Dniówka: Jak Mark Jackson i Warriors atakowali i wymęczyli Tony’ego Parkera

6
fot. AP Photo

Przy całym szacunku dla Toma Thibodeau i jego maratończyków z Chicago, to Golden State Warriors są dotychczas największą rewelacją tych playoffów. Stając twarzą w twarz z Warriors, stajesz na przeciw przemieszczającemu się obiektowi z niszczącą siłą rażenia.

Stephen Curry z piłką jest obecnie najfajniejszą rzeczą w NBA. Warriors to jednak zdecydowanie coś więcej niż Curry i to ‘coś więcej’ nie jest w żadnym wypadku przesadą, o czym pisaliśmy zresztą już w trakcie tego sezonu, odkrywając coraz to nowsze niespodzianki teamu z Bay Area.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułKażdy chce Phila Jacksona, albo tylko tak mówi…
Następny artykułMasai Ujiri – człowiek stojący za sukcesami Nuggets

6 KOMENTARZE

  1. Pozwolę sobie przekleić wpis spod poprzedniego wpisu o tej serii:
    Wiele się mówi i pisze o tym, że Spurs to, Spurs tamto. Sam jestem ich wieloletnim sympatykiem, ale mam wrażenie, że od ładnych paru lat przeceniamy trochę Popovicha. Przypominam, że po ostatnie trofeum Spurs sięgnęli sześć lat temu, w 2007 roku. Od tamtej pory nie przestaje się o nich mówić jako o realnych kandydatach do tytułu mistrzowskiego, ale ostatnie lata pokazują, że nie tak Popovich straszny, jak go malują. Owszem, to świetny coach (chyba aktualnie najlepszy) na regular season, ale w playoffach już nie jest tak kolorowo. W 2008 roku prezentowali inny styl gry niż obecnie, wiadomo. Przegrali dopiero z Lakers w finale konferencji, ale spójrzmy dalej: 2009 rok – przegrana (1-4) z Mavs w pierwszej rundzie, gdzie Spurs byli rozstawieni z ‚trojką’; 2010 – chyba najbardziej kompromitująca ich seria: 0-4 z Suns, gdzie Popovich został ograny jak młodziak przez Alvina Gentrego; 2011: przegrana w pierwszej rundzie (2-4) z Grizzlies (Spurs byli rozstawieni z ‚jedynką’, gdzie Randolph kompletnie wybił Spurs koszykówkę z głów; 2012: przegrana (2-4) z Thunder w finale konferencji, gdzie Thunder wygrali cztery mecze z rzędu po tym, jak coach Brooks usprawnił system gry w trakcie serii. Obalmy wreszcie ten mit profesora Popovicha. Jak wspomniałem, dla mnie to wybitny szkoleniowiec, profesjonalista, ale… stetryczały i odporny na ewoluujące okoliczności: gdy Spurs są zmuszeni do zmiany stylu gry, nie grają swojej koszykówki, nagle stają się wyjątkowo bezradni i ostatnie pięć sezonów dobitnie to udowodniło. Dlatego w tej serii stawiam na Warriors. Mark Jackson jest zdecydowanie bardziej elastyczny trenerem, z energią i dużymi ambicjami, zaś Popovich, mam wrażenie, jest nieco wypalony: ponad wyniki drużyny stawia konsekwencje, a jeżeli już wprowadza usprawnienie w trakcie serii, to zazwyczaj są one chybione, nie wnoszą nic nowego i świeżego. Warriors (gdyby nie fatalny błąd w defensywie w kluczowym momencie Game 1) mogliby wyjeżdżać z Teksasu z bilansem 2-0. W obu meczach optycznie byli lepszy zespołem, choć to moje subiektywne zdanie. Po prostu czuję w powietrzu, że powtórzy się scenariusz z serii z Nuggets i Spurs pojadą na ryby już po drugiej rundzie. Warriors są szybsi, młodsi i bardziej głodni sukcesów, niesie ich niespodzianka, jaką sprawili w pierwszej rundzie, a świadomość, że nie byli faworytami w starciu ze Spurs też jest dla nich korzystna, bo nic nie muszą – oni co najwyżej mogą. Mogą odprawić Spurs z kwitkiem w sześciu meczach, zwłaszcza że im dalej w tę serię, tym bardziej będzie to odczuwalne dla weteranów z San Antonio.

