Gorący Ekspres (15.09): Czy Karl-Anthony Towns to Top-15 gracz NBA?

6
fot. instagram.com/tic_pix
fot. instagram.com/tic_pix

Dziś mały Minnesota day na Szóstym Graczu. Nagraliśmy wysoce intelektualną Palmę o Timberwolves, fanka Minnesoty ostatecznie zainspirowała nas do zainwestowania w lepszy sprzęt do nagrywania (kobiety, nie poradzisz), a dwa pierwsze pytania Ekspresu dotyczą lub mogą dotyczyć nowej gwiazdy NBA z Minnesoty.

Nie ma jej wśród graczy na miejsca 20-16, które opublikowaliśmy dziś… Nie było jej też wcześniej.

Widziałem to już kilka razy… Był sobie gracz A, który cały sezon spędził trochę w cieniu, kiedy był świetny i grał w koszykówkę. I mogłeś mówić, że jest świetny, aaaaale zawsze były przecież ważniejsze sprawy. Plus team, w którym grał już od grudnia nie miał szans na play-offy. Kończy się sezon i gracz A zaczyna być wychwalany im dalej w off-season. Gracz A jest nowy na scenie, nie ma jeszcze łatki i trzeba mu jakąś nadać. Potem gracz A nahajpowany mocno zderza się z odpowiedzią, która jest odpowiedzią na hajp. Nie na samego gracza. On idzie sobie tylko spokojnie swoją ścieżką i patrzy na to wszystko z boku. I potem się dziwimy, gdy koszykarze traktują media po macoszemu. Ale jest to część sportu. Ten teatr. Niektóre sporty błagają o to, żeby mieć taki teatr wokół siebie. Na koniec gracz A może mieć z tego wszystkiego pieniądze. Już widziałem tę sztukę.

Gramy:


1. Czy Karl-Anthony Towns to Top-15 gracz NBA? 

Jędrzej Mirowski: Nooope. Kiedyś w Rozmowach w Toku jakiś chłopak powiedział że poniósł go melanż. Powiedzenie to na stałe weszło już do słownika młodzieży w Polsce. Czy możemy zatem powiedzieć, że Townsa poniósł… hajp? Gość może być za kilka lat w Top-5 ligi, ale na chwilę obecną na pewno nie jest jeszcze lepszym graczem niż chociażby Jimmy Butler, Marc Gasol, czy Dray Green, którzy znaleźli się za nim w naszym rankingu. Mam nadzieję, że ten sezon nie skończy się tak jak zeszłoroczne pompowanie balonika Anthony’ego Davisa, czyli dużym rozczarowaniem.

Bartek Bielecki: Nie. Na pewno nie mam KATa w Top-15 na ten moment, ale możliwe, że w czerwcu to się zmieni. By wejść do Top-15, drugoroczniak Wolves musiałby przeskoczyć na przykład Draymonda Greena, ale tu pojawi się problem z tworzeniem rankingów graczy, bo Towns może błyszczeć w nie-playoffowej Minnesocie, a Green może zanotować znaczny regres w statystykach i być dopiero czwartą opcją w mistrzowskich Warriors. Towns prędzej czy później będzie Top-15 graczem ligi, ale umieszczenie go tam już teraz jest trochę na wyrost.

Przemek Kujawiński: Teraz? Nie. W czerwcu 2017? Być może. Są dwie alternatywne wersje tej historii (ok, jest ich więcej, ale reszta jest nudna). A) Miasta zostaje nową inkarnacją Tima Duncana i zdajemy sobie z tego sprawę już w tym sezonie (a więc wchodzi w ekspresowym tempie na wyższy poziom i widać, że może być jeszcze lepszy. B) Jego sufit zawieszony jest bardzo niziutko ponad tym, co reprezentuje w tym momencie. Co ciekawe w obu tych przypadkach Towns może być graczem na Top-15 ligi.

(minus, nie ma Cię kilka Ekspresów i wracasz z być-może? Come on!)

