Nowojorskie impresje 718… czyli czas ciągle goni WAS…

9
fot. AP

Heartbreaking loss.

To chyba najczęstszy tytuł jaki będzie się dziś kołatał po nagłówkach gazet. Rozmawialiśmy dziś dłuższą chwilę z Maćkiem o tym spotkaniu i faktograficznie właściwie wszystko jest przeklatkowane. Oooo  i widzę, że Adam też się popisał.

B. Beal dwie szelmowskie trójki o mołojecką sławę i pachołek Udrih objechany jak tyczka przez L. Vaughn. Zabawne bo Beno cały czas w tej ostatniej komuś pokazuje, żeby bronił Beala do linii. Ma chyba jakiegoś wyimaginowanego przyjaciela z dzieciństwa. Potem mógł już tylko tryknąć Bradleya mocarną klatką o plecy. Udało mu się.

Maciek ma rację. Najlepszą taktyką na pokonanie NYK, jest pozostawienie Melo samemu sobie. Żadnego podwajania. Wtedy ruch piłką i atak więdną jak starcze członki. Niech sobie nawrzuca nawet to czterdzieści plus punktów. Tyle, że reszta chodzi i bezsensu wodzi głodnym wzrokiem za piłką. Ten model działa lepiej niż nasyłanie na Carmelo dzikich hord, co siłą rzeczy generuje (wymuszony) ruch w ofensywie i spaceing.

Jedyne pytanie otwartym pozostające w tym meczu, to czy Trener Woo powinien wziąć jednak czas, czy grać z tzw. marsza. Poszło spod palca. Melo zajęło dobre 5 sekund z 6.2 pozostających do końca, żeby to do niego dotarło, że przerwy na żądanie nie będzie. Przyjmował ten fakt i odrzucał jednocześnie. Zapalał na przemian zielone i czerwone światło. Zagotowało się w nim, zabulgotało i zakotłowało. Buksował się w śniegu własnych myśli, ale ostatecznie pojechał. Ale rzut był jednak obciążony do końca pewną niepewnością – gdzie jest trójkąt?.

Zabawne bo oglądałem końcówkę na komórce i w pierwszej chwili pojawiło się 104-101 i pomyślałem sobie – Śliczniutki trafił… Już zmełłem brzydkie słowo i pomyślałem o tym jak to niesprawiedliwie tak zacząć dzień, a tu taka niespodzianka kiedy wynik wrócił do poziomu 102-101. Ktoś chyba wyraził jakieś niespełnione marzenia.

P. Prigioni – ułamał palucha jak Jaś piernikowy gont w chatce Baby Jagi. Dwa tygodnie siedzenia. I zmartwienia Wierzących.

Co to oznacza? Czy trzeba zapytać o stawki roamingowe do Kanady i przeprosić się z mieszkańcem buszu i wydać mu w ramach ofiary dziękczynno przebłagalnej jakieś bataty i maniok? K. Lowry znowu w grze? Za naciągniętego R. Feltona, pustego w baku MWP i ten pick, który przypomina kosmogonię biblijną? Niech ktoś powie, że to nie jest dobry deal. I co najważniejsze, to otwiera pole do powrotu J. Tylera…

Alternatywnie. T. Murry jest gotów. Zawsze był. Jego czas jest teraz. Jeżeli coś ma się wydarzyć w jego życiu to renifer, sanie i ten czerwony pierdoła właśnie zaparkowali przed jego domem i są gotowi spełnić jego życzenie. Poproś o kanapę. Wyśpij się i zapoluj na Bambiego. Trener Woo może oczywiście nie dać rady i obdzielić minuty PG pomiędzy Melo i JR Smithem (kiedy B. Udrih na powtórce będzie w zwolnionym tempie ogarniał co się działo kiedy był na boisku). Ale któż to wie.

