Kevin po drugiej stronie hejtu

64
Albert Pena / Newspix.pl
Albert Pena / Newspix.pl

Ja pierdolę.

Miałem skończyć dzisiaj artykuł o Kyle’u Korverze, bo Kyle Korver jest diablo interesującym człowiekiem. Wygląda jednak na to, że muszę się wstrzymać. No chyba, że zaraz okaże się, że Korver zostanie przehandlowany do Warriors. Nie byłby to taki głupi pomysł. Ostatecznie Kevin Durant trafił w zeszłym sezonie raptem 38,7% swoich trójek. To mniej niż Draymond Green. Wiadomo już, od kogo zespoły będą podwajać Stepha Curry’ego i Klaya Thompsona…

Od kilku lat konsekwentnie wróżyłem, że skończy się wreszcie miesiąc miodowy Kevina Duranta. Czy mam dzisiaj trochę satysfakcji? Może nie do ko…

Co ja mówię, oczywiście, że mam dzisiaj satysfakcję. Kevin Durant zrobił dzisiaj coś, za co znienawidzą go wszyscy miłośnicy zespołów z małych rynków, Islandii i prawilnych zasad wprost z osiedlowych ławek. Wreszcie, chciałoby się powiedzieć. Odetchnąłem z ulgą, bo wcześniej miałem wrażenie, że nienawiści tej nie jest w stanie wyzwolić nawet fakt, że wciąż przegrywa. A przecież nic nie wyzwala w tej lidze tyle nienawiści, co przegrywanie.

Nieskalany bohater naszych czasów stał się właśnie czarnym charakterem, bo sprzeniewierzył się zasadom wprost z własnej osiedlowej ławki. Są na to dowody:

KD 1.jpg

KD 2

Pamiętam bardzo dokładnie 8. lipca 2010 roku. Siedziałem przy stoliku mojego barcelońskiego mieszkanka i na jakimś streamie słuchałem tego, co powie LeBron James. Pamiętam też, co działo się później. Palenie koszulek, listy pisane czcionką comic sans i dziesiątki, setki, tysiące komentarzy i artykułów, w których James był zdrajcą, mięczakiem, quitterem, Pippenem (co – młodsi czytelnicy muszą mi uwierzyć – było w tamtych okolicznościach uznawane za obelgę), arogantem, idiotą, pajacem, frajerem, a nawet – dla wielu przede wszystkim – suką.

Mniej więcej w tym samym czasie, jeśli mnie pamięć nie myli, kilka dni wcześniej, Kevin Durant krótkim tweetem obwieścił, że podpisał przedłużenie kontraktu z Thunder. Kilka tygodni później zaś prowadził reprezentację USA do mistrzostwa świata i w jednej chwili stał się anty-LeBronem. Przepraszam anty-szatanem. Chrystusem dla antychrysta LeBrona Jamesa. Stał się naturalnym obiektem westchnień dla kibiców, którzy mieli potrzebę pokazania, że nie wszyscy muszą być jak LeBron. Że jest jeszcze na tym świecie trochę męskich, czasem szorstkich, ale prawdziwych zasad i kilku graczy z honorem. Tylko, że…

Kevin Durant nie miał jeszcze nawet 22 lat i nie miał za sobą dziewięciu (tak, dziewięciu!) sezonów pełnych rozczarowań. Nie miał za sobą frustracji związanych z lubianym przez siebie trenerem, który nie potrafił pomóc mu wygrywać. Nie miał za sobą frustracji z uwielbianym przez siebie kumplem, który nie potrafił pomóc mu wygrywać. Nie miał za sobą frustracji spowodowanej kontuzją. Dzisiaj ma.

I dlatego podobnie, jak sześć lat wcześniej broniłem decyzji LeBrona Jamesa, tak dzisiaj będę bronił decyzji Kevina Duranta. Pełen satysfakcji, że dopadnie go wreszcie hejt większości koszykarskiego świata, będę bronił jego decyzji, bo po prostu…

To jest dobra decyzja.