Przemek Napierzyński: Na koniec sezonu – tak. Hajp na tego chłopaka jest ogromny niczym pizza, którą wczoraj upiekłem, ale co ważne – ma on swoje podwaliny nie w hajlajtach internetowych skautów, ani nie w dominacji nad rywalami w uczelnianej lidze, ale bierze się z jego bardzo dobrej gry w pierwszym sezonie na poziomie NBA, co daje nadzieje na rychły dalszy rozwój. Liga potrzebuje zawodników, którzy poziomem swojej gry doganiają balonik, który został dla nich napompowany, a kibice potrzebują nowych Kobich, Duncanów i LeBronów, o których będą potem mogli opowiadać przez lata. Dlatego i ja daję się ponieść tej fali i liczę, że na naszych oczach z tego gracza zrodzi się coś wielkiego.

Krzysiek Ograbek: Dzisiaj nie, za rok tak. Zdominuje Fantasy NBA.Będzie all around 7ft centrem. Robi wszystko, czego typowi centrzy nie robią: Trójki, przechwyty, fast breaki, asysty. Nowy ulubieniec amerykańskich statystyków. Anthony Davis zapisze się na warsztaty koszykarskie, żeby nie zostać za daleko w tyle.

Piotr Sitarz: Będzie po tym sezonie. Równie dobrze możemy przeszarżować i napędzić hype w identyczny sposób jak rok temu Anthony’emu Davisowi – nowy trener, dobre poprzednie rozgrywki, potencjał, umiejętności i tak dalej. Cały czas zastanawiam się czy Wolves awansują do playoffów, niemniej Towns – chociaż nie ma w swojej grze wyraźnej, potężnej jednej elitarnej umiejętności, która wyróżnia go na tle ligi (może rzut z mid-range?) – która bez kontrowersji mogłaby go wrzucić dzisiaj do Top-15, to w tak młodym wieku robi wiele na ustabilizowanym poziomie – powiedzmy, że pomiędzy dobry i prawie bardzo dobry, z rzadkimi, ale lekkim zjazdami na przeciętny w skali całej ligi (co w przypadku debiutanta jest zupełnie normalne) – który z sezonu na sezon będzie wzrastał. Jest też chyba dobrym chłopakiem, Wygląda na kogoś kto jeszcze nie czuje się gwiazdą – w sezonie, w którym jego zespół wygrał 29 meczów nie biegał po parkiecie zblazowany, obrażony, nie chłonął posiadań – ale za to nie dostaje się punktów w meczu koszykówki.

Olek Żerelik: Jeszcze nie. Trochę chyba jest przeszacowany, nawet jeśli bierzemy pod uwagę końcówkę sezonu 2016/17. Przynajmniej kilku graczy, którzy są niżej od niego będzie miało lepszy sezon. Tutaj wymienię choćby Greena, Lowry’ego czy Butlera. Choć muszę się przyznać, ze trzymam za niego kciuki, jak i za całą Minnesotę.

Michał Tomaszewski: Tak. Pierwszy sezon w lidze i kończy sezon ze średnią 18/10 i prawie 2 bloki na mecz, a ten sezon będzie jeszcze lepszy w jego wykonaniu. Liczę, że jeszcze w tym sezonie doda do swojego repertuaru więcej rzutów zza łuku (w poprzednim sezonie średnia oddanych rzutów wynosiła 1.1 na mecz) i przez to stanie się prawdziwą bestią, którą tylko trener Thibodeau może zajechać jeśli będzie grał nim dużo minut jak to ma w zwyczaju.

Maciek Staszewski: Prowadzący nie rozumie swojego konkursu, ale podpowiem: 15 miejsce w #rank6g znaczy, że będzie Top15 za rok. Tak, będzie. Teraz? Nie, jeszcze nie jest. Potrzebuje jeszcze roku z Thibsem i przecież-nie-zwłokami-a-całkiem-żywym-i-zajebistym-w-te-556-minut-w-sezonie-KG. Tak czy siak można się już szykować na wysyp psychoKAToli także w NBA.

(Pół minusa za KG. Keep Going!)


