Dwunasty Gracz: Green Bay, Arizona i Cinci są prawie “done” (Podsumowanie Week 11)

0
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Karol Górkiewicz

Grono zespołów, które grają jeszcze w tym sezonie o coś, znacznie się zawęża po tym tygodniu. Cincinnati Bengals przegrali u siebie z Buffalo Bills i stracili A.J.’a Greena z urwanym dwugłowym (update: tylko naciągniętym), a Gio Bernarda z ACL’em. Packers mają combo w zespole najlepszego talentu na pozycji w lidze (Rodgers), z najgorszym (wielu zawodników). Eagles wracają tam, gdzie ich widzieliśmy przed sezonem, a Carson Palmer strasznie się zestarzał przez poprzednie wakacje. A są jeszcze Rams, chyba Titans – pomijając całkowity dół ligi. Generalnie niedziela nie zachwyciła, a do tego kickerzy nie trafili rekordowych 12 PAT’ów…

Ale zacznijmy od czegoś pozytywnego:

(5-5) Baltimore Ravens @ (9-1) Dallas Cowboys 17-27

Dak Prescott był absolutnie fantastyczny i oficjalnie podpisał petycję do całej ligi pt. “To ja, Wasz nowy typ na MVP”. 127.2 NFL QB rating, 301 passing yards, 27/36 skutecznych podań, 3 TD i spokój veterana. I pomyśleć, że ten gość był 8(!!!!!!!!!!!!!!!!) QB wybranym w tym drafcie… Goff, Wentz, Connor Cook, Cody Kessler, Jacoby Brissett, Christian Hackenberg i Paxton Lynch.

(Maciek: Widziałem ten mecz po butelce Sangrii i tym co ofiarowuje nam matka natura, i już podsypiając pamiętam, że Dak Prescott nagle w drugiej połowie zaczął wyrastać ponad stadion i jego ramię przykryło całe end-zone. Stał dwiema nogami nad murawą. Czy tak faktycznie było?!)

Zeke Elliott miał z kolei nieco cichszy występ na ziemi (25/97) i to nie na jego barkach spoczywało wykańczanie drive’ów, a raczej na Daku i Dezie Bryancie (6/80 i 2 TD). Jak zwykle ofensywna linia Cowboys była świetna, choć nieco gorszy wieczór w pass-protection miał Zach Martin (3 hurries), ale szczególnie Ronald Leary i Doug Free byli niemal bezbłędni. W obronie było kiepskawo, mimo, że wynik tego nie pokazuje – w pierwszej kwarcie oddała z rzędu 20 i 18 rush yardów w drive’ie kończonym TD Terrence’a Westa.

W Ravens zawiódł nieco Joe Flacco, który nie mógł docelować długich piłek do swoich receiverów (0/4 w +20y throwach), co mogłoby całkowicie zmienić przebieg spotkania. Po chwilowych sukcesach w grze biegowej w I kwarcie, o czym wspomniałem powyżej, Ravens ograniczyli próby biegowe do zaledwie 14 carries w meczu dla Westa i Dixona, co pokazało brak cierpliwości play callerów, a do tej pory RB’s mieli średnio powyżej 6 YPC.

Maciek Kwiatkowski:

(4-6) Green Bay Packers @ (6-3-1) Washington Redskins 24-42

To razem aż 89 punktów oddanych w dwóch ostatnich tygodniach przez umierającą obroną Packers. Green Bay nie jest po prostu w tym sezonie dobre – teraz już po obu stronach.

Tydzień temu Titans, a w niedzielę Redskins przeciw nim zdobyli swoje season-highs w punktach. Głębia obrony Packers jest przerażająca. Niektórzy gracze to ludzie wzięci z ulicy przez team, który przecież regularnie olewa free-agency. To wszystko co się dzieje nie jest przypadkowe.

Na 6 min. przed końcem, przy 29-24 dla Redskins, gutsy-call Jay’a Grudena przy 4th&inches rozstrzygnął mecz. Kirk Cousins zdobył 1st down i zaraz przy 3th&7 znalazł 53-jardowym podaniem środkiem Jamisona Crowdera. Ten zostawił Waszyngton jeden jard przed end-zone. Touchdown Fat Roba Kelley’a był tylko formalnością.

