Dniówka: #WeTheNorth

4
fot. Associated Press
fot. Associated Press

Ostatnie chwile pierwszej rundy play-off. Łaska kalendarza spłynęła na europejskich fanów. Możemy dziś obejrzeć oba mecze w naszym prime time i spokojnie wstać jutro do pracy/szkoły po majówkowych wojażach. Ostatnie w tym sezonie derby Atlantic Division oraz derby Teksasu. Mamy naprawdę wyjątkowy sezon. No i niestety nie będę miał już okazji napisać o grze Tony’ego Allena przez najbliższe parę miesięcy, więc mała niespodzianka. Steve Kerr był równie zaskoczony co Russell Westbrook.

Godz. 19:00 Toronto Raptors – Brooklyn Nets 3:3

Ta seria to poza walką na parkiecie, klasyczną konkurecją USA vs Kanada (znaną bardziej z wrestlingu i hokeja, może jeszcze kilku innych sportów zimowych) i rywalizacją dwóch ogromnych miast ma jeszcze jedno podłożę. Jay Z vs Drake. Ten pierwszy parę lat temu zainwestował w Nets swoje pieniądze, by pomóc drużynie wrócić na Brooklyn. Następnie sprzedał swoje udziały i został agentem Kevina Duranta oraz o mały włos Andrew Wigginsa. Wciąż jest w nim dużo miłości do klubu. Drake z kolei stał się twarzą Raptors, podobnie jak jego bardziej znany kolega z Nowego Jorku zainwestował trochę pieniędzy, rozpoczął pracę nad rebrandingiem klubu i uczynieniem z niego machiny marketingowej. Obaj panowie chętnie pokazują się na meczach i co bardziej uatrakcyjnia tę serię – mają między sobą mały konflikt na płaszczyźnie muzycznej. Zaczepki w wywiadach, wersy kierowane do siebie w kawałkach. Teraz konflikt zapewne zaostrzy żart, którego Drake stał się ofiarą na Brooklynie. Ciekawe jak na to odpowiedzą Raptors. Całkiem możliwe, że zrodzi nam się rywalizacja na lata.

Ale zostawmy świat celebrytów. Do słowa dochodzą też koszykarze. Napisał o tym więcej Adam, a z całej sytuacji niezadowolony jest Dwane Casey. Nic dziwnego, prowadzi o średnio 8 lat młodszą drużynę i duże prawdopodobieństwo, że jeśli komuś nie uda się utrzymać  nerwów na wodzy to będzie to właśnie, któryś z zawodników Raptors. Po drugiej strony mamy przecież całą plejadę świetnych prowokatorów z Teletoviciem i Garnettem na czele.

Deron Williams był niezły w poprzednim meczu, ale znów ma problemy z kostką i znów będzie asekuracyjny. Możemy się spodziewać, że tym razem ten plakat pojawi się w większej ilości miejsc. Na szczęście dla Nets problemy ma też Kyle Lowry. Wyraźnie widać to było w poprzednim meczu, gdzie rzucał zaledwie 4/16. W piątce Nets znów pojawi się Alan Anderson, który mimo, że nie rzucał zbyt dobrze w ostatnim meczu to jest wciąż zagrożeniem zza łuku i dzięki samej jego obecności Raptors muszą zrezygnować ze swoich podwojeń. To z kolei ułatwi znacznie grę Joe Johnsonowi, który kryty przez DeRozana trafia aż 60% z gry. Prawdziwy efekt domina.

DeRozan może się też spodziewać problemów w ataku. Nets starają się go podwajać przy każdym pick&rollu żeby uniemożliwić mu oddawanie tych niesamowitych rzutów, które zaczęły wpadać jak tylko zaczął korzystać z zasłon.

Dla obu drużyn bardzo ważni będą podkoszowi. Jonas Valanciunas gra mniej, gdyż wciąż miewa problemy z faulami, ale jak dostaje piłkę to jest niesamowicie efektywny i to dzięki niemu Raptors w mniejszym stopniu odczuwają swoje problemy ze skutecznością. Z drugiej strony parkietu coraz ważniejszy będzie Blatche, który zastąpi w rotacji minuty Plumlee’go. Garnett wciąż gra w okolicach 25 minut, a Andray w piątek znów pokazał, że może być killerem z ławki i zdobywać łatwe punkty.

Może zabrzmi to asekuracyjnie, ale Raptors już wygrali  ten sezon. Zbudowali sobie fanbase, którego zazdroszczą im praktycznie wszystkie drużyny na wschodzie i nie chodzi o najwyższe ceny biletów na mecz, ale na fakt jak społeczność jest zainteresowana drużyną i jak marketingowo prezentuje się ta drużyna (choć geografia nie za dobrze). Koszulki na dzisiejszy mecz też już gotowe.

Maraton w Toronto sprawił dziś trochę problemów koszykówce.

Godz. 21:30 San Antonio Spurs – Dallas Mavericks 3:3

Spurs strasznie rozczarowują i z głównego faworyta do awansu na zachodzie stali się jedną z 4 drużyn, która będzie walczyć o mistrzostwo Konferencji. A przecież najgorsze co może ich spotkać jeszcze (I OBY WCALE) nie nadeszło, albo spotka ich dopiero w następnej serii (w tym miejscu Thunder wysyłają podziękowania do działu zawieszeń). Nie udało im się pokonać Mavs nawet w 6 graczy na boisku, (Mavs dobrze znają ten trick). I w dodatku flopują tak paskudnie.

Mavs to zupełnie inna historia. Stworzyli system defensywny, który wybił z rytmu najlepszą ofensywę w lidze. MVP tej drużyny to trener i tutaj raczej nikt nie powinien mieć wątpliwości. Pamiętacie te wszystkie asysty, ścięcie, zasłony tworzące miejsce do rzutu, extrapassy tworzące czyste pozycje. To wszystko przepadło, a stoi za tym Rick Carlisle. Oczywiście wizualnie wciąż mamy wrażenie, że to Spurs są lepsi, ale dziś wieczorem może się okazać, że nie znajdą się w drugiej rundzie play-off.

W ostatnim meczu prześwietny był Ellis, który przypomniał sobie jak 7 lat temu, też z pozycji kopciuszka, grając jeszcze w Golden State, odwiózł na ryby swoją aktualną drużynę. Po ostatnim meczu Gregg Popovich spytany o to jak to możliwe, że Monta był tak efektywny przy obręczy (zdobył 29 punktów w tym 22 w drugiej połowie) odpowiedział jedynie.

Nazywają to szybkością.

Zawodzi ławka Spurs. Boris Diaw jedynie bywa na meczach, Marco Belinelli wcale nie przychodzi, a Patty Mills trafia zaledwie 23% rzutów za trzy. A jeszcze niedawno nie potrafiliśmy odróżnić czy na parkiecie jest on czy Tony Parker.

Optymistycznie do przyszłości pochodzi Manu Ginobili.

Mamy wynik 3:3 i przewagę parkietu. Nie wydaję mi się, żebyśmy byli na przegranej pozycji. Nie jesteśmy zespołem, który potrzebuje 45 punktów z ławki. Weźmiemy to, co dostaniemy od przeciwników.

Co na to historia?

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (76): Mamusia Shelley
Następny artykułDwyane Wade w poszukiwaniu swoich limitów

4 KOMENTARZE