Rzutówka: Wielkie starcie małych rynków

6
KAMIL KRZACZYNSKI / newspix.pl
KAMIL KRZACZYNSKI / newspix.pl

Śmieję się z Vivka. Ta liga szła w coraz lepszym kierunku, a teraz dzieją się rzeczy, których sztab nawet nie chce tłumaczyć. Wolne tempo i nieprzemyślane rotowanie minutami. W drużynie, która pierwszy raz od początku wieku wzbudzała pozytywne emocje. Ale nie można mieć wszystkiego prawda? W Denver jest trener, który albo rotuje jak oszalały, albo gra kluczowymi zawodnikami po 45 minut. A potem kontuzje. Co robią kontuzjowani gracze NBA? Wywiady… Bryant znów coś napisał. A już wcześniej robił to nieźle. Tym razem używając najdłuższej metafory mycia zębów w historii stomatologii. We wczorajszym meczu Cavs mieli więcej touchdown passów niż lokalni Browns z bożkiem mediów Johnym Manzielem.

 

Washington Wizards – Minnesota Timberwolves (1:00) – Minnesota. Niemal wyparte z mojej pamięci miasto na mapie NBA. Czasem spojrzę jak radzi sobie Wiggins. Ostatnio rzut oka liderów, a tam Martin najlepszym strzelcem, a Pekovic lideruje w zbiórkach, a Rubio jest najlepszym podający. Tylko Pekovic ma szanse zagrać przed końcem miesiąca. Tego naprawdę nikt nie powinien oglądać. Przenieśmy Wolves do Vegas? Mexico City?

John Wall zaprasza tę „drużynę” do swojej małej twierdzy, by sprawdzić jak szybki jest Zach LaVine i opowiedzieć Wigginsowi o tym jak on czekał na wybuch swojego talentu w BARDZO złej drużynie. Oho, kolejne podobieństwo, to też była drużyna Flipa Saundersa. Ale tamten John Wall dojrzał nam bardzo tego lata. Dzisiejszy Wall to kreator, obrońca, a czasem nawet shooter. Wall wreszcie broni. Jego rywale są o ponad 2,5% mniej skuteczni, gdy kryje ich Wall. Ta zmiana to trochę małe łał, po tym jak w zeszłym roku niemal każdy windował sobie na nim statystyki skuteczności. Drużyna traci o 13 punktów więcej na 100 posiadań, gdy nie gra Wall. Tylko Paul Pierce ma większe znaczenie dla defensywy tej drużyny. Dodatkowo obwód Wizards utrzymuje rywali na zaledwie 20 rzutach spod obręczy – 4 najlepszy wynik w lidze.

Brooklyn Nets – Miami Heat (1:30) – Rok temu, podobnie jak Maciek, typowałem Brooklyn na zwycięzców play-offowej serii. Teraz może i by mogli, ale no cóż, nie zanosi się. Problemy wewnątrz drużyny są spore. Czyszczenie atmosfery przesiedlaniem Kirilenko wyszło tak sobie. Drużyna ma problem z tym, że gra gorzej z Lopezem niż z nim. Oczywiście wszyscy powtarzają jak muszą ciężko pracować nad tym w duchu czekając na topór transferowy.

Miami są w nie lepszej sytuacji. McRoberts nie zagra w tym sezonie, Bosh ma teraz sporą przerwę, a Chris Andersen przestał istnieć. Problemy. Mecz, którego lepiej nie oglądać, bo po co się denerwować. Kogo zdrowie dziś okaże się silniejsze, Wade’a czy D-Willa?

Memphis Grizzlies – Golden State Warriors (2:00) – Czekam na to spotkanie od początku sezonu. Dwie najlepsze drużyny, zapierające nasz dech w piersiach wreszcie wyjdą naprzeciw, by pokazać kto jest bardziej „for real”. I niestety widowisko jest zepsute przez kontuzję Andrew Boguta. Nawet nie chcę sobie wyobrażać co Gasol zrobi z Festusem Ezelim. Warriors walczą o przejście do historii – jeśli dziś wygrają zaliczą najlepszy start w historii klubu. Ostatni mecz z Pelicans pokazał, że bez Boguta rodzą się problemy. Dopiero po dogrywce ograli rozczarowujący  w tym sezonie (tak czy nie?) zespół Anthony’ego Davisa i zanotowali pierwszy raz od porażki ze Spurs 20 strat. W kontekście ofensywy Warriors uwielbiamy mówić o Currym, ale aż 6 graczy zdobywa dwucyfrową liczbę punktów.

Memphis pożartowali z bukmacherów w sobotę w Filadelfii i dziś wracają do siebie bronić imienia najlepszej drużyny we własnej hali, przeciwko najlepszej drużynie wyjazdowej. Będą próbowali zadusić Warriors w ich pomalowanym. Nic łatwiejszego przeciwko drużynie, która straciła dwóch podkoszowych z piątki, prawda?

Must watch (przynajmniej przed meczem, rano sprawdźcie alert). Jeśli nie oglądasz w nocy to unikaj Internetu do popołudniowych godzin. ESPN wziął pod swoje kamery ten mecz.

New Orlean Pelicans – Utah Jazz (2:00) – Czy to, że Davis może nie zagrać jest wystarczającym argumentem, by odpuścić ten mecz? Czy może trzeba do tego dodać dołek, w którym siedzą Jazz (11 porażek w 12 ostatnich meczach). Może odrodzi się Hayward, który rzucił 31 punktów w pierwszym starciu tych drużyn? Derrick Favors może nie zagrać i to debiut w piątce dla Rudy’ego Goberta.

New York Knicks – Dallas Mavericks (2:00) – Powrót Chandlera i Feltona do MSG to jedyna historia tego meczu. Gracze Knicks mówią w dobrych słowach o swoim ostatnim obrońcy w drużynie. Stat do tej pory tęskni za tym jak mu Tyson ratował dupsko. Nie możemy oglądać Shumperta, JR Smith jest game time decision. Jedyna nadzieja dla Knicks to powtórka z pierwszego meczu, gdzie Dallas trafili 4 z 31 trójek, a oni sami 14 z 28. Nie liczcie na to.

Sacramento Kings – Oklahoma City Thunder (4:30) – Dwie różne sytuacje. Kings spadają w otchłań, mijając przy tym SuperRussela i prawieSuperDuranta, którzy uratowali zaginiony sterowiec Scotta Brooksa. A propos, ile kibice Thunder oddaliby za taką reakcję swojego właściciela przy kilku słabszych meczach? W tle tego wszystkiego Rudy Gay i Kendrick Perkins będą prężyć do siebie czerwone nosy clownów i kwasy nukleinowe wirusów.

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (201): Nowe historie
Następny artykułAkademicki zrzut (4-5): Historyczny rekord Amidy Brimaha

6 KOMENTARZE

  1. Ja bym nie przesadzał z tym małym rynkiem. Jeśli chodzi o Warriors to jako rynek chyba bierze się pod uwagę San Francisco, które ciężko nazwać prowincją. Ale trzeba przyznać, że ostatnie lata pokazują, że popularność NBA i jej gwiazd tak wzrosła, że prowincjonalne Oklahoma City, Cleveland czy San Antonio mogą bić rekordy oglądalności.

    0