Flesz: Miami Heat zaczynają kolejną serię? Kolejny comeback Spurs i poster-dunk Millsapa

7
fot. NBA League Pass
fot. NBA League Pass

Bez buzzerbeaterów, gamewinnerów, za to z jednym z Top20 spotkań sezonu, dwiema dogrywkami w Verizon Center, kolejnym comebackiem Tima Duncana i San Antonio Spurs oraz bardzo rzadko spotykaną sytuacją w Cleveland, której komizm w zasadzie postawił kropkę nad “i” pierwszej części (być może ostatniej) drugiej kariery Mike’a Browna w Cleveland.

Brown, Mo Cheeks i Mike Woodson mogą się naprawdę czuć obecnie na gorących krzesłach. Joe Dumars, Chris Grant także.

Miami Heat mają te porywające momenty z Dwyane’m Wade’m w składzie, gdy z precyzją, i łatwością wybierają i realizują zagrania z playbooka Erika Spoelstry. Tak, że nie wygląda to nawet jakby grali jakieś zagrywki. Pisaliśmy już o tym na początku sezonu, zanim ich sezon regularny zamienił się w typowe od dwóch lat niechcemisienie – intuicja z jaką gra Miami w ataku pozycyjnym to niebo-a-ziemia w porównaniu z sezonem 2010/11.

W środę rozpoczęli 6-meczową trasę wyjazdową od małego mistrzostwa świata przez pierwsze 5 minut meczu w Staples Center. Ruch piłki, ścięcia, rolle do kosza, trójki z rogów – wszystko. Pobili w pierwszej kwarcie rekord klubu w asystach (15), prowadzili już 36:24 i potem pomimo starań Blake’a Griffina i jezusostwachrystusostwa w trudnych rzutach Jamala Crawforda utrzymali przewagę w czwartej kwarcie. Heat wygrali z grającymi bez swojego startującego backcourtu Los Angeles Clippers 116:112.

Cichym kluczem do crunchtime było to w jaki sposób Heat atakowali grającego bardzo dobry sezon Darrena Collisona. Collison jest fizycznie miękkim obrońcą – zupełnie innym graczem niż stalowy Chris Paul. Atakować go to trochę jak rzucać się na miękkie łóżko. Clippers switchowali wcześniej w tym meczu miliard rzeczy i ich duzi zostawali przed LeBronem Jamesem/Dwyane’m Wade’m aby spowolnić rytm ofensywny Miami, zanim Heat przeszli w końcówce do pick/rolli 3/1, które wymuszały od Collisona bronienie jako rolujący, także switchowanie. Tutaj CP3 zrobiłby z pewnością różnicę. To właśnie po jednym z takich switchów Ray Allen trafił za 3 z lewego rogu na 37.1 sek. przed końcem, dając Heat prowadzenie +5.

Mimo oddanych 112 punktów, z których 43 zdobył Griffin (efektywniejszy Griffin to ofensywnie Top5-7 najbardziej wartościowy gracz ligi), Heat przez większość meczu mieli bardzo aktywne ręce w obronie przed polem trzech sekund. Wymusili 18 strat Clippers przez trzy pierwsze kwarty (20 w meczu). Jeśli łączą precyzję w ataku z dobrymi rotacjami w obronie, to są nie do zdarcia, grając teraz wyższymi lineupami z Chrisem Boshem na czwórce. Cel dla Heat na drugą część sezonu to być w stanie utrzymywać ten mistrzowski poziom gry na dłużej niż 5-10 minut. Zresztą, nawet 10-15 minut wystarczy.

W dzisiejszym Między Rondem a Palmą trochę o tym dlaczego i czy zasadnie każdy team NBA na końcu i tak jest porównywany do Chicago Bulls 1995/96.

Clippers dobrze bronieni i kontestowani na dystansie – nawet przy tych celnych trójkach – trafili tylko 7 z 25, ale grali też bez innego poza Jamalem Crawfordem (5/11 za 3, 31 punktów, 6 asyst) speca od kontestowanych trójek, JJ’a Redicka (uraz lewego biodra).

Crawford jest niesamowity w trafianiu trudnych rzutów, jest także liderem NBA w punktach w czwartych kwartach. Teraz gdy Griffin zaczął trafiać wolne na poziomie 70% Clippers mają nawet za dużo opcji w crunchtime – Paul, Crawford, Griffin, akcje pod Redicka.

Griffin był potworem na bloku i atakowanej desce, trafiając 16 z aż 34 prób na 43 punkty i 17 wizyt na linii. Miał też 15 zbiórek, 6 asyst i jeden z najwyższych USG w tym sezonie. Tak wygląda Griffin jako opcja nr 1 – gra jak Top10 gracz NBA, co najmniej.