    0
  2. Problem w tym, ze Parkera naprawde nie ma gdzie upchnac w obronie. Najlepszy matchup to Curry, ale czy naprawde SAS chce sytuacji w ktorej Curry na luziku rzuca nad Parkerem?

    “Trudno spodziewać się, aby ten jeden problem San Antonio przesądził o losach całej tej serii”

    Wow, no nie wiem. Ciagle atakowanie go w post-up czy gonienie po zaslonach + Thompson kryjacy go w obronie? Bez Parkera nie ma ofensywy Spurs praktycznie.

    Ja bym sie jednak upieral i kazal Parkerowi bronic Barnesa. Nie jest takim zagrozeniem jak Curry/Thompson i nie trzeba za nim tyle biegac. A jesli Jack bedzie na boisku, to oczywiscie kryc Jacka.

    Jackson musi z kolei nie uzywac Jacka tak dlugo jak tylko sie da i liczyc ze punkty beda zdobywac Barnes kryty przez Parkera albo Draymond Green. Ta taktyka moze wygrac mu serie. Pop musi z kolei liczyc na to ze poza Currym/Thompsonem, reszta “strzelcow” typu Green czy Barnes przestanie w koncu trafiac tak jak do tej pory.

    Warto tez wspomniec o Duncanie, ktory musi zaczac wysoko wychodzic w tej serii…37 lat…Duncan grajacy 35min i wychodzacy wysoko…uch.

    SAS nie trafilo tez sporo open lookow w g2, wiec watch this space. Z drugiej strony Roaracle…cholera, bedzie sie dzialo.

    0
  3. Chyba nie istnieje złoty środek w tym przypadku. Jak dla mnie krótko: Parker powinien zostać na Currym, ilekroć obaj panowie są na parkiecie. Owszem, Curry nie będzie sobie robił wiele z defensywy Francuza, ale eliminuje to jeden podstawowy problem: Parker przestanie być obijany przez Barnesa/Jacka w post-up, ergo będzie miał więcej energii w ataku. Owszem, Warriors będą stawiali liczne zasłony, na które Parker będzie się nadziewał, ale do tego jest przyzwyczajony. Według mnie to jedyne sensowne rozwiązanie. Ryzykowne, aczkolwiek nie widzę innego. Jeżeli wysocy Spurs będą wychodzili wysoko, to jest szansa, że na dłuższą metę to wcale nie będzie złe rozwiązanie. Parker generuje zbyt wiele w ofensywie, żeby Popovich mógł sobie pozwolić na eksploatowanie go w obronie. Inną kwestią jest to, że najgorzej wizualnie wygląda defensywa Spurs, gdy na parkiecie przebywa jednocześnie dwóch wysokich, którzy zwyczajnie nie mają szans nadążyć z rotacją. Nie znam się na tych wszystkich zaawansowanych statystykach i niezbyt umiem z nich korzystać, ale w pierwszym meczu Duncan był -14, a w drugim Boner i Splitter odpowiednio: -9 i -11 (Timmy był na 0). Krótko rzecz biorąc, uważam, że Spurs powinni przejść na small ball i wyjść piątką: Parker-Neal-Green-Leonard-Duncan (przy założeniu, że Manu musi wychodzić z ławki). Raz, że będą lepiej rotowali w obronie, dwa, że Mark Jackson też będzie musiał obniżyć skład i bardziej eksploatować swoich obwodowych kosztem minut dla wysokich, bo w takich okolicznościach, gdyby Spurs konsekwentnie grali na jednego ‘dużego’, Warriors może brakować minut dla tercetu Bogut-Ezeli-Landry. Ale może ja też już gadam trzy po trzy… Nie wiem, nie mam recepty dla Spurs, ale lepszy Parker męczony przez broniącego go Thompsona niż Parker, którego Thompson męczy w ataku, a duet Barnes/Jack w obronie.

    0