Nowojorskie impresje 757… czyli między Wałczem a Piłą…

6

Wygrali! Tak! Polska! Tak! Jest super!

Wracamy do gry o PO! Jest szansa! Jest nadzieja! Jest odkupienie! Kompresorek włączony i rewitalizacja balona trwa. Dmuchanie aż miło. Melo zostań. Tu jest Twój dom. Nazwiemy Twoim imieniem klomby i furty. Nie wszystko stracone. Kalendarz jak złoto. Złapiemy serię pięciu zwycięstw i poczujemy znowu wiatr w żaglach… W żyłach krew. Hej Przygodo! Hej! Na Szweda! Absurdalnie jak w korporacji u japońskiego szefa.

R. Felton osłuchał się ostatnio z Jackiem Kaczamrskiego – i wziął sobie do serca „zerwij kajdany połam bat”. Wyrwał się z okowów aresztu własnego sumienia i zlitował się nad wygłodniałą sukcesu publicznością Nowego Jorku. Jego myśli powędrowały do Walhalli krainy darmowych pączków i ciepłych klusek z serem. Był najlepszy. Najprzystojniejszy Najszybciejszy. Tak opływowy, że momentami przypominał spadającą kroplę wody. Raymond byłeś jak deszcz na pustyni, wymodlony przez spierzchnięte języki zwierząt w Zambezi. Felton och Felton. Ladysmith Black Mambazo napiszą o Tobie słowiczą pieśń. Chociaż jakaś aria. Na piszczałkę i dudy.

Brad Rempel-USA TODAY Sports - bo we mnie jest sex...
Brad Rempel-USA TODAY Sports – bo we mnie jest sex…

Amare Ty potworze. Ty dewastatorze niewieścich serc. Ty pogromco białych drwali w mroźnej Minnesocie. Ty rycerzu w okularach. Łazarzu koszykówki. Ty kolano zbolałe. Ależ on jest teraz w primie. Ależ tam się pojawiły zapytania ofertowe. Ależ te telefaksy furkoczą i wypluwają te peany zachwytu. Wszyscy go chcą. Od Kamczatki po igloo na Greenpoincie. (Pajpa mi likuje pod florem). Boszsz on może naprawdę być transferowalny. On może jeszcze tak wiele dać. Jest on fire.

T. Chandler Ty wstrętny prowokatorze. Zaatakował w humorystyczny sposób K. Love’a. „Nie umie grać D”. Będzie dementi?

To teraz tak chłodniej.

Dawno mnie tak nie zmęczyło żadne spotkanie. Na wpół śpiąco, na wpół stojąco. Jak pensjonariusz Pekaesu jadącego z Koszalina do Nowego Sącza. Gloomy day.

Się to ładnie wszystko spotkało w jednym miejscu. Tylko I. Shumpert pozostał sobą (otrzeźwił jak ciąża po libacji). Raz do roku to i kij od szczotki wystrzeli.

Się poczułem rozczarowany. Myślałem, że K. Love pokusi się znowu o jakieś 30/30 a tu tak jakoś zgasł jak maluch po górkę. I manewrował na wstecznym jak nie wpaść do rowu. W 2H utoczył tylko jeden tyci punkcik. MIN zabraknie tego zwycięstwa do PO. Zobaczycie. Będzie płacz. Będzie czochranie się za brody. Systemowo te Wilki nie bronią zdobyczy. Basior stary i przytruwa. Czas rzucić wyzwanie Akeli. Jest tylu młodszych przywódców stada. Rick baw Ty już wnuki!

Apropo końca karnawału taki kawałek Barda Jacka do obrazu H. Boscha – Walka Postu z Karnawałem.

Poprzedni artykułFlesz: 2 punkty Paula George’a, Big Al rzucił 34 punkty Hibbertowi i Indianie. Porażki Minnesoty, Memphis i Dallas. Koniec serii Korvera
Następny artykułRaport: Carmelo Anthony nie chce czekać do 2015

6 KOMENTARZE

  1. Są rzeczy gorsze po libacji niż ciąża czego doświadczył jeden mój kolega.
    Ale Znyk tak realistycznie to Knicks maja te Po bo przed nimi są Hawks gdzie Korver gra na centrze i Detorit gdzie nie widać żadnej myśli na boisku ( no chyba że gra Singler) i Cavs gdzie Irving to pewnie najbardziej przereklamowany gracz tej planety.
    Nowy Jork grając nawet taką padakę znów wejdzie do PO i na pewno napędzi stracha Indianie ( kto wie może z dwa razy w serii dojdą ich na minus 2 pkt)

    0