Flesz: Josh Smith wrócił do domu. 8 wygrana z rzędu Raptors. Wpadka Thunder na Brooklynie

10
fot. League Pass
fot. League Pass

W piątek Josh Smith został wytransferowany do (24-22) Houston Rockets i tak bardzo ucieszył się, że wraca do Texasu, że jeszcze tego samego dnia zdążył stawić się w Toyota Center i wystąpić w pojedynku z Bucks. To był dopiero jego czwarty mecz od początku stycznia, ponieważ już od blisko miesiąca znajdował się poza rotacją u Doca Riversa. W swoim powrocie do drużyny, z którą kilka miesięcy temu był w Finałach Zachodu, dalej pudłował jumpery, tak jak robił to wcześniej w LA i zaliczył 1/10 z gry, ale miał też najwięcej w sezonie 6 asyst. Natomiast już wczoraj w pojedynku z (25-12) Dallas Mavericks rozegrał swój najlepszy mecz sezonu, przypominając dlaczego Daryl Morey chciał go mieć z powrotem u siebie. Widać, że Josh bardzo dobrze czuje się w tej drużynie i tutaj potrafi być naprawdę przydatny, sprawiając, że nawet te jego głupie decyzje rzutowe schodzą na dalszy plan.

Rockets świetnie rozpoczęli to spotkanie, kiedy mogli liczyć na gorącego na dystansie Trevora Arizę i zdobyli 36 punktów w pierwszej kwarcie, ale już w kolejnej części pudłowali swoje rzuty i odpowiedzieli goście z Dallas, którzy przejęli prowadzenie. To od początku był mecz zdominowany przez ofensywę, w którym nie było wiele obrony, było natomiast dużo biegania i szukania czystych pozycji na dystansie. Pod koniec trzeciej kwarty pojedynek zrobił się bardzo wyrównany, ale już na początku czwartej gospodarzom udało się uciec i zakończyć ten mecz blowoutem. Kluczową rolę odegrali wówczas rezerwowi.

Ty Lawson odgrywał w pick-and-pop do wolnych za łukiem Arizy i Smitha, ale też popisał się indywidualną akcją ogrywając centra Mavs.

Chwilę później pałeczkę przejął Josh i świetnym zwodem ograł Dirka Nowitzkiego, publiczność szalała.

Potem Smith miał jeszcze pull-up trójkę na +14, a wcześniej dwa razy z rogu trafiał też Jason Terry i było już wiadomo, że Rockets nie oddadzą tego meczu. Rick Carlisle mógł opróżnić swoją ławkę. Gospodarze wygrali 115:104.

Obie drużyny zanotowały po 15 celnych trójek, a najlepszy na dystansie był Ariza, który grając jako stretch-czwórka uciekał Nowitzkiemu i miał dużo wolnych pozycji. Trafił 6 z 9 i zdobył najwięcej w sezonie 29 punktów. Również rekord sezonu miał Smith. Tylko 6/14 z gry, ale 16 punktów, z czego połowę w czwartej kwarcie, a do tego też po 2 bloki i przechwyty. 10 punktów dołożył Lawson, a 8 Terry. James Harden w pierwszej połowie miał problemy z wstrzeleniem się, ale kreował swoich kolegów i skończył z triple-double mając 23 punkty, 10 asyst, a także 15 zbiórek.

W ekipie gości najlepiej spisywał się Chandler Parsons, który jako jedyny w czwartej kwarcie próbował jeszcze trzymać ich w grze. Przeciwko swojej byłej drużynie trafił 5/6 za trzy i zdobył 31 punktów z 15 rzutów. Warto zwrócić uwagę, że było to już jego trzeci z kolei występ, w którym miał co najmniej 26 punktów. Wygląda na to, że odzyskał wreszcie formę. Nowitzki zaliczył 4 trójki i 19 punktów, Wesley Matthews 4 i 15, a z ławki przydał się Raymond Felton z 16 punktami i 8 zbiórkami. Zupełnie niewidoczny był natomiast Deron Williams, który spudłował 8 z 9 rzutów.