DeAndre Jordan miał 16 punktów, 16 zbiórek i w drugiej połowie Clippers wrócili do meczu wisząc na atakowanej tablicy Miami. Matt Barnes rzucił 12 punktów, ale Clippers nie mieli nic od swoich rezerwowych – poturbowany przez kłopoty z kolanem Jared Dudley trafił jeden rzut, Willie Green rzucił dwa punkty. To wszystko. Ich ławka (Crawford/Collison) grała tego dnia w piątce.

Dla Heat LeBron James zaliczył kolejne lebron-triple-double, czyli znowu zabrakło mu 1-2 zbiórki/asyst – 31 punktów z 20 rzutów, 12 asyst, 8 zbiórek, 3/7 za 3 w zwyczajnej dla niego dominacji. Jeszcze nie oddał tytułu MVP.

Asysta

Blok

Dunk

Także 7 strat, bo Dwyane Wade nie łapał jego podań i wyglądał fizycznie gorzej niż w dwóch poprzednich meczach.

Heat wyglądają jakby mieli zacząć jakąś dużą serię zwycięstw. Clippers mogą nawet stać się najlepszym teamem Zachodu gdy wróci Paul – nawet bez tego jedynego/poszukiwanego wysokiego za Griffina/Jordana.

To był już drugi mecz w ciągu tygodnia, w którym LeBron James dostał dacha za to że odszedł po gwizdku sędziego:

Niesamowite, że najlepszy gracz ligi dostaje dachy za coś co nawet nie powinno być dachem karane.

Ten mecz był w Top20 głównie przez tych dwóch poniżej:

Mike Brown stracił już swój team i ma jeszcze cztery lata kontraktu, za które należy mu się 16 mln dolarów. Powodzenia.

Los Angeles Lakers zaliczyli jedno ze swoich największych zwycięstw w tym sezonie. Zaczynając mecz w ośmiu, a kończąc go w pięciu trafili sześć pierwszych trójek, prowadzili już 45:19, zdobyli season-high 70 punktów do przerwy (70:49) i przejechali się w Ohio po Cleveland WTF? Cavaliers 119:108. Austin Carr komentuje już mecze zły. Austin Carr – zły.

Historią tego meczu i historią dnia jest to co wydarzyło się na trzy minuty przed końcem czwartej kwarty. Adam opisał to dokładniej w osobnym poście. Kilkanaście sekund po tym Steve Blake, grający z uszkodzonym bębenkiem w jednym uchu (Lakers mają wszystkie kontuzje świata), trafił trójkę zamrażającą mecz. Lakers trafili w całym meczu 18 z 37.

Blake oddawał z gry tylko trójki, trafił tylko dwie (2/7), ale skończył z triple-double 11 punktów, 10 zbiórek i 15 asyst. Zamiast pisać o tym kto nie grał w LA, wymieńmy tych którzy byli w stanie skończyć ten mecz – Blake, Ryan Kelly z career-high 26 punktów z 16 rzutów (3/7 za 3), Robert Sacre grający z sześcioma faulami, Wesley Johnson z 20 punktami i 9 zbiórkami oraz Kendall Marshall z 12 punktami i 7 asystami. Steve Nash miał wolne w back-2-back, Nick Young kontuzjował lewe kolano w drugiej kwarcie i dziś przejdzie MRI, a Jordan Farmar kontuzjował lewą łydkę po tym jak trafił pięć trójek na 21 punktów i 8 asyst.

W Cleveland jedynym starterem, który grał w czwartej kwarcie był Andy Varejao. Luol Deng trafił 1 z 10 rzutów, a Kyrie Irving w 28 minut miał 11 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty i 2 przechwyty. CJ Miles trafił 4 z 11 trójek na 27 punktów.

Ktoś musi przed 20 lutym beknąć za to co dzieje się w Cleveland. Team grający takim talentem powinien być lepszy, choćby nie wiadomo co. Na marne idą nawet występy po cichu coraz lepszego Anthony’ego Bennetta – tym razem 4/10 z gry, 6 wizyt na linii, 4 zbiórki w ataku (8 ogółem), 14 punktów i +7.

Kontuzja Mike’a Conley’a przerwała dobre czasy w Barbecue City. Memphis Grizzlies przegrali w środę u siebie z Dallas Mavericks 96:110 i w ten sposób stracili też tie-breaker – było to już trzecie zwycięstwo Dallas nad Memphis w tym sezonie, także trzecia wygrana Mavericks z rzędu.

