Nowojorskie impresje 773 – czyli… moja świąteczna dycha sezonu…

9

Sezon był trudny. I długi. Przebiegał w sposób, który naszą Redakcję przyprawił o drgawy (zwłaszcza w końcówce, kiedy Jastrząb miał lądowanie w Mogadiszu). Wydawało się, że to może być mordercze półrocze dla naszego sztabu blogowego. Wizje we październiku były przecież mistrzowskie. Że co tam MIA, co tam IND. Dawać od razu na pożarcie tych paprochów w Zachodu. Nie ukrywam drżałem. Szukałem ukojenia w kwaśnym mleku i kiszonym ogórku. Jak to dobrze, że wszystko zweryfikowała rzeczywistość. Odarła z marzeń i snów. Wypatroszyła jak karpia na Wigilię. Miało być tak pięknie, a wyszło jeszcze lepiej. Witajcie niebożątka! Niech Was przygarnę. Moja zbłąkana trzódko. Spokojnie za rok ta sama śpiewka. Puchar jest nasz!

Poniżej subiektywny majtopten sezonu.

Number Ten

Porażka z BOS

NYK mają w swojej kartotece w tym sezonie chwile prawdziwego upodlenia. Moralniaka, jak wtedy kiedy budzisz się rano a partnerka meczy. Spośród wielu spotkań, w których Knicks otarli się o Pearl Harbour mecz z BOS w dniu 8 grudnia 2013 r. (jeden dzień różnicy) wdaje się wysuwać na prowadzenie. Totalne zatopienie. Kompromitacja na Wembley. W ciągu pięciu sezonów pamiętam taki mecz z DAL, gdzie krzyczałem, kto zapłaci za zatonięcie USS Arizona? Ale przegrać z BOS? Z tym zespołem, który polował w tym roku na Czerwony Październik? U siebie? W taki sposób? C. Anthony -40 w pluso minusach. Pamiętamy. Skandal. Błazenada. Tym meczem nacieram pachy.

Number Nine

Mój Młodszy brat

Ludzie nie wierzyli. Mówili: „zNYK w swoim zapowietrzeniu i niechęci do NYK właśnie osiągnąłeś poziom hiperwentylacji. Weź coś lepiej poroń”. Mam takie maile. Takie wpisy. Ale prorokowałem. Z fusów i obierek. A ostrzegałem. Zobaczycie C. Smith jest częścią kontraktu JR Smitha. Będzie w składzie na sezon 2013/2014. Ty herezjarcho! To żmijo! Ty fałszywcu! A jednak. Kiedy wydawało się, że dno nepotyzmu zostało już osiągnięte (PSL) rodzina Smithów pojawiła się z saperkami i zaczęła kopać głębiej i młodszy Smith wskoczył na rampę. To jest niewyobrażalne, że w świecie M. Ujiriów, S. Prestich czy D. Morey’ów jest miejsce na taki wydarzenie rodzinne. Sagę o ludziach lodu. Legitymizację antysportowej patologii. Świat oniemiał. Zatchnął się. Tu trudno się było nawet śmiać. Takie rzeczy tylko w NYK. Ktoś jednak na koniec otrzeźwiał. I doszedł do jedynie słusznych wniosków. C. Smith dostał swoją dolę (siopa się zgadza), brat uznał się za zdradzonego i wszyscy są happy. Koniec burleski. C. Chaplin idzie ku zachodzącemu Słońcu. Na koniec braciszka wyrzucili nawet w Zatokowych Jastrzębi. Żeby gniazda nie kalał.

Number Eight

10 razy

JR Smith miał zwichrowany sezon. Niektórzy idą dalej i mówią, że to się ciągnie od wieku prenatalnego. Podobno on już urodził się wytatuowany. Dobrze, że miał wszystkie kości. I ojciec nie nazwał go Boneless. Międzysezon zaczął się od operacji, o których nie wiedział nawet on sam (nadal szuka jądra i nerki), kłębów pary, których się nawdychał – niby na astmę, co skończyło się pięciomeczową banicją i pracą na cele społeczne (rozwożenie mleka po żłobkach). Trudny start. Do tego walka o brata, ojca i wolne konopie.. Dlatego trzeba przyklasnąć. Oddać cesarzowi, co cesarskie. Że mimo tych wszystkich perturbacji, akrobacji przeszedł do annałów historii Knicks. Przeskoczył sam siebie, Carmelo, L. Sprewella (dwa razy – to jakiś okser), J. Starksa i T. Douglasa trafiając 10 trójek w jednym spotkaniu. Do tego zrobił to w 22 próbach za trzy, czym przeszedł do wieczności.