2. Który gracz NBA zadebiutuje w najbliższym Meczu Gwiazd?

Mirowski: Karl-Anthony Towns. W zasadzie gość powinien się tam znaleźć już w zeszłym roku. Myślałem o Porzingisie, ale on może odgrywać dopiero trzecioplanową rolę w Knicks, natomiast KAT będzie gwiazdą tej drużyny. O Minny będzie bardzo głośno na początku sezonu (już jest) i to + bilans Minny oscylujący w graniach 0.500 powinno wystarczyć by przynajmniej jeden gracz Timberwolves znalazł się w ASG.

Bielecki: Karl-Anthony Towns. To, że nie mam go w Top-15 nie oznacza, że nie będzie All-Starem. Miejsce Kobego w składzie Zachodu zajmie Lillard, a to, czy w Nowym Orleanie zagra Towns, zależeć będzie od jego pojedynku z LaMarcusem Aldridgem. Według mnie KAT jest faworytem tego wyścigu, również dlatego, że jest bardzo lubiany przez kibiców. Droga do ASG łatwiejsza może być na Wschodzie. Tam, wśród faworytów do debiutu w Meczu Gwiazd mam Giannisa Antetokounmpo i Bradleya Beala.

Kujawiński: Karl-Anthony Towns. Wolves powalczą o playoffy, będzie hype niewidziany od czasów duetu KG-Starbury, a ludzie, którzy nigdy nie widzieli meczu w środku nocy, będą się zachwycać i twierdzić, że to “perły League Passa”. To wystarczy, żeby Towns zagrał w Meczu Gwiazd, nawet jeśli będzie robił “tylko” to samo, co w poprzednim sezonie.

Napierzyński: Kristaps Porzingis. Nie to, żeby na to miejsce zasłużył ze sportowych względów. Ale połączone siły głosów nowojorsko-łotewskich wprowadzą go do tego (umiarkowanie) elitarnego grona. Skoro rok temu Zaza prawie dostał się do Meczu Gwiazd, nie widzę powodu, czemu nie mógłby tam się znaleźć Kristaps. Tylko jakie to ma znaczenie?

Ograbek: Giannis Human-Alphabet. Jeśli nadal będzie miał piłkę w rękach, to razem z Westbrookiem będą mieli 15+ tripple doubles. Nawet słabe wyniki Bucks nie powinny mu odebrać występu w Meczu Gwiazd. Nauczył się już rzucać?

Sitarz: Nie wiem. Na pewno nie będzie to Mike Conley.

(pół minusa)

Żerelik: Hassan Whiteside. Kibice na Florydzie nie dopuszczą do sytuacji, w której nie mają swojego reprezentanta w ASG. Trenerzy zauważą jego dominację pod tablicami i załapie się do dwunastki Wschodu.

Tomaszewski: Karl-Anthony Towns. To będzie taki sam przykład jak Anthony Davis, który w drugim swoim z sezonie, kiedy wszedł na wysoki poziom, zagrał w Meczu Gwiazd. Wtedy Davis został dodatkowo powołany w miejscu kontuzjowanego Bryanta, teraz Towns zostanie wybrany przez fanów, bo jego hype jest tak wielki, że to tylko formalność.

Staszewski: Będzie dwóch, bo Towns, bo Minnesota będzie pędzić do PO i Reggie Jackson, bo Detroit będzie pędzić do PO. Jeden i drugi team przy All Star będą mieć tempo na ok. 50 zwycięstw.


fot. youtube.com
fot. youtube.com

3. Jędrzej Mirowski pyta – Która drużyna zaliczyła największy skok jakościowy i weszła w tym offseason na wyższy level?

Mirowski: 76ers. (Wliczam tu przehandlowanie jednego z centrów, które nastąpi przed rozpoczęciem sezonu). W drafcie wreszcie wybrali nie-centra, podpisali kilkuletnie kontrakty ze sprawdzonymi weteranami (Bayless, Rozdriguez) i zapełnili nieco dziurę na obwodzie jaką mieli od momentu przehandlowania MCW do Bucks. W dodatku ściągnęli wschodzącą gwiazdę europejskiej koszykówki – Dario Sarica. W zeszłym sezonie wygrali 10 spotkań. W tym wygrają przynajmniej 22-24.