W meczu, który po aż czterech puntach w pierwszych 7 minutach, stał się świętem quarterbacków, górą był niespodziewanie ten Redskins. Cousins skończył 70% swoich podań na 375 jardów i 3 touchdowny bez interceptions. Ale pomogło mu w tym świetnie dysponowane grono receiverów. DeSean Jackson, Pierre Garcon, Jamison Crowder – każdy z nich miał touchdown środkiem pola. Złapali razem 13 z 16 podań. Garcon miał 116 jardów, Crowder 102. Safeties Green Bay skupieni na zatrzymaniu tight-enda Jordana Reeda byli w tym meczu nigdzie. Bo i Reed zrobił 79 jardów z 5 chwytów.

Koniec sezonu dla Packers jest coraz bliżej… Lions i Vikings nie są w tym momencie wyraźnie lepsi od Green Bay – zwłaszcza Detroit – ale Packers z kontuzjami w obronie, z kontuzjami w o-line, ze słabą grą receiverów i z dopiero wracającym do zdrowia Jamesem Starksem nie mają w tym momencie żadnej formacji, której mogą być pewni.

(Karol: JARED COOK DROPPIN PASSES!!!)

(Maciek: Taak, ale wielki Cook był najlepszym targetem dla Rodgersa w tym meczu…)

To było jeszcze jedno dobre, ale w końcu pełne big-plays zwycięstwo dla Skins (Ola może nosić czapkę dumniej po dzikich ulicach Woli). Bez lidera swojej o-line Trenta Williamsa pozwolili zsackować Cousinsa tylko dwukrotnie i atak eksplodował przed oczami Aarona Rodgersa i Mike’a McCarthy’ego.

Niezupełnie wiem czym jest ten team Redskins, ale idą w górę i to chyba był ich najlepszy mecz w tym sezonie. Nie myślałem, że to napisze, ale może nie być w tym tygodniu lepszego highlightu gry quarterbacka.

(5-5) Philadelphia Eagles @ (7-2-1) Seattle Seahawks 15-26

Od czasu remisu 3-3 z Arizoną w Week 7, rozbity kontuzjami w pierwszej części sezonu Russell Wilson z tygodnia na tydzień staje się coraz bardziej mobilny poza kieszenią. Tydzień temu w Foxborough porzucił ostatecznie te czarne kalosze, które chroniły jego kostki i w Week 11 miał już trzeci wielki występ z rzędu.

Ale Seahawks potrzebowali będą tego jeszcze bardziej w kolejnych tygodniach.

Seahawks zdominowali Eagles po obu stronach i obecnie wyglądają na najlepiej zbilansowaną offense-to-defense drużynę z Big3 (czy to już Big3?) Seahawks/Pats/Cowboys. Ale dużą historią tutaj jest kontuzja running-backa C.J’a Prosise’a, który miał 72-jardowy run po przyłożenie w pierwszej kwarcie, tylko, że może już nie zagrać w tym sezonie.

Seahawks w poprzednim tygodniu z niewiadomych przyczyn zwolnili Christine’a Michaela (Packers wygrali waiver o niego z Vikings). W niedzielę mieli z powrotem Thomasa Rawlsa od razu w dobrej formie, ale teraz nie będą mieli ani Michaela, ani też Prosise’a.

Na szczęście dla nich wciąż mogą się oprzeć na wracającym Rawlsie i na klikającym od miesiąca jak cholera trio Wilson-Graham-Baldwin. W pierwszej połowie Wilson i Baldwin ogłupili nawet tę Top-5 obronę Eagles, zamieniając się na moment rolami. Wyprodukowali jedną z najlepszych ‘circus akcji’ sezonu. Baldwin rzucił swoje pierwsze podanie w karierze, a Wilson miał pierwszy touchdown jako receiver.

106 ze swoich razem 291 jardów Wilson miał z 11 akcji run-fake, odpowiadając nimi na presję na ofensywnej linii bardzo dobrych w niedzielę i w tym sezonie Brandona Grahama i Fletchera Coxa. To był dobry plan Pete’a Carrolla, bo Wilson jest z tygodnia na tydzień coraz bardziej nieuchwytny, choć to wciąż wygląda jeszcze na jego 80-85%.

Z drugiej strony Carson Wentz był solidny dopiero w czwartej kwarcie. Wcześniej nie pomagali mu słabi receiverzy Eagles, którzy mieli aż cztery dropy i biegali nieskomplikowanymi ścieżkami dla obrony Hawks. Richard Sherman pozwolił tylko na 19 jardów, do tego miał jedną z dwóch interceptions rzuconych przez Wentza.