Jest jeszcze wariant fantasmagoryczny, choć Woo na pytanie czy C. Smith zostanie ściągnięty z zielenin Irlandii (hej miał ostatnio mecz na 28 punktów) na chwilę przestał oddychać a potem bardzo cicho wydychnął z siebie – „Patrzymy jak sytuacja będzie ewoluować… Żadnych nerwowych ruchów”.

W środę ma podobno wrócić T. Chandler. Miesiąc miodowy się powoli kończy. Idziemy na mistrza. Znowu. Martwię się.

JR Smith coś trafił, ale w kilku miejscach było widać, że Trener Woo go zimnym obliczem uraczył. Radość gasła na rozpromienionym obliczu. Mike Woodson nie da się kupić trafioną trójką. Każdy ma swoją Kanossę JR. Młody Hardaway miał znowu diaboliczny wymaz statystyczny i naprawdę trzeba przestać się czaić i dać mu bilet na pierwszą klasę.

Reszta była wszędzie, czyli nigdzie. Czyli w Polsce.

Melo, którego nie uważam, za nadzwyczaj ciekawego interlokutora (albo mówi albo o czarnych dziurach, albo o tym, że NYK są w stanie „compete”) powiedział zdanie, (odnoszące się do kontuzji P. Prigioniego) które może być przyczynkiem do jakiejś hitowego refrenu raperskiego hitu “Another body down, another body gone’’ o tym, że w gettcie policja nadal strzela, a czarna brać nigdy się nie podda.

Poprzedni artykułFlesz+Podcast: Pistons wygrali w Indianie, Kobe się słania i nie broni, czy trener Wizards obstawiał wygraną Knicks?
Następny artykułW poszukiwaniu dobrego picku: Chicago Bulls

9 KOMENTARZE

  1. No gdzie indziej to się mogło wydarzyć jak nie w Nowym Jorku? Powtórkę tych dwóch ostatnich akcji oglądałem już ponad dziesięć razy i przychodzi mi do głowy tylko jedna myśl ,że muszą polecieć głowy. Trener Woo tego już nie ogarnia. Reszta to samo. Sześć sekund do końca i możliwość poproszenia o czas a te asy grają na pałę. Brak słów na to wszystko…

    0
    • Plan poniekąd był dobry. Zagrać szybko zanim obrona się ustawi. Problemem było to, że jedyne co mieli w rękawie to Karmelek na pałę, sam przeciw wszystkim, tyłem do kosza z zamkniętymi oczami. Trudno uwierzyć, ale nie wyszło :)

      zNYKający czy tam na początku nie miało być czasem L.Vonn? :)

      Tylu, praktycznie nie kontestowanych, pudeł MG pod samym koszem/w jego pobliżu dawno nie widziałem

      “Another body down, another body gone’’ o tym, że w gettcie policja nadal strzela, a czarna brać nigdy się nie podda. Po przeczytaniu tego prawie ze mnie było another body down, bo zacząłem dusić się właśnie pitą kawą :)

      0
  2. NY jak NY, ale co za debil z tego trenera WAS jest. Po prostu szok.

    Zastanawiam się czy tym sprytnym ruchem z nie braniem czasu na ostatnią akcję trener W. nie chciał ukazać w całości intelektu Karmelitki…

    PS. MG tragedia 4/14 bosz…

    0
  3. Ja nie wiem co mam sądzić o tym meczu. Końcówka to Monty Phyton normalnie. Nie wiem co chciał pokazać Woo, że co? Melo też drobił kroczki zamiast zapierdalać na kosz cokolwiek.
    Może trzeba rozgonić to towarzystwo i zostawić tylko Juniora. Na Melo na pewno ktoś chętny się znajdzie, Tysona czy Shumperta, problem z Earlem, a reszta się rozsypie sama.

    Ciężkie czasy koledzy i koleżanki, ale cóż NY Circus będzie trwał dalej, jak Nasza Wiara w lepsze jutro.

    Go NYKers!!!

    0