Mavs rzucili do przerwy aż 58 punktów i prowadzili po trzech kwartach +6, ale rezerwowy unit z Devinem Harrisem, Vince’m Carterem i Brandanem Wrightem, wspieranymi przez Dirkzillę, zrobił +14 na 8 minut przed końcem. Mavericks trafili 54% rzutów, ale stat meczu to ich 35-32 na tablicach – Mavs to jeden z najgorzej zbierających teamów ligi, Grizzlies jeden z najlepszych.

Dirk Nowitzki od 10 dni w wielkiej formie (akurat po tym jak przyjechał do USA jego życiowy coach Holger Geschwinder) – tym razem 10/14 z gry, 3/4 za 3 i 26 punktów, z których 9 w czwartej kwarcie. Wright kończył akcje pod/nad koszem na 17 punktów, Samuel Dalembert rozegrał drugi dobry mecz z rzędu (niesłychane) na 14 punktów/10 zbiórek, a Vince Carter miał 13 punktów z 8 rzutów i 7 asyst.

Dla Grizzlies 10/16 z gry, 25 punktów, 9 zbiórek i 4 asysty grającego swoje najlepsze minuty w tym sezonie Zacha Randolpha. Także 22 punkty z 15 rzutów, 5 asyst i 4 zbiórki Courtney’a Lee.

Detroit Pistons to druga patologia Central Division. Kyle Singler zastąpił w piątce Kentaviousa Caldwella-Pope’a, ale Pissy P’s łatwo przegrali z Orlando Magic 98:112. +14 było już po trzech kwartach.

W Orlando do gry wrócił Jameer Nelson i rozdał 11 asyst. Victor Oladipo poszedł na ławkę, ale trafił 8 z 10 rzutów na 20 punktów.

Dla Pistons Josh Smith miał 25 punktów i 12 zbiórek, ale skończył też z 0/4 za 3 i 3/9 z linii. Brandon Jennings? 5/23 z gry i 10 asyst. Rozdzielić te syjamskie bliźnięta.

Kontrowersyjna decyzja (?) w Sleep Train Arena. Czy sędziowie podjęli słuszną decyzję przy trójce, która mogła powrócić Toronto Raptors do meczu?

To jedna z tych decyzji, gdy cieszę się, że nie jestem sędzią i nie muszę reagować na to w ułamku sekundy. Na moje raczej faul.

Sacramento Kings prowadzili jednak wysoko już do przerwy, znajdując obronę Toronto Raptors w niedzielnej formie. 67:52 po dwóch kwartach, 92:72 po trzech i 109:101 na koniec meczu.

Big 3 Kings wykombinowała 72 punkty, co najczęściej jest jedyną okazją dla Sacramento na wygranie meczu. DeMarcus Cousins w drugim meczu po powrocie trafił 8 z 19 rzutów, ale tylko 9 z 14 wolnych na 25 punktów. Miał też 10 zbiórek, 4 asysty i 2 bloki. Rudy Gay – grając przeciwko swojej byłej drużynie – był 11 razy na linii, zdobył 24 punkty z 17 rzutów, miał 10 zbiórek, 4 przechywty i 3 bloki.

Dla Raptors zły na sędziów Kyle Lowry trafił 7 z 16 rzutów na 21 punktów, 8 asyst, 7 zbiórek i 2 bloki, ale gorszy dzień miał DeMar DeRozan, który trafił tylko 5 z 17 rzutów na 18 punktów.

Phoenix Suns nie mieli odpowiedzi na Dwighta Howarda, który zniszczył w środku Milesa Plumlee’go, Alexa Lena i Channinga Frye’a. Suns wyglądali w Houston jakby może jednak chcieli poprawić pozycję środkowego i przegrali  z Houston Rockets 108:122. Rockets nie napotykali przeszkód i 95 punktów mieli już po trzech kwartach.

Howard zdominował fizycznie frontcourt Suns, kończąc indywidualne akcje w paint i stosując counter-moves na 11/17 z gry i 34 punkty. Miał też 14 zbiórek, 3 przechwyty i 2 bloki. James Harden rzucił 23 punkty, Terrence Jones 19, a Chandler Parsons trafił każdą z trzech trójek na efektywne 19 punktów z 12 rzutów, 7 zbiórek, 6 asyst, bez straty.

Dla Suns Goran Dragić był dziewięciokrotnie na linii, trafił 6 z 13 rzutów i skończył mecz z dorobkiem 23 punktów, 8 asyst, 6 zbiórek i 3 przechwytów.