Eagles pozostają solidnym teamem – bardzo dobrym po obu stronach scrimmage-line, ale z poniżej przeciętną pass-offense. Dorial Green-Beckham miewa momenty i miał je w tym meczu, ale to irytujące, że ktoś tak zbudowany, nie stał się lepszym receiverem. Nelson Agholor powinien zostać zwolniony od zaraz i choć Wentz nie zawsze był precyzyjny, to Zach Ertz i Jordan Matthews złapali w niedzielę tylko 11 z 21 podań adresowanych w ich stronę.

Seahawks po tym meczu w końcu będą w Top10 DVOA po obu stronach boiska. Oczywiście to dzięki progresowi w ataku, który trzeci tydzień z rzędu – po wygranych z Bills i Pats – miał eksplozywne momenty w pierwszej połowie. Nieszczęście to kontuzja Prosise’a, ale szczęście w nieszczęściu to, że Wilson powinien do grudnia już na dobre odzyskać wiosnę w nogach. Póki co już od trzech tygodni gra na poziomie MVP.

(6-4) Houston Texans @ (8-2) Oakland Raiders 20-27

Wow… Chyba tylko kibice w Seattle potrafią zrobić taki świdrujący uszy hałas, który 76 tysięcy meksykańskich gardeł zafundowało w poniedziałek na legendarnym Estadio Azteca. Skończyłem oglądać ten mecz pół godziny temu i do teraz słyszę jeszcze szum w uszach.

Położenie stadionu 640 metrów nad poziomem morza – i zagrożenie Derekiem Carrem – na koniec tego meczu kosztowały secondary Texans siły i koncentrację. W ostatnich 11 minutach Carr raz jeszcze w tym sezonie poprowadził comeback Raiders, tym razem z 13-20. Tylko, że wydarzyło się w tym meczu tyle rzeczy ważniejszych, niż trzy ostatnie drive’y Raiders czy najlepszy od hen czasu mecz Brocka Osweilera – 26/39, 243 jardy – że nie do końca wiem co możemy z tego wszystkiego wynieść.

Decyzja Billa O’Briena o puntowaniu przy 4th&5 na 3.13 min. przed końcem, przy 20-27 , w jak się okazało ostatnim drivie Texans, efektywnie kosztowała ich szanse na zwycięstwo. Bo przy z kolei przy 4th&1 na 39 metrze Texans i na 1.10 min. przed końcem, Carr znalazł Lataviusa Murray’a. Hashtag Black Jack Del Rio.

Ale już w pierwszym drivie Texans sędziowie chyba ukradli touchdown DeAndre Hopkinsowi.

“Chyba”, bo powtórka nie dała 100-procentowej pewności czy “Duke” nadepnął na linię boczną. Problem w tym, że gdy Hopkins biegł wzdłuż linii bocznej, sędziowie nie dali mu dokończyć akcji i gwizdnęli aut, zanim dobiegł do end-zone. Nie mogli więc skorzystać z powtórki. Gdyby natomiast puścili tę akcję, to po jej sprawdzeniu w wideo, prawdopodobnie nie mieliby 100-procentowych podstaw by odwołać touchdown.

To jedno. Dwa to lasery (lasery?), którymi Brock dostawał cały mecz po oczach. Można do tego dodać jeszcze milimetry przy 4th&Inches, których zabrakło Texans w czwartej kwarcie i to czy na pewno sędziowie dobrze to odmierzyli?

Cóż, Raiders byli gospodarzem tego meczu – w przerwach leciała muzyka z meczów Raiders, na trybunach były koszulki Raiders i legendy Raiders – a sędziowie czuli się na Azteca tak dobrze, że jeden z nich robił sobie przed meczem selfie z kibicami.  Może Texans po prostu nie mogli wygrać tego meczu…

Poza tym, że Michael Crabtree złapał tylko 3 z 7 podań i jednym dropem spartolił touchdown Carrowi… Poza tym, że Raiders przez trzy kwarty wyglądali jak inny team, a obrona Texans w ostatnich minutach dała strasznie ciała przy coverage’u wbieganych do end-zone 75-jardowego TD fullbacka Jamize Ozawale i 35-jardowego TD Amariego Coopera, to nie wiem co o tym wszystko myśleć.