Biedna Mocarna Mysz podobno odgryzła sobie ogon. Myślę, że to jeszcze nie koniec i JR zaatakuje z flanki kolejny Everest statystycznego absurdu. Bardzo na to liczymy. Prawdziwi kibice NYK liczą na to, że będzie to już w innym trykocie. Jeżeli Jax będzie potrafił odkręcić go od kasy w Nowym Jorku myślę, że powstanie komitet, który podkreśli mu to wężykiem (Sto lat Panie Kobuszewski!).

Numer seven

Syfinx zastępuje Sfinksa

Nieznane są wyroki boskie, które na niebie ognistymi znakami zapisuje przedwieczny. Niby wszystko było pięknie, niby głaskali się po brzuniach i kochali jak w „Miłości na bogato”… a jednak… pewnego wrześniowego popołudnia Glen Grunwald, na pięć dni przed otwarciem obozu treningowego, dowiedział się od Właściciela, że musi posprzątać biureczko, spakować się w kartonik wielkości pudełka od zapałek i odejść w niebyt. Nie odzywając się i nie machając ogonem. To akurat nie było trudne, bowiem w ostatnich dwóch latach najdłuższą przemowę wygłosił podobno do ciecia, żeby wpuścił go na halę. Co się stało? Nikt dokładnie nie wie. Czy chodziło o ten rumień na twarzy? Czy o włoską robotę bo Właściciel Dolan w swojej magicznej kuli zobaczył tragedię Concordii? Być może dowiemy się z pośmiertnych pamiętników odkopanych gdzieś w piramidzie? To dziwna decyzja, ale takimi właśnie jest wybrukowana droga do MSG. Steve Mills przebił Glena. Nie odezwał się ani razu. Podobno raz czknął. Ale obwinia się o to coś gazowanego. Czemu się dziwić? Przez lata krył człowieka, który molestował w pracy swoje pracownice. To trudno przykryć czymś innym niż milczenie. Spotkałem raz Glena. Podałem mu rękę – mówiąc – „Great Job Glen”. “Grunwald – 1410 – do you know what it means? Był jakiś wystraszony. Niepewny. Może bał się, że będę chciał pożyczyć pieniądze.  PR-owo wychodził po za ramy. Kosmos to było dla niego za mało. Był jak meduza. Rozlał się bezkształtnie.

Number six

Zabawy z bronią

R. Felton jest najgorszym startującym PG w całej lidze. To są fakty. To są liczby. To są statystyki. To jest numerologia wróża. Mecze, w których zawiódł idą w dziesiątki. Na swój sposób to niesamowite. Przychodzą do NBA nowe pokolenia rozgrywających i każdy z nich jest lepszy od Raymonda. Zajmuje to jakiś sezon, dwa. Nie dziwi więc, że w jakimś rankingu ESPN przed rozpoczęciem sezonu R. Felton znalazł się w 7 trierze zaraz za Krzysiem Szubargą. Facet ma pod górę. Depresja związana z rozwodem, lody jedzone po 23.00, toczenie opony przed sobą (zawody strong men) i na koniec ta zabawa w rosyjską ruletkę z dodatkowym magazynkiem. Christopher Walken chce dla Ciebie zatańczyć. On tańczy dla Ciebie.

 

Ja wiem, kobiety bywają wredne i to pewnie nie ty wymachiwałeś tym pistolecikiem, tylko teściowa, ale do licha Ray. Na co Ty liczyłeś? Na parówki i kakao? Nie opowiadaj bzdur o wiewiórce skubiącej twoje aerodynamiczne ramię i tym, że w POR przystąpiłeś nieprzygotowany do sezonu. To już było. Kibice oczekują, że odstąpisz od opcji na sezon 2015/2016 i nie będziesz blokował cielskiem wejścia do szatni. Osobiście wierzę, że nie zawiedziesz i nie popełnisz tego głupstwa tylko dlatego, że tłuszcza wywiera presję na aorty. Zobaczycie w off-season Ray będzie robił najwięcej krzyku. Coach będzie świetny, system doskonały, a Jaxowi trzeba usypać dywan z piasku. Stare polskie przysłowie nie kłamie. Pies, który dużo szczeka mało mleka daje. Choć z piersi Feltona utoczyłoby się nieco siary… I wszystko jasne.