Jalen Rose powiedział kiedyś w jednym z podcastów bardzo mądre słowa. “Jeśli gracze NBA naprawdę chcieliby wygrywać tak bardzo, jak twierdzą, że chcą, to wszyscy podpisywaliby minimalne kontrakty z San Antonio Spurs”. Golden State Warriors są, chcą być, chyba są nowymi San Antonio Spurs, więc Kevin Durant udowodnił właśnie, że naprawdę chce wygrywać. Do tego zarobi przy okazji +20 milionów dolarów za sezon.

To jest dobra decyzja. Najlepsza możliwa decyzja, jeśli twoim jedynym priorytetem naprawdę jest wygrywanie.

Golden State Warriors nie tylko wygrali w zeszłym sezonie 73 spotkania. Mają też młody rdzeń gwiazd, które lubią dzielić się piłką, mądrego trenera i GM-a i właściciela, który po przegranych finałach, może znów unieść głowę i powiedzieć, że jego organizacja jest lata świetlne przed resztą ligi.

Kevin Durant zrobił właśnie wszystko, co mógł, żeby dać sobie największe możliwe szanse na wygranie tytułu NBA. Nie mogę go za to winić. Ale rozumiem, że winić będą go za to inni i moje pamiętliwe serce poić się będzie satysfakcją słuchając o tym, jak to Kevin Durant zaprzeczył wszelkim ważnym wartościom tego świata, wybierając klub, który wygrał w zeszłym sezonie 73 spotkania. Klub, który ograł go w finałach konferencji. Klub, którego największa gwiazda wygrała dwie ostatnie nagrody MVP. Klub, którego gracza skopał jego ówczesnego kolegę z drużyny po jajkach…

Co więcej nie opuszcza jakiejś bandy przebierańców z D-League, a zespół, w którym ma innego gracza z top 10 NBA i grono dobrych i bardzo dobrych zadaniowców. Nie jest jak ten nieszczęsny LeBron James w 2010 roku…

Wyobraźcie sobie, że LeBron James zamiast do Miami, odchodzi do Bostonu. Albo że dołącza do Tima Duncana, kiedy ten dominował ligę. Albo idzie grać z Los Angeles Lakers Kobiego i Phila. Albo odchodzi z Orlando, gdzie miał u boku T-Maca.

To właśnie zrobił Kevin Durant. Jeśli zachowanie LeBrona w 2010 roku niegodne było supergwiazdy, to jak nazwać to?

Najbardziej fascynujące zaś w tym wszystkim są dla mnie narracje, które zaczęły krążyć wokół tego ruchu. Bo z jednej strony Kevin Durant “nie ma jaj”. Dołącza do zwycięzców. Godzi się na rolę drugich skrzypiec. Ale z drugiej strony…

…może ma olbrzymie jaja? Bo godzi się na presję, która teraz zacznie otaczać Warriors, którzy muszą – nie – MUSZĄ wygrać mistrzostwo w przyszłym sezonie. Bo godzi się na krytykę mediów i kibiców, która teraz na niego spadnie. Bo jest przekonany, że nawet ze Stephenem Currym w składzie, to on będzie największą gwiazdą.

Z jednej strony Kevin Durant pomógł właśnie wypolerować kolejny fragment dziedzictwa LeBrona. Bo kto będzie miał teraz serce, by wypominać Jamesowi przenosiny do Heat? Ale z drugiej strony…

…może właśnie jest na dobrej drodze, by pogrzebać dziedzictwo LeBrona, jeśli ogra go w kilku kolejnych finałach.

Lub nawet z trzeciej strony…

…może daje właśnie szansę LeBronowi na nieśmiertelność i przebicie Michaela Jordana. Bo da mu paliwo na kolejne sezony walki. Bo da mu rywalizację, jakiej brakowało w starciu ze Stephenem Currym. Bo da mu szansę na pokonanie potencjalnie jeszcze lepszej drużyny niż zeszłoroczni Warriors!

