Flesz: Draymond Green i 12 kolejnych zwycięstw Warriors. Druga wygrana Sixers

33
fot. AP Photo
fot. AP Photo

(17-2) Golden State Warriors pozostają najgorętszą drużyną ligi, ustanawiając rekord klubu 12 kolejnych zwycięstw. Sprzyja im kalendarz, bo dużą część z tych spotkań rozegrali przeciwko rywalom ze słabego Wschodu i jeszcze ani razu z nimi nie przegrali. Dopiero co listopad kończyli trasą po Wschodzie, a teraz tu wrócili i zmierzyli się z drużyną z czołówki tej gorszej konferencji. (12-8) Chicago Bulls mieli już z powrotem Taja Gibsona, tak więc był to pierwszy mecz od dawna, w którym Tom Thibodeau mógł skorzystać ze wszystkich swoich najważniejszych zawodników, ale i tak nie byli w stanie zatrzymać Warriors. 112:102.

Jedną z głównych historii tego meczu były straty. Bulls mieli sporo złych podań, a też obrona gości dobrze rotowała i przechwytywała piłki, co przełożyło się na 14 strat już w pierwszej połowie. Warriors bezwzględnie wykorzystali to do rozkręcenia swojej ofensywny, świetnie grali w transition i do przerwy mieli aż 27 punktów z kontry. Dzięki temu nie musieli męczyć się z obroną Bulls w half-court offense i na przerwę schodzili z dorobkiem 61 punktów i 12 przewagi. W trzeciej kwarcie gospodarze zagrali pod tym względem o wiele lepiej i nie pozwolili Warriors zdobyć żadnego punktu po swoich 4 stratach, a też żadnego w kontrze i wrócili do gry. Czwartą Bulls rozpoczynali mając punkt przewagi, ale znowu powróciły ich problemy ze stratami, których popełnili 5, chociaż co prawda już nie pozwalali na kontry. W sumie popełnili 23 straty, oddając rywalom w ten sposób 27 punktów.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułWeekendówka: Mikołajki
Następny artykułImpresje 775 – czyli przerwać milczenie czas…

33 KOMENTARZE

      • Jest flesz źle, nie ma flesza źle… c’mon guys! :> To niesprawiedliwe, by od każdego z nas domagać się tego samego stylu. Maciek nie da rady pisać flesza 7 dni w tygodniu (człowiek musi nabrać weny, podładować się) i moim zdaniem Adamowi należy się duży szacun, że potrafi przejąć tę misję w weekendy ;)

        0
          • ale marudzicie Panowie:) nie chcę tutaj specjalnie się mądrzyć, ale wychodzi mi, że Adam opisał 6 meczów (meczy? kurde, nigdy nie wiem) i wypuścił tego posta przed 10 rano. Nawet zakładając, że pisze wszystko na bieżąco podczas oglądania i prowadzi żadnej korekty, to i tak nie ma fizycznej możliwości obejrzał wszystkie mecze, wyciągnął wnioski i opisał to językiem rodem z Tolkiena czy jaki tam styl komu najbardziej odpowiada:) przy tekstach pisanych przez Adama nie umieram ze śmiechu ani nie spadam z krzesła, ale to jest po prostu przykład dobrej, solidnej roboty wykonanej w godzinach późnonocnych/wczesnoporannych :)

            0
          • Ja mimo, że ostatnio byłem jednym z marudzących to stanę tym razem w obronie Adama.
            Fakt, nie jest to kwiecisty język Maćka (hehe, z mojej strony) ale jest to taka typowa mrówcza robota. Ilu z nas chciałoby się tak zarywać weekendowe nocki “w robocie”? Nie są to wg mnie czyste boxscory bo widać, że Adam ogląda te mecze, relacjonuje też zawsze i szybko najciekawsze motywy z nocy.
            Widać w tym dużo więcej zaangażowania niż w tym co ostatnio wypływa z klawiatury Maćka, przecież On poza robionymi na automacie fleszami nic ostatnio nie robi na 6G ;)