Rockets ponownie grali bez Dwighta Howarda, natomiast Mavs bez kontuzjowanego Zazy Pachuli i w jego miejsce w pierwszej piątce pojawił się debiutant Salah Mejri. Dotychczas nie grał on zbyt wiele, ale teraz wykorzystał swoją szansę i popisał się kilkoma dobrymi zagraniami. Kończył akcję spod kosza obsługiwany podaniami przez kolegów i zdobył 10 punktów, walczył na tablicach zbierając 11 piłek, z czego 6 w ataku, a do tego dołożył 3 bloki, w tym jeden bardzo efektowny, kiedy dogonił Hardena w transition.

Jeszcze większą rolę rezerwowi odegrali w spotkaniu w Air Canada Centre, gdzie (29-15) Toronto Raptors przedłużyli swoją najdłuższą serię zwycięstw od 2002 roku do ośmiu meczów, w czwartej kwarcie otwierając blowout na (28-16) Los Angeles Clippers i pokonując ich 112:94.

Gospodarze mieli kiepski początek i pod koniec pierwszej kwarty Clippers uzyskali dwucyfrową przewagę, ale potem na parkiecie pojawili się rezerwowi Raptors i odwrócili mecz. Terrence Ross był gorący na dystansie, Bismack Biombo dobrze walczył pod koszami, Patrick Patterson rozciągał grę trafiając z rogów, a Cory Joseph już na starcie drugiej kwarty miał dwa przechwyty. Zagrali bardzo dobrze po obu stronach parkietu, wymuszali straty i dobrze przechodzili do ataku. Wygrali dla Raptors drugą kwartę aż 35-15, a potem na przełomie trzeciej i czwartej pomogli im odłożyć ten mecz do zamrażarki.

Zmiennicy Raptors wygrali z zawodnikami z ławki Clippers 51-29, trafiając 7 trójek i w sumie 57.6% rzutów z gry. Ross zanotował 18 punktów i 4 przechwyty, Patterson 10 punktów, Biyombo 10-9, a Joseph 12 i 3 asysty. DeMar DeRozan po ostatnich występach na 30 punktów, teraz miał dobry początek i 13 w pierwszej kwarcie, ale potem już piłka mu nie wpadała. Ostatecznie zanotował 18 z 17 rzutów. Kyle Lowry zdobył 21, w tym 6 na samym starcie czwartej kwarty, kiedy trafił zza łuku, a następnie dostał się pod kosz kończąc akcję z faulem. Jonas Valanciunas ogrywał DeAndre Jordana w post-up, zdobył 20 punktów z 11 rzutów, z czego połowę zanotował w czwartej kwarcie. Zebrał też 8 piłek.

Clippers nie dostali nic od swoich zmienników, niewiele po przerwie od JJ Redicka i DeAndre Jordana i kiedy ich terminarz zrobił się trudniejszy zaczynają z coraz większą nieprzesiąkliwością wyczekiwać powrotu Blake’a Griffina. Chris Paul miał 23 punkty i 11 asyst. Jordan już do przerwy zaliczył double-double, ostatecznie 15-13, a Redick zdobył 17 punktów, ale w drugiej połowie nie trafił już zza łuku.

Ale przynajmniej tym razem Clippers nie mogą narzekać, że sędziowie gwizdali przeciwko nim

Mecz w Filadelfii miał zostać rozegrany w sobotę, ale musiał zostać przełożony o jeden dzień ze względu na śnieżycę, która zaatakowała wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Lotnisko w sobotę było zamknięte, dlatego (24-21) Boston Celtics dopiero w niedzielę rano przylecieli do Filadelfii, ale to nie przeszkodziło im kilka godzin później pewnie pokonać (6-39) Philadelphię 76ers. Sixers w ostatnim czasie grają lepiej, ale tym razem nie byli w stanie podjąć walki i już od drugiej kwarty goście utrzymywali wysokie prowadzenie. Skończyło się na 112:92.

Dla Celtics po 20 punktów zdobyli Jae Crowder (4/6 za trzy) i Isaiah Thomas. Avery Bradley dołożył 19, a 16 i 4 przechwyty zaliczył Marcus Smart. Najlepszym strzelcem gospodarzy był Robert Covington, który trafił 6/13 za trzy i uzbierał 25 punktów. Jahlil Okafor miał tylko 10, a Ish Smith 7 z 12 rzutów.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykuł4-na-3: Komentujemy zwolnienie Davida Blatta
Następny artykułDniówka: Spurs vs. Warriors. Co się dzieje w Cleveland?

10 KOMENTARZE