LeBron James w swoim czasie podjął bardzo dobrą decyzję, by przenieść się do Miami. Dziś decyzja ta wygląda jeszcze lepiej, bo dzięki niej mógł wrócić do Cleveland i wygrać swoje najważniejsze mistrzostwo w karierze. Nie mam pojęcia, czy Kevin Durant pójdzie podobną drogą (choć pewnie tamta decyzja Jamesa miała wpływ na tę dzisiejszą Duranta). Prawdopodobnie nie. Nie ma to jednak większego znaczenia. To, co ma znaczenie, to jak zawsze zwycięstwo.

Jeśli KD wygra z Warriors, jeśli zbuduje tam dynastię i jeśli przy okazji przyćmi Stephena Curry’ego (jeśli okaże się, że obok niego wygląda na lepszego gracza, że jest liderem), to jego dziedzictwo będzie niezagrożone. Nie mam wątpliwości, że znajdziemy wtedy narrację, która zgrabnie wytłumaczy jego przenosiny. Najwyraźniej jednak (na ile można wyciągać wnioski z twitterowej sondy) nawet dziś nie wygląda to tak źle:

Jeśli jednak Durant przegra…

Dlatego nie bojkotujcie jeszcze tego sezonu. Tylko i wyłącznie idea tego, że Durant może przegrać, zbuduje napięcie, które wydawałoby się umknęło dziś z NBA tak, jak KD umknął z Oklahomy. To dzięki tej idei szukać będziemy konfliktów między nim i Currym (a może i Thompsonem?). To dzięki tej idei słuchać będziemy szemranych doniesień o problemach z chemią w szatni. To dzięki tej idei każda porażka Warriors będzie “coś znaczyć”.

W NBA to mistrzostwo decyduje o wszystkim. Mistrzostwo, którego nie rozdaje się przed sezonem. Nie, ten sezon wciąż się jeszcze nie skończył. Ten sezon właśnie się zaczął. Póki co sezon na hejt, który już niebawem zastąpiony zostanie po prostu – jak zawsze ostatecznie ma to miejsce – koszykówka.

Poprzedni artykułDECYZJA: Kevin Durant wybrał Golden State Warriors!!
Następny artykułMark Cuban (niestety) przejmie kontrakt Andrew Boguta i pozwoli Warriors podpisać Duranta

64 KOMENTARZE

  1. Nie bawi mnie naprawdę jaranie się pojedynkiem DWÓCH zespołów. Nie chcę czytać pierdyliard głupot, czy Kevin Durant jest dobrze wykorzystywany w Warriors, czy lubi się z Currym itp. Równie dobrze już teraz możemy zrobić jakąś superligę, dać wszystkich najlepszych graczy do 4 teamów i niech grają ze sobą non-stop. Wszystkie mecze to będzie PIĘKNA KOSZYKÓWKA!

    Ale najbardziej kochamy NBA za rywalizację. A teraz tej rywalizacji nie będzie. Kevin Durant zamiast próbować zemścić się na Warriors za porażkę w poprzednim sezonie, po prostu do nich nie poszedł. Będę go za to hejtował, bo kapitan nie ucieka z tonącego okrętu, a przecież takie rozwiązanie byłoby najbardziej logiczne – skoro narażać swoje życie, skoro można je uratować?

    Są zawodnicy i Zawodnicy. Kevin Durant będzie zapamiętany jako świetny gracz, ale myślę że nawet 1 tytuł z Thunder miałby więcej wartości dla jego “legacy” niż np. 4 z Warriors.

    0
    • Oczywiście że tak,tak samo jak jest przeważająca ilość głosów że tytuł LeBrona w Cavs jest o wiele cenniejszy niż dwa w Miami,legenda KD nigdy nie będzie taka jak innych HOF zawszę będzie tym drugim najpierw w lidze za Jamesem który lał go co chwila a teraz opcja dwa w super zespole. Żegnaj KD rozumiem twój wybór ale…Dalej trudno uwierzyć że to się stało.