            0
        • Nie zrozumcie go źle, ten Flesh w weekend to ogólnie kawał solidnej, rzemieślniczej roboty, ale nie da się ukryć że to w dużej mierze opisywanie boxscore’a i play-by-play. Szacun dla Pana Adama, że odwala tę robotę w weekend, ale nie zatuszujecie tego, że tu nie ma polotu, tylko bezosobowość jak w notatkach z PAP’u, z tym że oczywiście tutaj autor doskonale zna się na tym o czym pisze

          Generalnie tłumacząc to na język o małym stężeniu skrótów myślowych, z których rodzą się nieporozumienia, dobra robota autora, ale nie wpisuje się w definicję Flesha stworzonej przez Maćka (stylowo, nie udawajcie że nie wiecie o co chodzi). Tylko tyle, nie dorabiajcie temu stwierdzeniu znamion wielkiej krytyki

          Ale na weekend jak znalazł taki tekst

          0
        • ale Adam ma dobry styl co potwierdza w pojedynczych opisach meczow. Je sie bardzo fajnie czyta, a flesz w jego wydaniu to rzeczywiscie przepisywanie boxscorea. No i nie przesadzajcie juz z tym “pracowaniem” w weekendy. Myslalem, ze lubicie pisac o NBA, zwlaszcza ze wam za to placa, a od poczatku kazdy te weekendy uwaza za zlo konieczne i najlepiej, zeby NBA wtedy tez mialo wolne

          0
          • Bo my to naprawdę lubimy… nie zrozum mnie źle. Gdybyśmy nie robili tego z pasji, to najpewniej nie odpisywałbym na ten komentarz, bo byś go tu nie wrzucił… ale to chyba normalne, że trzeba sobie złapać oddech – nawet jeśli coś bardzo kochasz – odskoczyć chociaż na dzień od rutyny, bo lepiej coś napisać dobrze z bananem na twarzy, niż cokolwiek na odwal. Nie da się codziennie jeść spaghetti, które uwielbiam ;) Możesz kochać swoją dziewczynę nad życie, ale marzysz tylko o tym, by w sobotę wyskoczyć z kolegami na piwko :) Jesteśmy tacy jak wy i mały break pomaga potem lepiej ‘pracować’. Wiem, jestem tylko od ‘głupich’ newsów, ale uwierzcie mi, że choć jestem młody, naiwny, zakochany w NBA i chciałbym codziennie coś napisać to – jak się przekonałem – technicznie jest to po prostu niemożliwe, taka natura ludzka widocznie :P Miałem serię, gdy pisałem je nieprzerwanie, dzień w dzień, przez ponad pół roku, ale nie da się uniknąć kryzysowego punktu. Oglądasz mecz, piszesz tekst w międzyczasie i czasami ni stąd ni zowąd wpadasz w objęcia Morfeusza albo po prostu wzywa Cię życie pozasieciowe (studia, kobieta, zakupy, rachunki, wstaw co chcesz) :) Jesteśmy z Wami szczerzy i nie ukrywamy, że weekendy tempo zwalnia. Pozdrawiam!

            0
          • Marek ok, pewnie masz racje, ale szkoda ze w weekendy akurat wam to wolne wychodzi, bo jednak wiekszosc osob ma wtedy wolne i wiecej czasu na ogladanie, a wtedy fajnie by bylo cos przeczytac, choc oczywiscie mozecie to odbierac tez tak, ze w tygodniu nie mamy czasu, wiec piszecie, a w weekendy mamy czas, wiec ogladamy, a wy nie piszecie ;) Oczywiscie tego nie zmienie, ale wolalbym jednak w weekendy wiecej poczytac. Pozdrawiam! :)

            0
  1. Oglądanie Chicago było katorgą. Rose drewniany, ceglący wszystko, Hinrich dał się zablokować przy próbie trójki chyba 3 razy, Brooks 1/7.
    Katorga.
    Drugi Unit na początki Q2 dał przewagę, a potem S5 weszło i przegrało mecz.