Number five

Monte Casino

W jakim chorym umyśle mogła rozpalić się myśl, że A. Bargnani może się intelektualnie odrodzić, wrócić do Petrarki i Sępa Szarzyńskiego i dać NYK coś na kształt renesansu? Ja wiem. Są tacy którzy mówili, że jemu szkodzi mroźne górskie powietrze, że nie rozumie tych akcji społecznych „Dokarmiam karibu”, i po francusku to on się potrafi najwyżej podpisać, ale ludzie!!! To się naprawdę nie mogło udać. Ten człowiek jest bustem. A nawet biustem. O krok od K. Browna, M. Olowokandi i D. Milicica. Gra w tej orkiestrze. Dętych drewnianych. Tylko ten M. „Flak Brooklyn” Ujiri siedzi w lepiance i zaklina proso i bataty w złoto. Znowu zrobił NYK w trąbę. Ale Właściciel na podpuchę K. Lowry’ego nie dał się wypuścić. Czuł, że jest wkręcany. Nie dał się złapać, Mikita. Lot Andrzeja na Księżyc przejdzie do historii. Nawet A. Małysza poproszono o ocenę. Odmówił uznając, że to się wymyka fizyce. Co więcej nawet Jasiu Tomaszewski nie pokusił się o komentarz. A on przecież nie odmawia nikomu. Kiedy jest mi źle, kiedy czuję, że świat znowu knuje przeciwko Redakcji, wtedy włączam tego long playa i czuję, że inni mają gorzej. Naprawdę gorzej. I believe I can fly.


 

Jeszcze jeden rok tej serenady. Może lepiej rozwiązać z nim kontrakt i dać w nagrodę talon na lasagne? Kibice w Milwaukee protestują. Chcą go zobaczyć znowu w akcji. Jedyny pozytyw tego dealu do pozbycie się S. Novaka. Ale może niektórzy tęsknią. Za Polską? Za krajem?

Number four

Kemba Walker you…

Mówi się, że cale zło, które przyszło w tym roku zaczęło się od kontuzji T. Chandlera.

A Kemba ch… jest. Są takie napisy w podziemiach w stolicy koło Rotundy. A może chodzi o posłankę z Solidarnej Polski? I wymieniony jest żeński organ rozrodczy? Nie wiem. Szedłem szybko. Może to prawda? Noga trzasła. 21 gier (?) wypadło z mianownika. NYK się zachwiali. I klapnęli na tyłek. Jak Grzesiu Filipowicz w Sarajewie. I już  nie dali rady się podnieść. Była Częstochowa na kolanach. W sieci żyje już  alternatywna historia – że gdyby przeżył zderzenie z K. Walkerem byłby Herling Grudziński i „Inny Świat”. PS. W tym świecie już prowadzimy 1-0 z ATL. Ale fakty są takie, że Tyson nie jest już tym samym graczem, co kiedyś. Miał moment naprawdę dobrze odrabianej pańszczyzny w końcu lutego i początku marca, ale końcówka to już było czyste błaganie o żyłkę, spławik i namiary na łowisko. Z tego ciała już więcej słodyczy się nie wyciśnie. Nawet H. Lecter nie znalazłby nic godnego uwagi. Jego transfer wydaje się być jednym słusznym posunięciem. Phil I am watching you. Za cokolwiek. Co by się ruszało i miało poniżej 30 lat. Hej OKC dawać Perka. Może być otłuszczony.

Number three

Usta szeroko rozwarte.

Trener Woodson dostaje bana z wpisem do akt. Ktoś powie: nie jego wina, to nie on proszę Pani, on chciał próbował, starł się. Obiektywnie nie za bardzo to wyszło. Jestem wolny od osądu. Umywam ręce jak pewien Rzymianin namiestnik Judy. Ale prawda jest prozaiczna i okrutna. Łatwiej jest wymienić trenera niż całą drużynę. Z drugiej strony taki Trener T. zrobił play offy grając zespołem o mniejszym talencie. Na to trudno znaleźć racjonalną odpowiedź. Chociaż może jest nią właśnie zwolnienie? Trener Woodson podobno uchodził za defensywnego eksperta. Jakoś się chyba tej eksperckiej wiedzy wyzbył w tym sezonie. Dopadła go amnezja równa niepamięci europosła R. Czareckiego (gdzie masz krawat?). (Samo)Obrona na proste plecy? W ataku to ciągle były jakieś popłuczyny i nerwowe bieganie do apteki, żeby pani magister przeczytała zapiski trenera Mike’a. Nie było systemu. Kultury gry. Były tańce dowolne. Mata i grajta. Pavlović dałaby 4. Czy będzie mi Cię brakowało Trenera Woo? Może tych rozwartych, nigdy niedomykających się ust? Łapania się za głowę? I tego spojrzenia wioskowego „mędrca ze Wschodu”?