      0
    • Skoro Leicester wygrało ligę angielska a Walia jest w półfinale ME to Grizzlies mogą pobić OKC. #BelieveInMemphis.

      Swoją drogą chwaliłem wcześniej Conleya a gość dostanie 30 mln za sezon jako chyba 3 w historii. Phi, został dla kasy…. same sprzedawczyki w tej NBA

      0
    • Tyle, że w przypadku NBA nie jarasz się tylko koszykówką. W pakiecie NBA dostajesz dużo więcej. Są tu też gwiazdy poza boiskiem, które błyszczą w przerwie meczów albo w przerwie między sezonami jak Pop albo Riley. Durant i LeBron wybrali super teamy, bo GM’owie dali ku temu możliwość. Pod każdym z pierścieni Heat, Pat może się podpisać w tej samej rubryce co Wade, Shaq i LBJ. Tak i teraz Warriors zbierają żniwa każdej decyzji od draftu 2009, mając dziś w składzie 4ech max playerów. Dla mnie ten ruch to jak 3-peat, absolutna kurwa petarda! I jeśli kochasz NBA , to także za te szachy między okienkami, które czasem odpalają od razu, a czasem kwitną po 7 latach.

      Poza tym nie pamiętam by wsród lamentów o super teamach ktoś w 2010 wspominał o Warriors. Tam cały czas żyli dunkiem Barona Davisa w gorsecie na biednym Kirlence. To najlepszy dowód na to, że mały marketingowo rynek może dołączyć do elity, a potem dyrygować na letniej wyprzedaży.

      0
  2. To jest dobra decyzja. Kibice siedzący na fejsie lub przed tv tego nie zrozumieją. Mówimy o czyimś życiu. Najwięksi zmienili kluby hy zostać mistrzami. Hejt jest żałosny i miałki. Każdy ma prawo do podejmowania decyzji związanych ze swoim życiem :)

    0
      • Oczywiscie. Jakim prawem kibice mają wygłaszac wyroki o czyims zyciu. A jak Jordan poszedł grać w baseball to miał szczęście, że nie było netu bo by go hejterzy wysłali na leczenie :)))) Jego życie jego prawa :)

        0
        • Oczywiście jego sprawa,co prawda jest osobą publiczną bardzo popularną wielu ludzi się z nim utożsamia,tyle lat był w OKC ludzie go kochali ale fakt jego życie jego sprawa czy chce pierścień za wszelką cenę,osobiście w życiu nie porównam tego co zrobił z decyzją LeBrona czy każdą inną ale nie jestem wściekły na niego tak postanowił on sam wypije te piwo a czy będzie słodkie czy gorzkie zależy od niego

          0
  3. Czy autor tekstu nie nadużywa czasem słowa hejt. Wiem że jest bardziej wyraziste,ale krytyka nawet ostra, brutalna czy nieprzemyslana nie jest hejtem Przpisywanie komus hejtu od razu ustawia go w roli oszoloma poslugujacego się nie argumentami, a wyłącznie negatywnymi emocjami

    0
    • Hmm… użyłem słowa “hejt” dwa razy w treści artykułu. Ty użyłeś go 3 razy w krótkim komentarzu. Just sayin’

      Nieprzemyślana krytyka to właśnie hejt. Krytyka bez argumentów, które krytykę tę potwierdzają to właśnie hejt. Spójrz na komentarz kolegi “I love basket”. To właśnie hejt w czystej postaci – krytyka (chyba, najwyraźniej), bez żadnego merytorycznego argumentu.

      0
      • hmm zbyt dużo naczytałem się w tym sezonie jak broniłeś GSW i Currego nie chce mi się już dyskutować bo nie ma z kim,a to co napisałeś dalej potwierdza ze nadużywasz słowa hejt bo bardziej wyraziłem swoje zdanie o twoim podejściu do tego zespołu.

