DJ Augustin Reaktywacja

5
fot. Scott Strazzante / Newspix.pl
fot. Scott Strazzante / Newspix.pl

Przyznam, że kiedy na początku grudnia Raptors zwolnili DJ’a Augustina, myślałem o tym, żeby napisać dla niego pożegnalny tekst. Wydawało mi się, że to może być jego koniec w NBA, albo przynajmniej czeka go dłuższa przerwa i będzie musiał szukać dla siebie miejsca w innej lidze.

W Charlotte nie sprostał dużym oczekiwaniom i pozwolono mu odejść, gdy zakończył się jego debiutancki kontrakt. Dostał szansę w Pacers i miał okazję stać się ważnym zawodnikiem z ławki silnej drużyny, ale też zawiódł. Grał słabo, był jednym z najgorszych rozgrywających w lidze i tylko przyczynił się do problemów jakie w Indianie mieli z rezerwowymi. W playoffs miał co prawda mecz na otwarcie serii z Knicks, w którym trafił 5 trójek, ale w sumie z nim na parkiecie Pacers byli 96 punktów na minusie i był to najgorszy wskaźnik w całej drużynie. Po tym słabym poprzednim sezonie w wakacje podpisał kontrakt z Raptors, ale wystąpił tylko w 10 meczach i zrezygnowano z jego usług. W 82 minuty jakie spędził na parkiecie w ich barwach trafił ledwie 29.2% rzutów z gry, w tym 1/11 za trzy, zanotował 10 asyst i 9 strat. Przypomnijmy – w 2008 Bobcats wybrali go z 9 numerem w drafcie. Za nim znaleźli się między innymi bracia Lopez, Roy Hibbert, Serge Ibaka, Ryan Anderson, George Hill, Nikola Pekovic, Mario Chalmers, Omer Asik, DeAndre Jordan czy Goran Dragic. BUST. Można było wybrać tylko dobrych zawodników, a w Charlotte postawili na DJ’a…

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (42): Człowiek roku
Następny artykuł37 dni do końca sezonu regularnego: No(ah!)-Stat MVP

5 KOMENTARZE

    • Też mnie to czasem irytuje gdy słyszę o kimś, że był bustem i zaraz następuje litanie nazwisk, które wymienia się na potwierdzenie tezy.Facet został wybrany z numerem 9, nie z 2-3 czy 5.Przecież w ostatnich latach w okolicach tego numeru zostały wybrane takie tuzy jak Brandan Wright, Patrick O’Bryant, Ike Diogu, Rafael Araujo czy Al-Farouq Aminu.To pokazuje, że wybór już pod koniec pierwszej dziesiątki to nie jest wcale oczywistość i trudno przewidzieć jak dany zawodnik się rozwinie jeśli nie jest tak głośnym nazwiskiem jak James czy Wade.W zasadzie w każdym drafcie od tego miejsca zaczynają się dobre wybory, które przeplatają się z tymi złymi.I trafia na każdego a nie tylko te słabe i śmieszne organizacje.Sprytnie wymieniono też w artykule tych, którym kariery wypaliły ale przecież pomiędzy takimi nazwiskami jak Lopez, Hibbert czy Ibaka jest choćby Joe Alexander, którego nie ma już w lidze czy Jerryd Bayless który być może w przyszłym roku też będzie miał problemy z wywalczeniem czegoś więcej niż 1,5 mln $ za sezon.Ponadto, jaki sens jest przytaczanie tak odległych wyborów jak Dragic na którego talencie nie poznali się sami Spurs oddając go be żalu za pick w 2 rundzie?I czy gdyby Cats wybrali Anthony’ego Randolpha zamiast DJ’a to autor nadal trzymałby się zdania o lepszym wyborze?
      Draft to loteria i bynajmniej nie chodzi tu tylko o formułę tego wydarzenia, bo z dalszymi numerami jest jak z tym pudełkiem czekoladek z Foresta Gumpa – nigdy nie wiadomo co się trafi.

      0