Drugi wielki comeback San Antonio Spurs w drugim meczu Rodeo Trip i drugie zwycięstwo. Spurs przegrywali już 17 punktami, zaczęli drugą połowę bez kontuzjowanego Tony’ego Parkera (dolne partie pleców) i z D-Leaguerem Nando DeColo w piątce. Patty Mills miał nawet czystą pozycję do trafienia game-winnera z midrange na 2 sekundy przed końcem czwartej kwarty, ale Spurs i tak po dwóch dogrywkach pokonali Washington Wizards 125:118.

Tim Duncan drugi mecz z rzędu rządził, choć to jego strata i podanie z autu na 6.1 sek. przed końcem pierwszej dogrywki (przy +2) dała Johnowi Wallowi punkty w kontrataku i drugie dodatkowe pięć minut.

Duncan trafił jednak 13 z 20 rzutów, miał 31 punktów, 11 zbiórek, 5 asyst, 3 bloki, 2 przechwyty i Marcin Gortat mógł mu co najwyżej znów przybić piątkę.

Mills kontynuuje bycie rewelacją sezonu Spurs i trafił 4 z 9 trójek na 23 punkty z 14 rzutów, miał też 6 zbiórek i 4 asyst. Danny Green w drugim meczu po powrocie oddał natomiast aż 16 rzutów, trafił 3 z 4 trójek i zdobył 22 punkty w 46 minut gry. Shannon Brown gra obecnie minuty w rotacji San Antonio.

Gortat miał 11 punktów, 6 zbiórek i 2 bloki w 39 minut, a John Wall rzucił 14 ze swoich 29 punktów do przerwy i w całym meczu potrzebował aż 29 rzutów, miał też 9 asyst, 5 zbiórek i 4 przechwyty.

Biorąc pod uwagę okoliczności – wielkie zwycięstwo dla San Antonio, które mimo plagi kontuzji, w tym braku swojego glue-guy Kawhi’a Leonarda, nie chce oddać miejsca w Top3 Zachodu. I  dla Duncana, który zaczął grać jak All-Star od czasu, gdy dowiedział się o tym, że w nim nie zagra.

Rajon Rondo i Boston Celtics wygrali drugi mecz rzędu, prowadząc od startu do mety na wyjeździe z Philadelphia 76ers – 114:108. Na 59 sekund przed końcem Jared Sullinger skończył akcję 2plus1 i zamroził mecz.

Jeff Green miał jeden z tych dni, które zdarzają mu się raz w miesiącu. Złapał ogień w trzeciej kwarcie (17 punktów), trafił 5 z 7 trójek na 36 punktów, miał 8 zbiórek i 2 bloki. Rondo znów rzucił kilka podań jakie tylko on rzuca – miał 8 punktów, 11 asyst, 9 zbiórek i +16 w 32 minuty. Brandon Bass przed trade-deadline miał 18 punktów i 6 zbiórek, Sullinger 19 punktów (2/3 za 3), 10 zbiórek, 5 przechwytów i career-high 4 bloki, a Jerryd Bayless z ławki 11 punktów i 5 asyst w 27 minut.

Thaddeus Young trafił 9 z 17 rzutów na 20 punktów, Spencer Hawes miał 13 punktów i 14 zbiórek, a Lavoy Allen double-double 10 punktów i 10 zbiórek.

Anthony Davis i Monty Williams nie chcą poddać tego sezonu, grając teraz już nawet bez Tyreke’a Evansa (uraz żeber). New Orleans Pelicans bez Ryana Andersona i Jrue Holiday’a wygrali 6 z 10 ostatnich meczów i są na środku oceanu – 5 meczów od miejsca w low-5 ligi (ich pick w I rundzie Draftu 2014 trafi do 76ers, jeśli będzie poza Top5) i 7 meczów od miejsca w playoffach. We wtorek Davis wygrał pojedynek mano-a-mano z Paulem Millsapem, Pelicans czwartą kwartę 34-25 i pokonali Atlantę Hawks 105:100.

Davis trafił 9 z 14 rzutów i 9 z 10 wolnych na 27 punktów, 10 zbiórek i popełnił też tylko jedną stratę.

Millsap trafił 10 z 20 rzutów – w tym 3/7 za 3 (boshyzm Millsapa, megapostęp) – na 26 punktów, miał też 10 zbiórek, 3 asysty, 2 bloki i ten dunk:

Millsap zaczął regularnie trafiać trójki i zamienił się w imponującego dunkera. Wsady Millsapa to chyba moje ulubione wsady w tym sezonie.

Swój bardzo dobry sezon kontynuuje też inny był gracz Utah Jazz, który robi regularny progres. DeMarre Carroll zamienia się w jednego z najciekawszych graczy 3-and-D. W meczu z Pellies trafił 4 z 6 trójek na 22 punkty (9/12 z gry), miał 7 zbiórek, 4 asysty i 3 przechwyty.