        0
          • I teraz wyjdzie że ja jestem ten zły,słuchaj naprawdę lubię Cię słuchać w PnŻE,czytać wpisy,niektóre teksty ale w tej sprawie już chyba nie dojdziemy do pojednania,chodziło mi tylko o podejście to tego hejtu i Warriors

            0
          • @Ilovebasket Bufona się fajnie czyta, ale z nim nie dyskutuje. Wiem, że odkrycie jak ziemia jest okrągła, just remindin’.

            0
          • Oj było wręcz odwrotnie :), w końcu nie ja kasowałem czytelnikom komentarze. Ja byłem tylko rozczarowany, że zza tego smukłego pióra wystaje mańkut moralizatorek.

            0
          • Jeśli czytelnicy nie potrafią się zachować, to muszę reagować. Taka już moja rola. Przykro mi, że tak bardzo dotyka Cię kilka usuniętych komentarzy, w których ktoś bluzga innych ludzi. Wiem, że dużo lepiej żyć w świecie pełnym wolności słowa, gdzie można sobie powyzywać wszystko i wszystkich, ale cóż… to nie ten świat.

            0
          • Dotknęły mnie podwójne standardy względem reguł serwisu, do których mnie odsyłałeś. Musielibyśmy zacząć od początku, co i tak, obracając się na pięcie, skwitujesz pamiętnym “Ja tu jestem moderatorem, nie ty”. Nie rozdrapuj, bo jeszcze ludzie zrozumieją, że artykuły piszesz przy biurku, a komentarze w piaskownicy.

            0
      • U mnie powtarzające się słowo hejt świadczy tylko o językowej niezgrabnosci. U ciebie jest, tak to zrozumiałem, istotnym elementem tezy całego artykułu. Co do definicji hejtu to musielibysmy wejść w zawiłości semantyczne, ale dla mnie aby o nim mówić trzeba by doszukać się pierwiastka wulgarnosci,jakiś odcieni nienawiści oraz powtarzalnosci atakow

        0
        • Krytyka:

          Nie podoba mi się fakt, że Kevin Durant zdecydował się na przejście do Warriors. Wydaje mi się, że w ten sposób rani w powszechnej percepcji kibiców swoje dziedzictwo, bo zdecydował się dołączyć do silniejszej drużyny, która go pokonała.

          Hejt:

          Durant to mięczak bez klasy, który goni za pierścieniem.

          0
          • Patrząc w ten sposób nikt na świecie nie jest obiektywny,chodzi mi o to że nie krytykuję z góry za wszystko np. Kobiego Duranta Currego bo jestem fanem kogoś innego,co mi się nie podoba oceniam negatywnie co podoba też zauważam,byłem pod wrażeniem sezonu na 402 trójki i to kiedyś napisałem,pogratulowałem Warriors mega sezonu mega sezonu splash brothers,sezonu progresu Greena,napisałem też że Curry w PO nie jest superstar i to moja opinia nie z góry przypisany hejt,kolega co ma coś do mnie z tego co widziałem fan GSW i widocznie coś go boli nic nie poradzę i jeszcze raz nie ma 100% obiektywnych ludzi

            0
  4. śmieszy mnie to zamykanie sezonu przed jego rozpoczęciem bo powstaje “BIG 4” , moim zdaniem do tego big 4 to daleka droga, szczególnie dla pana-buca-lubię-kopać-po-jajkach; ale jeszcze głośniej będę się śmiał na koniec przyszłego sezonu kiedy to może nawet nie być “pewniaków do mistrza na najbliższe kilka lat” w wielkim finale, a jak tam jakoś dotrą to LBJ może mieć jeszcze lepszą okazję niż w tym roku do napisania niesamowitej historii, która może się już nigdy nie powtórzyć ;)

    I u niego akurat o brak motywacji w tym wypadku się nie martwię.
    Lubię KD,on dla mnie jest nadal TOP 3 graczem w tej lidze i rozumiem jego decyzję. Jestem ciekaw jak zostanie wdrożone jego wejście do tego teamu, jak będą wyglądały mecze w RS, ale czas prawdy przyjdzie w PO, wcale mnie nie zdziwi porażka z Thunder lub San Antonio, którym już teraz ogromna rzesza ludzi (bukmacherów również) nie daje większych szans, a dla takich drużyn to może być woda na młyn grać bez dużej presji, bo przecież wiadomo już teraz ‘ze mistrzem NBA w sezonie 2016/2017 zostać mogą tylko GSW’ lol

