Flesz: Conley uratował Grizzlies w Philly. Game-winner Tobiasa Harrisa. Warriors po raz 15. Powrót Dwighta Howarda

6
fot. NBA League Pass
fot. NBA League Pass

To była długa noc dla kibiców (19-4) Memphis Grizzlies i (2-21) Philadelphia 76ers. Ci pierwsi byli bliscy załamania, że ich drużyna zostanie zniszczona przez najgorszą ekipę ligi i dopiero po 53 minutach meczu mogli odetchnąć z ulgą. Drudzy już myśleli, że Sixers uda się sprawić dużą niespodziankę, siedzący przy parkiecie Will Smith przyniesie im szczęście i zanotują pierwsze zwycięstwo na własnym parkiecie. Paweł już miał na poważnie zająć się wróżeniem z ości. Ale na finiszu całe Philly  zostało sprowadzenie na ziemię, do szarej rzeczywistości.

Grizzlies przyjechali do Philly dzień po dwóch dogrywkach przeciwko Charlotte Hornets i widać było na początku spotkania, że brakuje im energii. Chcieli pewnie jak najmniejszym nakładem sił przejść sobie po Sixers, ale gospodarze im na to nie pozwolili, dobrze bronili i w połowie pierwszej kwarty uzyskali kilku punktowe prowadzenie. Goście dogonili ich dopiero na początku trzeciej kwarty. Po przerwie byli dużo agresywniejsi, Marc Gasol i Zach Randolph dominowali w paint i mogło się wydawać, że wszystko wraca na swoje normalne tory. Ale dwie trójki Holisa Thompsona ponownie pozwoliły uciec Sixers.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułRzutówka: Pojedynek rewolwerowców
Następny artykułGolden State Warriors wizualizują przyszłość, Bucks ciągle o nią walczą

6 KOMENTARZE

  1. GSW-DAL mimo wyniku kapitalny mecz
    LAC-MIL świetny dzięki wynikowi
    PHI mi trochę szkoda, ale wygrało doświadczenie (widziałem we fragmentach)
    Coś czuję, że jak tak dalej pójdzie to “koneserzy” przerzucą się w przyszłym sezonie z ATL na MIL :)

    Adamie, litrówka się w nazwisku trafiła “Matt Barens”

    0