    Bardzo lubię Rose, ale czy nie lepiej go wymienić, póki ma wyższy potencjał niż rzeczywista wartość? Bo dziś zawalił mecz. Albo to ja mam zbyt wysokie oczekiwania, albo trzeba go traktować jako “średniego” PG, a nie “kiedyś MVP”. 15 pkt, 5 asyst to nie jest gwiazda.
    Serce boli.

    0
    • Jak ja kocham te histeryczne komentarze po pierwszym z brzegu meczu, który nie wychodzi. Jeszcze nie tak dawno czytałem na Gratlandzie tekst o tym, że Bulls są niesamowici w tym jak potrafią walczyć pomimo kontuzji, niepowodzeń na rynku FA itd. http://grantland.com/the-triangle/a-quick-salute-to-the-nbas-best-football-team/
      No i przyjeżdżają GSW – najgorętsza drużyna ligi będąca podczas swojej serii 11 zwycięstw – i wygrywają z Chicago które chyba pierwszy raz w sezonie miało komplet graczy bo wrócił Taj. No i oczywiście płacz, ktoś twierdzi, że Rose’a trzeba tradeować (ciekawe kto go teraz weźmie oddając coś konkretnego jak koleś ma 3 lata do konca wypasionego kontraktu i nie wiadomo czy nie rozsypią sie mu za dwa dni kolana), ktoś tam się modli za kolana Rose’a , ktoś podobno skoczył z mostu…. dramat.
      A to wszystko po meczu który nosi znamiona jakiejś totalnej wpadki, bo wystarczy popatrzeć na liczbę strat Chicago…

      0
      • No właśnie:

        ” jak koleś ma 3 lata do konca wypasionego kontraktu i nie wiadomo czy nie rozsypią sie mu za dwa dni kolana”

        To może warto pomyśleć o kimś nieco słabszym, ale pewniejszym? Chicago chce walczyć o Finał NBA, a nie o domowe rozstawienie w 1 rundzie.
        Przez wiele lat Portland byli “o jedną kontuzję” od Finałów – Oden, Roy…. kto wie, czy gdyby wtedy nie przehandlowali “potencjału” Odena za 2 porządnych graczy, to gdzie by teraz byli?

        Z całym moim poparciem i szacunkiem do Rose, nie wydaje mi się, żeby “wrócił”. Powtarza się historia Pennego, Roya, i innych, którym roczna (lub dwuletnia) kontuzja złamała karierę.

        Serce boli.

        0
        • Ale kto niby miałby wziąć Rose’a z jego kontraktem?To nie jest 10, 12 czy nawet 14 mln$ rocznie a 20.Kto się na to połasi widząc jak kruche jest jego zdrowie i jak dużo stracił ze swej fizyczności, pierwszego kroku?To jest kontrakt ala Amare – nie do pozbycia się.Nikt też nie odda za niego przynajmniej solidnego pg.
          Ktoś musi tam w Chicago po prostu powiedzieć Derrickowi, że nie jest już centralną postacią ofensywy Bulls i go to guyem bo są inni którzy bardziej efektywniej potrafią zdobywać punkty.W tym meczu było kilka takich sytuacji gdzie po prostu zabijał ruch i rytm odpalając na przykład w 4 sekundzie akcji kontestowaną trójkę.W ogóle ten jego rzut nadal jest bardzo niepewny, niby czasem te trójki wpadają ale jakoś tak rzuca je poza rytmem, szarpie je i nawet przy trafionych wyglądają płasko.Bardziej powinien skupić się na zapewnianiu lepszych pozycji kolegom, ściągając defensywę przy penetracjach niż na trójkach bo Klayem Thompsonem raczej nie będzie.

          0
          • @grasshooper
            Różyczkę mogliby przygarnąć chętni na przegrywanie 76’ers ;D
            Oczywiście Bulls musieliby osłodzić taką wymianę dodaniem picku/ów ale znając skąpstwo Reinsdorffa tak się nie stanie.

            0
        • “Z całym moim poparciem i szacunkiem do Rose, nie wydaje mi się, żeby „wrócił”. Powtarza się historia Pennego, Roya, i innych, którym roczna (lub dwuletnia) kontuzja złamała karierę.”