 

Trener Wargacz odchodzi. Kto go zastąpi? Czy neptek pokroju S. Kerra (podobno gra w trójkąty) czy D. Fishera (to by jaja były jakby trzeba było czekać na gościa do czerwca) przekona do pozostania Melo? Będzie bajka o entuzjazmie, świeżości i młodości? Może jednak trener Nawałka byłby alternatywą?

Number Two

Benek dziękujemy

C. Anthony przeszedł do historii, przejął koronę od Króla Kinga i sprawił, że dzieła Spike’a Lee mają być włączone do Tory. W wersji audio i wideo (jest tylko problem z tym Jezusem Shuttlesworth’em). Ręce same składają się do oklasków. Byłem, widziałem, opowiem wnukom. Synek ciągle to przeżywa. Każe oglądać. Puszczam mu wersje na youtubie, żeby szybciej było.

 

Szkoda, że po 62 pkt. ktoś doszedł do wniosku, że wystarczy. Można było przesunąć się wyżej. MJ mówi – one more. I ma rację. Ale Melo wyglądał tak jakby oddychał już przez cewkę. Niemniej szkoda. Zrobiłeś swoje. Kocham Cię. Twoje imię już wyryte w kamieniu i umieszczone na korkowej tablicy z napisem Pracownik Miesiąca. Ale teraz spakuj bambetle i szukaj nowej przystani. Bij nowe rekordy. W CHI, HOU czy LAL (KB na pewno Ci pozwoli). Nas już zostaw. Nie oglądaj się. Pogadaj z Gollumem. Szukaj pierścienia. Byłeś wielki. Dla nas za duży.

Number one. The ONE. The CHOSEN ONE

History repeats itself (or does not?)

Tak zaśpiewał kiedyś L. Cohen. I historia przetoczyła się kołem. Fortuny. Fortuna Imperatrix Mundi. Ale to było wcześniej. Wieki wcześniej. Teraz jest. Z dawną żądany. Jax jako zbawca. Klamra. Spinacz programu. Mesjasz prawdziwy. Emanuel. Zostawił Jeanny by być z nami. Pierścieni więcej niż tytułów. Najbardziej zwycięski. Najmądrzejszy wśród żywych. Przedwieczny. Cthulhu. Oświecił Właściciela w dwie godziny. Koszykówka dla opornych. Szczerze? Ułuda i piryt. Nie wszystko złoto, co się świeci. Rozmienianie się na drobne. Jak w szkolnym sklepiku. Phil jest patriarchalny. Stary i schorowany.  Ma elastyczność karborundu. Mam do tego wrażenie, że jest mocno nielubiany. Zawiść ludzka jest straszna i prowadzi do tragedii. Czytajcie Szekspira. W swoim majestacie zasiadł na samym czubku piramidy. Steve Mills może, co najwyżej wybrać zapach odświeżacza w toalecie. Tyle, że od siedzenia na szczycie można dostać hemoroidów. Upadek Phila Jacksona będzie spektakularny. Optymiści mówią, że na taczkach wywiozą. Pesymiście, że wykopią. To jest nieuniknione. Jestem prawie pewien, że się obrazi. Na społeczeństwo. Media. Panią od hot-dogów. Za rok, za dwa. On nie buduje. Nie potrafi. On się przykleja do gotowych projektów. Stempluje metką. Zawsze tak było. Teraz się wykolei. Musi. Mit upadnie. Pozostanie niesmak. I Nowojorskie Impresje. Przetrawmy to. Jesteśmy w Wami by przyglądać się jak Kolos Rodyjski wali się do rzeki Hudson. Wierzący odstawcie gaz rozweselający. To nie pomoże.

Święta jeszcze trwają przez kilka godzin. Życzę, więc wszystkim Radosnego Alleluja. Odrodzenia. Wewnętrznego.

Hatamoto przygotował coś specjalnego. Środkowe jajeczko niestety się dziś stłukło…

Easter Wishes by Hatamoto
Easter Wishes by Hatamoto
Poprzedni artykułPaul George mówi: ‘Chcę kryć Teague’a’
Następny artykułIguodala: “Próbujemy uratować naszego trenera”

9 KOMENTARZE

  1. Sezon w wykonaniu NYK był faktycznie trudny i ciężki do oglądania- tym bardziej podziękowania dla Redakcji za wytrwałość w pisaniu Impresji:)

    Poza “jasełkami” jakie urządzał nam J.R. z rozwiązywaniem butów, czy ziołolecznictwem to dla mnie zagranie, które najbardziej mogłoby podsumować ten sezon to katastrofa lotu Malaysia Airlines 370, wróć! nieudany lot Andrea Bargnani’ego – i tu i tam absolutnie nie powinniśmy się śmiać..

    Pozdrawiam wszystkich czytelników i nie- NI! :)

    0