Flesz: Mamba… znowu, gamewinnery LeBrona i Doca Riversa

10
fot. The Associated Press

* Cztery ostatnie mecze Los Angeles Lakers i Utah Jazz mogły pójść w dwie strony. Tylko jeden z tych teamów ma Czarną Mambę.

To praktycznie TO, this, it, czy powód, dla którego nie warto zakładać się z Kobe’m Bryantem o to czy Lakers awansują do playoffów.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułNikola Vucevic i dobre perspektywy na przyszłość w Orlando
Następny artykułPodsumowanie dnia: kontuzja Gortata

10 KOMENTARZE

  1. BOS _ Jeff mało co nie sknocił tego zagrania, które było bardzo dobrym alley-em, a z którego złym przyjęcie zrobił podanie. 0,5 s .. naprawdę mało co sknociłby tak świetnie ustawiona akcję. W szatni mimo wszystko powinna być bura.
    Zarówno blok Wade’a i jak Howarda w ostatnich sekundach meczów mógł (powinien?) pójść jako faul. Howarda nawet bardziej, bo on ewidentnie złapał nie piłkę ale lewa rękę D-Lopeza. Interesujące jest to, że 90% hali w NO było za Lakers :-).
    Poza tym naprawdę bardzo ciekawa noc.

    0