Kyle Korver i jego 50-50-90

8
fot. Curtis Compton / Newspix.pl
fot. Curtis Compton / Newspix.pl

Atlanta Hawks wygrali wczoraj po 13 z rzędu. Pozostają jedyną niepokonaną drużyną w 2015 i doganiają znajdujących się na szczycie ligi Golden State Warriors. Grają fantastyczną, zespołową koszykówkę wzorowaną na tej spod znaku Spurs i trudno wyróżnić tutaj jednego zawodnika, którego można by nazwać największą gwiazdą drużyny. Al Horford zapomniał już o problemach zdrowotnych z zeszłego sezonu, spisuje się coraz lepiej i w ostatnich czterech meczach trafia 80% swoich rzutów. Jeff Teague przebił się do grona najlepszych rozgrywających, a Paul Millsap ma kolejny bardzo dobry sezon. To trójka najlepszych strzelców Hawks, ale mówiąc o najważniejszych graczach drużyny nie można też nie wspomnieć Kyle’a Korvera, który jest cichym bohaterem sukcesu Hawks.

Już w poprzednim roku Kover miał bardzo udany sezon, jeden z najlepszych w swojej karierze. Był liderem ligi pod względem skuteczności zza łuku, ustanowił rekord NBA w ilości kolejnych meczów z co najmniej jedną celną trójką i z nim na parkiecie atak drużyny funkcjonował dużo lepiej. Jest nie tylko obecnie jednym z najgroźniejszych strzelców dystansowych, ale również jednym z najlepszych catch-and-shooterów w całej historii. Nawet na chwilę nie można zastawić go niepilnowanego, dlatego pomimo że nie ma statusu gwiazdy i nie zdobywa po 20 punktów na mecz, skupia na sobie uwagę obrony rywali, a Hawks świetnie potrafią to wykorzystywać. Z jednej strony stawiają dla niego zasłony, szukając jak najwięcej okazji, żeby wyszedł na wolne pozycje, ale także dobrze znajdują go gdy defensywa popełni błąd i da mu za dużo miejsca, podwajając w post-up czy za bardzo wchodząc w paint za penetrującym guardem. Z drugiej strony, wykorzystują to jak Korver przyciąga obrońców, zmusza ich do pozostawania w rogach, ściąga podwojenia nie tylko uwalniając się na zasłonach, ale też samemu je stawiając, co zapewnia spacing i otwiera grę innym. I w tym sezonie różnica w ataku jaką robi jego obecność na boisku jest jeszcze większa niż poprzednio. Z nim zdobywają 111.7 punktów na sto posiadań, czyli nawet nieco więcej niż najlepsza ofensywa ligi w wykonaniu Mavericks. Ale już gdy siada na ławce, średnia punktów drużyny spada aż o 15.1 i mają wtedy atak lepszy tylko od najgorszych Sixers.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułFlesz: Cavaliers znów zdominowali Chicago Bulls na deskach, 45 punktów Hardena, kontuzja kciuka Aldridge’a
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (211): Nie ważę tyle

8 KOMENTARZE

  1. Ostatnio własnie tak myślałem, czy Kyle nie powinien zagrać w ASG. Na zachodzie byłby bez szans… Ale na wschodzie, w dobie SVU i PER oraz patrząc na różnice w efektywności ataku Hawks z nim i bez niego, miejsce w ASG, moim zdaniem, należy mu się jak psu buda.
    Możecie zaprotestować, że nudny, PER tylko 16, ale wyobraźcie sobie sytuacje gdy Kyle w ASG ma 6-8 razy czystą pozycję do rzutu (to standard w tym nie bronionym meczu). Nawet w tym meczu 15-18 pkt piechotą nie chodzi.

    0