Chyba wszystko po prostu działa przeciwko temu, żebym kupił wreszcie tych Raiders. Skoro nawet pass-offense Texans była hmm względnie znośna?

Poproszę jednak więcej meczów w USA.

Karol:

(5-6) Tennessee Titans @ (5-5) Indianapolis Colts 17-24

AFC South ponownie robi się nudne. Mecz dwóch świetnych quaterbacków, na który należy nieco inaczej spojrzeć niż tylko statystycznie. Marcus Mariota podejmował świetne decyzje, fantastycznie sobie radził przeciwko presji i blitzowi, a jego linia ofensywna wyglądała nieźle. Jack Conklin co prawda pozwolił na pierwszy sack w karierze (po 388 snapach w pass-protection) i razem z LT Taylorem Lewanem są 5 i 6 najlepszymi tacklami w lidze wg PFF. Co prawda Mariota był sackowany 5 razy, ale 4 razy przez linebackerów, co zmniejsza nieco odpowiedzialność o-line.

Z drugiej strony Andrew Luck w duecie z T.Y. Hiltonem rozmontowywali co chwila secondary Titans i co ciekawe lepiej się spisywał gdy był pod presją niż w czystej kieszeni. W takich sytuacjach działa instynkt i kreatywność i właśnie w tych sytuacjach widać jego klasę.

Maciek:

(6-4) Miami Dolphins @ (4-6) Los Angeles Rams 14-10

Debiutowi Jareda Goffa w NFL towarzyszyły deszcz i po prostu brutalny futbol.

Dolphins wrócili z 0-10 po trzech kwartach i ukradli piąte zwycięstwo z rzędu, choć w tym samym meczu pobili rekord tego sezonu NFL w puntach (10).

Pierwszy mecz numeru 1 ostatniego draftu nie zmienił, a tylko mam wrażenie, że pogłębił to koszmarne artystycznie wrażenie, które przynosi ultra-konserwatywny atak Jeffa Fishera. Goff czy Case Keenum – to póki co bez różnicy. Rams mają obronę z drugiego tiera NFL, która potajemnie wkurwia się w szatni na anemiczny atak.

Po 50 minutach meczu Fins przegrywali 0-10 i mieli na koncie smutne 102 jardy ofensywy (!). I potem w dwóch ostatnich drive’ach zdobyli dwa touchdowny.

W pierwszym Jarvis Landry został dopchnięty pięć jardów do end-zone przez resztę drużyny (taki to był mecz…). W drugim na 36 sek. przed końcem meczu, krótki 9-jardowy throw Ryana Tannehilla do prawego boku end-zone i zwłaszcza catch DeVante Parkera był zdecydowanie najefektowniejszym momentem tych tortur. Aż dziwne, że Bogowie Futbolu nie ciskali piorunami w olimpijski stadion w L.A.

Jedyną dobrą rzeczą, której nie zrobił Goff w swoim debiucie – a którą robił Keenum – było niepopełnienie straty. Ale aż 24 z jego 31 throwów pofrunęło krócej niż 10 jardów. Zaliczył zaledwie 134 jardów i 4,4 jarda na próbę – poziomy osweilerowskie. Dopiero w ostatnich sekundach próbował throwów na +20 jardów.

Bohaterami tego meczu przez 50 minut byli Aaron Donald, Michael Brockers i Mark Barron, którzy wyciszyli Jay’a Ajayi, wspieranego tym razem przez osłabioną kontuzjami linię ofensywną (nie grali Brandon Albert i Mike Pouncey). Ajayi przedarł się jeden raz na 36 jardy dołem, ale poza tym miał zaledwie 41 z pozostałych 15 carries. W dodatku linia Dolphins straciła w tym meczu rookie Laremy’ego Tunsila, grającego tym razem jako left-tackle. Dolphins kończyli ten mecz bez trzech swoich najlepszych graczy o-line, dlatego to było naprawdę pełne jaj zwycięstwo. Kary w końcówce Donalda (roughing-the-passer, 15 jardów) i Roberta Quinna pomogły Miami uciec z tym ‘naprawdę wygraliśmy?’ meczem.

Miami wygrało już 5 meczów z rzędu, ale ich gra biegowa w ostatnich dwóch tygodniach rozsypała się razem z kontuzjami w o-line.