          To jest właśnie zdanie które nas różni w ocenie statusu DR w Bulls. Ja uważam, że jeszcze nic się nie powtarza, dopiero może się powtórzyć. Nie ma co się spierać. Pogadamy za pare miechów, myślę, że wtedy będzie łatwiej coś wyrokować.
          Nie dam się też wciągnąć w dyskusję o wymianie Rose’a. Z prostego względu- to się nie wydarzy. A jeśli nawet to wg mnie najwcześniej PO przyszłym sezonie.

          Zgadzam się też z komentarzem grasshoopera, że Rose może po prostu zostać zmuszony do oddania pałeczki lidera komuś innemu. Ja wiem, że to nie takie proste pogodzić się z tym że ktoś nagle staje się numerem 1 w sytuacji kiedy to ty miałes nim być. Niemniej jednak patrząc na Jimmiego to jestem w stanie sobie wyobrazić że Rose ze statsami 15pkt-5as jest po prostu wartościowym elementem drużyny obok takiego Butlera który zdaje się wyrastać na gwiazdę. Nie jest tak, że gra Rose’a to tylko pudła za 3 i wybijanie druzyny z rytmu. Przecież Rose to maszyna do transition offense, trzeba być ślepym żeby nie widzieć jak to potrafi ułatwić atak reszcie drużyny.

          0
      • Fajna historyjka bla bla itd. Ale fakty są takie, że Rose od 2,5 sezonu praktycznie nie gra. Szkoda strasznie chłopa ale tak się nie da ciągnąć w nieskończoność. I coś mi się zdaje, że w chicago zaczyna powoli wysychać morze cierpliwości. Team maja świetny i pewnie zaliczyliby niezły run w okolice finału (i możliwe, że nadal tak będzie) ale z 30% Rose’a będzie to co najmniej trudne.

        0
        • Tak jak napisałem nieco wyżej… co z tego, że morze cierpliwości wysycha…. co z tego że nie grał… co z tego, że 30% Rose’a? Handlowanie Rose’m po prostu się nie wydarzy. Na pewno nie przed latem 2016. To moje zdanie… choćby Rose grał piach, choćby znowu połamał gnaty, ten kontrakt będzie trzeba przecierpieć. Poszło w to za dużo pary ze strony managementu Bulls (ciągłe budowanie teamu pod Derricka – nawet jak go nie było) i za dużo marketingowego bullshitu (Addidas -wielki come back…. ), a w dodatku nikt go nie weźmie.

          Więc ty piszesz “fakty są takie, że Rose od 2,5 sezonu praktycznie nie gra” a ja na to : “So what?” :D
          https://www.youtube.com/watch?v=AH7pOUm5s9k

          0
  2. “Steph miał cichy mecz na 19 punktów, 7 asyst i 6 zbiórek.”

    Widzę, że zaczynamy traktować Pana Currego w kategoriach LeBrona :) Wielu zawodników NBA dałoby się pokroić za takie staty :) Wychodzi na to, że chłopak już wkroczył do grona superstarów tej ligi, a jego zespół absolutnie wymiata i jeśli zdrowie dopisze, są chyba na teraz największymi faworytami do mistrzostwa.

    I to wszystko za niecałe 11 baniek za sezon? Czy mamy do czynienia z największym kontraktowym stealem ever? W porównaniu do 20 baniek Rose’a wygląda to wręcz ‘ridiculous’ :D

    0
    • Steal stealem, przy czym warto pamiętać, że był to czas, kiedy przy Stephenie co rusz widniał status ‘ankle injury’ i zaczynało to być naprawdę niepokojące/wkurzające. Niektórzy w tamtej chwili uważali nawet, że Warriors ryzykują, płacąc mu taką kasę ;) Życie bywa zabawne :)

      0
      • Kto nie ryzykuje, nie pije szampana :) Z całego serca życzę tego Curremu i spółce, żeby na koniec sezonu się napili mistrzowskiego trunku. Tak świetnie zespołowo grają teraz i w ataku i w obronie, że jak się to ogląda, to sama się morda cieszy :)

        0