LaMarcus Aldridge miał lepsze mecze niż wczorajszy (5/17 z gry), ale to jego jumper w izolacji z Tysonem Chandlerem zamroził mecz w Madison Square Garden na 35.5 sek. przed końcem. New York Knicks przegrali trzeci raz z rzędu – 90:94 z Portland Trail Blazers – i 17 z 26 kolejnych meczów rozegrają na wyjeździe.

Trail Blazers prowadzili przez całą czwartą kwartę (77:68 po trzech) i utrzymali przewagę mimo 4/17 z gry, spudłowanych pięciu wolnych i 7 strat. Knicks spudłowali bowiem pierwsze 16 z 18 trójek, a Carmelo Anthony nie zdobył w czwartej kwarcie ani jednego punktu. Dopiero dwie trójki JR’a Smitha i Tima Hardaway’a Jr zrobiły w crunchtime emocje, dopóki nie wyciszył ich LMA.

Knicks trafili tylko 40% rzutów, w tym 4/21 za 3 i otrzymali kolejny piach od Raymonda Feltona – 7 punktów, 2/6 z gry, 3 asysty i posadzony na ławce przez całą czwartą kwartę. Iman Shumpert zagrał bez punktów, a Chandler miał tylko 2 i 9 zbiórek w 30 minut.

Anthony trafił 11 z 28 rzutów (0/5 w czwartej kwarcie, 1/6 za 3) na 26 punktów, a domagający się większych minut Amar’e miał jeden ze swoich lepszych meczów przez trzy kwarty (15 punktów, 6/6 z gry, 7 zbiórek), zanim spudłował wszystkie cztery rzuty w czwartej.

Felton trafia tylko 40% rzutów i 30% trójek w tym sezonie. Knicks będą szukali trejdu przed 20 lutego, albo zwolnią Mike’a Woodsona. Albo i to, i to.

W Portland 20 punktów z 14 rzutów, 10 zbiórek i 3 asysty uczącego się grać z kontuzją palca i agresywniejszego w ostatnich meczach Nica Batuma.

Pozornie łatwe zwycięstwo Denver Nuggets u siebie z Milwaukee Bucks 110:100, ale Nuggies po wygranej 33-20 trzeciej kwarcie i +12-punktowym prowadzeniu pozwolili dogonić się Bucks na trzy punkty na dwie minuty przed końcem.

Wilson Chandler rozwiał jednak wątpliwości trafiając z prawego rogu trójkę w kontrze na 1.28 min przed tym, gdy jego dłoń utonęła w dłoni Dr’a G. Były to trzy z jego 24 punktów (11/19 z gry) w tym meczu. Ty Lawson trafił 6 z 14 rzutów na 18 punktów, miał 13 asyst i 7 zbiórek.

Dla Bucks tylko 4/16 z gry Ersana Ilyasovy i 4/17 Brandona Knighta, ale też ofensywny breakout-game Larry’ego Sandersa – 25 punktów i 15 zbiórek – a także 10/21 z gry i 25 punktów wracającego do wysokiej formy/nigdy niepewnego swoich minut Khrisa Middletona.

Kevin Love nie zagrał w środę po niebezpiecznym upadku we wtorkowym meczu z Lakers, nie grał też Corey Brewer, któremu urodził się syn i Minnesota Timberwolves – też bez Nika Pekovica – nie mieli większych szans na wyjeździe z Oklahoma City Thunder. Timbos trzymali się w grze przez trzy kwarty (77:80), zanim Thunderkidz zrobili decydujący run w czwartej i Wolves przegrali 97:106.

Kevin Durant w 3 z 4 ostatnich spotkań rzucił poniżej 30 punktów – 11/20 z gry, 3/5 za 3, 26 punktów, 9 zbiórek i miał też 7 asyst. Kendrick Perkins miał 12 zbiórek, a Reggie Jackson 20 punktów z 14 rzutów i 9 asyst.

Dla Wolves 19 punktów i 5 asyst Ricka Rubio, a także dobry występ grającego duże minuty Dante Cunninghama – 9/13 z gry, 18 punktów, 8 zbiórek, 3 asysty, 3 przechwyty i 3 bloki.

Derek Fisher w tym sezonie pozostaje clutch:

Poprzedni artykułNowojorskie impresje 744… czyli smuga cienia…
Następny artykułDecyzja 2014, czy jest w ogóle sens spekulować o tym, co zrobi LeBron?

7 KOMENTARZE