Co do Rams – to zmierza do kolejnego “7-9” sezonu Fishera. Zobaczymy czy w kolejnych meczach Goff będzie rzucał dalej, ale nie ma chyba co spodziewać się cudów… Chociaż w pierwszej kwarcie po touchdownie Todda Gurley’a był moment, gdy można było dać się nabrać i pomyśleć “Jest Goff i od razu znalazł się Gurley”.

Ale to mgnienie szybko zostało z powrotem przykryte przez ciemną kurtynę. W dodatku Goff nie rozumiał się tak dobrze z Kennym Brittem, jak robił to Keenum. Rams mogą sobie jednak pluć w brodę, że nie dowieźli tego śmierdziela do końca.

(8-2) New England Patriots @ (1-9) San Francisco 49ers 30-17

W niedzielne popołudnie deszcz padał w całej Kalifornii i miałem wrażenie, że miał większy wpływ na przebieg meczu w San Jose, niż w Los Angeles.

Patriots zdobyli touchdowny w dwóch pierwszych drive’ach, ale potem bez punktu przeszli przez całe drugą i trzecią kwartę. Prowadzili tylko 13-10, zanim im-starszy-tym-mobilniejszy Tom Brady, kończąc drive na starcie czwartej kwarty uciekł spin-movem spod presji i upadając znalazł krótkim floaterem w end-zone Danny’ego Amendolę. To było rodgersowe podanie.

Cztery minuty później Cloverfield Brady zrobił step-up w kieszeni i mięciutko położonym w czasie, przestrzeni i powietrzu throwem wprowadził Malcolma Mitchella do end-zone. Dla sympatyków kątów podań – orgazm. Piszczałem przy powtórce jak uuuułiiiii. Po tym podaniu było w końcu po wszystkim.

Bez Roba Gronkowskiego, który został w Królestwie i w strumieniach deszczu, Pats byli długo, długo przeciętni i inni w ataku, nie grając przez swoich tight-endów (Martellus Bennett był no-show na 14 jardów). Obrona? Wciąż bardzo przeciętna, zwłaszcza w secondary. Jedyny plus to pass-rush, który znów wyglądał lepiej, niż w pierwszej części sezonu. Pats mieli razem 5 sacków i wracający do zdrowia Rob Ninkovich sackuje teraz co tydzień.

49ers pod Colinem Kaepernickiem z pewnością stali się lepszym teamem niż byli pod Blainem Gabbertem i po niskiej przegranej w Week 10 z Arizoną, już drugi tydzień z rzędu długo trzymali się w grze. Sam Kaepernick raz jeszcze wyglądał solidnie i mobilnie, tym jego ciężkim ramieniem rzucając dwa touchdowny bez interception na 206 jardów. Ale 49ers są po prostu tylko lepsi niż Browns. I to praktycznie nic nie znaczy. To była już 9. porażka z rzędu.

(5-5) Tampa Bay Buccaneers @ (7-3) Kansas City Chiefs 19-17

Przy stanie 12-10 – na 12 min. przed końcem meczu – Alex Smith rzucił interception w end-zone. Ugh… Chris Conte odczytał bez problemów decyzję quarterabacka Chiefs i zamienił tę stratę na 55 jardów. Bucs zrobili z tego jedyny w niedzielę drive, który dał im touchdown i wygrali mecz.

W tygodniu, w którym kickerzy kopali najgorzej od 60 lat, akurat ten choke’ujący na starcie sezonu rookie Roberto Aguayo miał swój najlepszy mecz w karierze – zdobył 12 punktów i nie pomylił się przy żadnym z pięciu kopnięć. W ten sposób Bucs przerwali passę 5 zwycięstw Chiefs w tym sezonie i łącznie razem 10-ciu z kolei na Arrowhead.

Chiefs przegrali u siebie po raz pierwszy od 11 października zeszłego roku. Przegrali, bo bez kontuzjowanego Marcusa Petersa secondary Kansas pozwoliło przez cały mecz Jameisowi Winstonowi przesuwać atak do przodu na 3rd-downach. Trio cornerów Steven Nelson-Philip Gaines-Kenneth Acker pozwoliło zdecydowanie zbyt dużej ilości throwów fruwać 10-15 jardów. 62% i 331 jardów Winstona to była historia tego meczu.