Bielecki: Warriors. To podchwytliwe pytanie, bo trudno mówić o wejściu na wyższy level przez drużynę, która już była na najwyższym poziomie. Pewnie, takie zespoły jak Celtics czy choćby Sixers zaliczą większy progres w procencie zwycięstw w sezonie, ale znacznie trudniej jest robić postępy będąc na szczycie. Dołączenie Duranta, Top-3 gracza zeszłego sezonu, do najlepszego zespołu Regular Season w historii NBA, to jednak ruch, który sprawia, że Warriors bezapelacyjnie są wygranymi tego offseason i zdecydowanymi faworytami do mistrzostwa. Takiej drużyny, złożonej z czterech graczy z Top-15 ligi, jeszcze nie było. Skok jakościowy, w tym przypadku, nie będzie odzwierciedlony w tabeli, lecz “tylko” na parkiecie. Warriors stworzyli zespół, który powinien być nie do zatrzymania.

Kujawiński: Chicago Bulls… Haha (wszystkie suche żarty). Golden State Warriors fools!

Napierzyński: Golden State Warriors. Dodanie Duranta przeniosło ich z poziomu „murowany faworyt do tytułu” do poziomu „jak to spieprzycie to będzie największy upadek od czasu upadku Żelaznej kurtyny”. Poza nimi żaden zespół nie wzmocnił się w jakiś bardzo znaczący sposób, a nawet jeśli, to i tak nikogo nie będzie to specjalnie interesować – oczy wszystkich będą zwrócone na Oakland i walkę GSW vs Reszta Świata.

Ograbek: New York Knicks. Z 13 miejsca na Wschodzie do kontendera. Takiego skoku jakościowego nie zrobiła ŻADNA inna drużyna. Kto twierdzi inaczej, ten nie ma pojęcia o koszykówce. Derrick Rose nie może się mylić.

Sitarz: Utah Jazz. Wróci Dante Exum, pojawili się George Hill, Joe Johnson i Boris Diaw czyli trójka graczy, z których każdy może grać na dwóch pozycjach. Problemem będzie obrona Johnsona i minuty dla trójki silnych skrzydłowych Favors-Diaw-Lyles, ale jeśli ktoś ma grać wysoko, w rzeczywistości trójką big-manów, to w tej grupie na pewno znajdziemy Jazz. Quin Snyder będzie miał mocną ławkę, dwóch zmienników dla Rudy’ego Goberta (Bolomboy i Whitey) i lepszych niż w ubiegłym sezonie dwóch graczy na obwodzie – Rodney Hood i Alec Burks. Do tego Gordon Hawyard ma 26 lat i jeszcze nie zagrał sezonu na plus 20 punktów w każdym meczu, do czego regularnie rok po roku dąży już jako 100% lider zespołu.

Mirowski: NYK. “Powiadam Wam, że obok wojowników ze Złotego Stanu, to Wy jesteście drużyną, którą pospólstwo określa mianem “super”. Tak więc, zaweźmijcie się w sobie i bądźcie “superdrużyną”, aby odnosić zwycięstwa w grze” (List do nowojorczan, DR,1,1)”.

Tomaszewski: Boston Celtics. Ok, pewnie w te miejsce powinno się wpisać Golden State Warriors ale to jest nudne. Boston brakowało w tych playoffs szczególnie kogoś pod koszem oraz gracza który pomoże zdobywać punkty Thomasowi. Tej drugiej rzeczy nie udało się za bardzo spełniać, bo Horford nie jest takim graczem, ale za to mają w końcu świetnego gracza pod koszem z wysokim IQ. To może uczynić z Bostonu kandydatów do walki w finale konferencji, czyli maksimum jakie można uzyskać, bo to wciąć konferencja króla LeBrona.

Staszewski: Warriors. Z raczej-faworyta na kończymy-sezon-16/17-faworyta. Wobec tych wydarzeń wszystko inne blednie. Sorry ławko Detroit.

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (418): M jak Miło…Minnesota (zapowiedź sezonu Timberwolves)
Następny artykułMiejsca 20-16 w #rank6G

6 KOMENTARZE