    0
  5. Kto ostatecznie wygrał to oceni dyrektor finansowy NBA na koniec przyszłego sezonu, bo jak będzie totalna dominacja, to mu się targety reklamowe plus LP nie zepną i dupa blada :)
    Na pewno wygrał Nike, ta historyjka, pojedynek na śmierć i życie dwóch wielkich graczy, piękna historia za gruby hajs dla dzieciarni. Jak wygrał Nike to wygrał też KD i Lebron i ich portfele. Przegrał Steph Curry i jego tzw. legacy (okropne słowo) bo właśnie dostałem wpi..l w finale, teraz jak wygra no to tak z Durantem. Na pewno wygrałem ja bo nie wykupię pewnie LP na ani jeden miesiąc sezonu regularnego, a i w playoffach się zastanowię, więc pare stówek zostanie w kieszeni. Co do super teamów są tacy co się nimi jarają, ale chyba jest też spora grupa osób , dla której wartością NBA był fakt, że nie jest to cholerna liga hiszpańska z realem/barcelonem, długą przerwą i ogonem.

    0
    • na pewno się zepną, bo wszyscy będą chcieli być świadkami HISTORII, będą rekordy do pobicia, hale do zapełnienia, będzie SHOW. W NBA nie tylko wynik się liczy ale gwiazdy. Wystarczy spojrzeć na zeszłosezonowy obwoźny cyrk w żółtych koszulkach.

      0
      • napisałem, że są fani superteamów, nie wie ilu % kibiców NBA jest, ja nie jestem i nie wiem ilu jest takich jak ja. Od lat miałem beke z Ligi Niemieckiej i Hiszpańskiej i podobnie teraz mam z NBA. A w dużym obrazku to tylko decyzja jakiegoś człowieka, którego nie znam, w dziedzinie, która jest tylko rozrywką, więc who cares.

        0
  6. Jestem rozczarowany ruchem Duranta choć go rozumiem. Analogia do kapitana i tonącego okrętu idealnie oddaje to co czuję. Nie wiem tylko czy chłopaki zdają sobie sprawę,że będą musieli grać we czterech. Ławki może im trochę zabraknąć.

    0
  7. Moim zdaniem to zła decyzja dla Duranta. Dlaczego? Nawet jak wygrają mistrzostwo/dwa(w trzy jakoś nie wierzę, jak się stanie to zobaczymy) to… nie będzie historii. Gra tam taki skład, że to powinno być oczywiste że będą wygrywać bo teraz nawet nie mają rywala.

    Za to dla Jamesa… to najlepsza możliwa decyzja bo jeżeli Cleveland z nimi wygra… Jeżeli to James pokona wzmocnione Golden State… mamy drugiego MJ’a, już tylko nieliczni niedobitkowie na wyspie GOAT=MJ będą krzyczeć głosem który milknie w otchłani legacy LeBrona.

    0
  8. Nie, to nie jest dobra decyzja. Bronka oceniano glownie za styl i obciach The Decision, nie za to, ze zmeczyl sie brakiem perspektyw w Cavs. Kevin odchodzi z druzyny, ktora wygralaby z jego nowa druzyna, gdyby nie jego fatalna gra w game 6. Ktora byla realnym contenderem. To jakby gracz Barcy, ktory w finale LM z Reaem Madryt nie trafil trzech setek a potem karnego; w nastepnym sezonie dolaczyl do Krolewskich. Ale ok. Moze ma redemption w planach za 5 lat. Ale i tak slabo, bo ktos to akurat juz zrobil..