Sam Winston miał w gruncie rzeczy tylko średni-do-dobry mecz, z jednym fumblem i dwiema prawie-INT’s (upuszczonymi przez Chiefs), ale za to szybko wracający do zdrowia Doug Martin miał 69 jardów po kontakcie i łącznie 105 ze scrimmage-line. Winston i Mike Evans kilkukrotnie, co rzadkie, nie zrozumieli się dobrze, ale nr 1 (i 2 i 3 i 4…)  receiver Tampy – górujący o jakieś 20 cm nad Nelsonem – i tak wyłapał i zrobił 105 jardów, a Cecil Shorts, Russell Shepard i Adam Humphries złapali razem aż 12 podań w tym meczu.

Chiefs mieli solidny mecz od swojej ofensywnej linii i od Travisa Kelce w środku ataku, ale no nie mogą tracić piłki, jeśli chcą wygrywać. Nie mogą i już. Granica błędu dla nich jest cieniuśko cieńka.

Karol:

(5-5) Buffalo Bills @ ( 3-6-1) Cincinnati Bengals 16-12

Bengals są bardziej done niż przed tym tygodniem i do tego nastąpił mały kataklizm zdrowotny – A.J. Green cudem uniknął zerwania mięśnia dwugłowego i go tylko naciągnął, a Gio Bernard zerwał ACL. I widać było kim dla ofensywy Bengals jest Green – bez niego Andy Dalton i cały atak jest bezzębny i ewentualnie robi tylko malinki.

Obie secondaries grały bardzo dobrze, ograniczając działania quaterbacków do krótkich podań przez środek i w tej grze Dalton już nie czuł się tak komfortowo. Z kolei u Bills ze świetnej strony pokazał się Mike Gillislee, czyli zmiennik LeShawna McCoya, który zrobił 72 yardy z tylko 14 carries, w tym 61 yardów po kontakcie z przeciwnikiem. Jego biegi były kluczowe w odpowiednich momentach i dzięki nim w głównej mierze Dan Carpenter miał trzy próby field goali, wszystkie skuteczne. Jego vis-a-vis Mike Nugent nie trafił dwóch PAT’ów…

(5-5) Pittsburgh Steelers @ (0-16) Cleveland Clowns 24-9

Steelers sackowali Cody’ego Kesslera i Josha McCowna po 4 razy każdego, a ten drugi w prawie 50% dropbacków był pod presją. Nothing to see here.

Wygrana najmniejszym nakładem sił, szczególnie przez Bena i zawodników na skill positions. Ofensywna linia Steelers dominowała i Ci spokojnie przesuwali łańcuchy.

(2-8) Chicago Bears @ (7-3) New York Giants 16-22

Nie jestem w stanie oglądać na boisku z jednej strony Eli Manninga, a z drugiej Jaya Cutlera. Nadzieja dla mnie jest taka, że Ian Rapaport podawał wiadomość o urwanym czymś w ramieniu Cutlera, co skończyłoby jego sezon. Bears nie potwierdzają, nie zaprzeczają – w środę nie trenował.

Ale Bears zakończyli sezon już dawno, a świetny w tym tygodniu Zach Miller (61 yards, TD) złamał stopę i widzimy go w przyszłym roku. To był mocno defensywny mecz, a gwiazdą po tej stronie boiska był po raz kolejny Landon Collins (gdyby miał lepszych kolegów w obronie to DPOY?), a Jason Pierre-Paul z Olivierem Vernonem zabijali co chwila tackli Bears.

(2-8) Jacksonville Jagars @ (6-4) Detroit Lions 19-26

Blake Bortles wygrał tylko 10 z 42 meczów kariery. Blake Bortles przeciwko Lions będąc w czystej kieszeni miał 56% skuteczności podań, 2 INT’y i 5.0 zdobytych yardów na podanie. Blake Bortles pod presją miał 8/10 skutecznych podań, 77 yardów i TD… Czy ktoś mi to jest w stanie wyjaśnić? Gość za dużo myśli i jak musi działać szybko nagle staje się skuteczny?

W Detroit błyszczała defensywa z Ziggym Ansahem na czele, świetnie powstrzymując grę biegową przeciwników i zaliczając 4 hity, hurrie i 3 tackle. Lions są po prostu lepszym zespołem i musieli to wygrać.


Jutro coś więcej o bogatym tym razem TNF i podsumowanie naszych typów, stay tuned.

Poprzedni artykułDniówka: Draymond Green bardzo chce zostać Defensive Player of the Year
Następny artykułWake-Up: 34 punkty Love’a w pierwszej kwarcie. 45 punktów Davisa. 47 asyst Warriors