do momentu jak Russ zaczął rzucać alley-opy do każdego kto się nawinął pod koszem) fajne flow, a Ci tylko “oj, to mogła być zbiórka Westbrooka, bo pierwszy dotknął piłki po niecelnym rzucie”.

    Mecz dnia to absolutnie mecz sezonu póki co i nic nie jest blisko. LeBron ponoć spojrzał na jakiegoś swojego trenera jak zaczął naparzać trójeczki, byłoby ciekawie gdyby w drugiej części swojej kariery w końcu rozwinął pewniejszy rzut, bo dało to moc Cavs. Super decyzja Ty’a Lue, że nie wciągnął LeBrona od razu jak GSW zacząło uciekać w 4Q, gość umie budować zespół i zbiera plony. RYSIEK!

    PS: Czy go-to zagrywką Cavs na koniec spotkań jest próba zmiany krycia dla Irvinga (tutaj nieudana, w game 7 udana) i “Kyrie, wymyśl coś”?

    0
    • Doris sprawdza się świetnie na sideline o wiele gorzej za mikrofonem przez cały mecz.
      Ogolnie mecze Wilków w tym sezonie mają świetny flow. To tak z moich obserwacji.
      I tak się zastanawiam. Ilu krytyków LBJ’a stwierdzi że dawanie piłki Irvingowi nq ostatnią okcję podkreśla brak clutchu u James’a. I jak wiele na tym straci w walce o bycie GOAT?

      0
  8. Dla mnie na dziś Cavs jest mistrzem NBA. I nie dlatego że wygrali TEN mecz i nie jestem fanem Cavs. I nie dlatego że Warriors jeszcze nie grają jak mistrzowska maszyna i jestem fanem Warriors. Ale… dlatego, że mają taką cholerną pewność siebie po zdobyciu mistrzostwa że chyba nikt nie jest w stanie ich zatrzymać, nawet 5 all starów w jednym zespole. Porażają tą pewnością, od czasów pierwszej dynastii Bulls nie widziałem tak pewnego siebie zespołu od liderów po gości z ławki. Miód na serce, choć to nie moja drużyna ?

    0