    0
    • @corso
      odejście KD pewno boli Cię jak cholera ale w piłce nożnej takich sytuacji było zdecydowanie więcej, wpomniana przez Ciebie Barcelona np:
      Michael Laudrup – (FC Barcelona —> Real Madryt) – “Zdecydował się na przenosiny do Realu Madryt i stał się jedynym piłkarzem w historii, który wziął udział w historycznych manitach po dwóch stronach barykady. Był na boisku zarówno wtedy, kiedy Barcelona pokonała Real 5:0, jak i wtedy, kiedy „Królewscy” wzięli odwet rok później. W pierwszym spotkaniu miał na sobie koszulkę „Blaugrany”, a w drugim klubu ze stolicy Hiszpanii.”
      Luis Enrique (Real Madryt —> FC Barcelona) – “Obecny szkoleniowiec Barcelony na ostatniej konferencji prasowej powiedział, że chciałby, żeby Real Madryt zawsze przegrywał. Hiszpan przez pięć lat swojej kariery piłkarskiej występował w zespole „Los Merengues”, jednak w 1996 roku po konflikcie z zarządem klubu i kibicami zdecydował się na radykalny ruch i przenosiny do „Blaugrany”. Początkowo fani „Dumy Katalonii” przyjęli go z rezerwą, jednak z meczu na mecz Enrique zdobywał ich uznanie. Wyrósł na jedną z największych gwiazd klubu i jednego z najbardziej zagorzałych antimadridistów, co pokazuje do dziś.”

      0
  9. Przemek, piękne słowa

    “Lub nawet z trzeciej strony…
    …może daje właśnie szansę LeBronowi na nieśmiertelność i przebicie Michaela Jordana. Bo da mu paliwo na kolejne sezony walki. Bo da mu rywalizację, jakiej brakowało w starciu ze Stephenem Currym. Bo da mu szansę na pokonanie potencjalnie jeszcze lepszej drużyny niż zeszłoroczni Warriors!”

    nie pomyslalem o tym w ten sposob i nowy sezon jeszcze bardziej bedzie ekscytujacy. Taki ruch KD moze dac nowego kopniaka w tą lige. Wszyscy na GSW.

    0
  10. Przemek Kujawiński – cały rok szosty gracz pisal o tym ze KD moze pojsc do GSW. Skąd nagle takie halo??? Bo ktoś se ubzdurał że Oklahoma prowadząc 3:1 zapewniła miłość i wierność KD? On w tej organizacji gra tyle lat i miał dosyć. Proste. Po co ten lament. Dziennikarze stworzyli teorie, że zostanie na 1+1. KD chce pierścienia. Proste

    0
  11. Szczerze mówiąc daleko jest mi do entuzjazmu niektórych, którzy “chcą” już odwoływać ligę w tym momencie. Historia pokazuje (a przynajmniej ta, do której sięgam pamięcią), że w zespołach zbudowanych na 3 wielkich gwiazdach, zawsze jedna z nich musiała ograniczyć swoją rolę i odejść nieco w cień, w strefę “cichego bohatera” – patrz np. Miami Heat i Chris Bosh, James Harden w OKC (jak odszedł do “własnego” zespołu, to otarł się o MVP), w pewnym stopniu jest to też Kevin Love w Cavs, Draymond Green w Warriors. Czy Durant będzie chciał być Boshem Warriors? Nie wiem czy spodoba mu się taka sytuacja…

    0
  12. NBA stała się jeszcze bardziej intersująca. Większość na 6graczu uważa że KD poszedł na skróty ale chyba zapomnieli że cały czas gra się jedną piłką, kontrakt jest na rok, SC niedługo będzie oczekiwał nowej umowy i przydało by się kilku ogarniętych rezerwowych co przy finansowym eldorado jakie zapewniła nowa umowa z tv wcale nie będzie łatwe :)

    0
  13. Spokojnie, Gasol w Spurs, może Wade jakoś zmieści się z hajsem w Cavs. Faktycznie, GSW wyglądają teraz jak Mega Galaktyka, ale to tylko sport Panowie :) Bywa różnie. Z innej beczki: wyobraźmy sobie lata 90-te i takie sceny… Michael z Larrym i z Magiciem? Hell no!

    0